[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieuchronnie.
Był wspaniały, słoneczny i chłodny pazdziernikowy
dzień, zakończenie piłkarskiego sezonu. W ostatnim
meczu drużyna Ivy miała zmierzyć się z podopiecznymi
112 REPORTER W SPÓDNICY
Ricka. Tym razem był to prawdziwy mecz, w obecności
rodziców i publiczności.
Drużyna Ivy była niepokonana. Radość sukcesu
psuło jednak wspomnienie o tym, że z grupy odeszły
trzy dziewczynki, zniechęcone brakiem postępów. Za
to te, które wytrwały do końca, zrozumiały, jak słodka
jest nagroda za ciężką pracę. Ivy miała nadzieję, że
będą o tym pamiętać.
Sama też wiele się nauczyła. Przez ostatnie tygodnie
analizowała informacje dotyczące drużyny Coltów,
zdecydowana jako pierwsza napisać artykuł o jej sytu
acji. Postanowiła, że musi osiągnąć sukces, żeby Rick
mógł przyjąć pracę w International Sports" Nie
dopuści do tego, żeby przez jej nieudolność marnował
siÄ™ w prowincjonalnym Globe".
Z drugiej strony wiele by dała, żeby poznać plany
Ricka. I dowiedzieć się, czy bierze w nich pod uwagę
również jej osobę.
Zatrzasnęła drzwi samochodu i popatrzyła w stronę
boiska. Na drugim końcu rozgrzewała się grupa dziew
czynek ubranych w czerwone koszulki Rick's Rockers.
A wśród nich sam Rick.
Jak mogłaby znieść jego przeprowadzkę do Nowego
Jorku?
Powędrowała przez boisko i poczuła, że dostaje
gęsiej skórki. Ostry wiatr rozwiewał jej włosy, wyciskał
z oczu Å‚zy. Tak, wszystko przez ten wiatr.
Jej drużyna już się rozgrzewała. Dziewczynki biegały
po boisku.
Rick zauważył jej przybycie i podbiegł bliżej. Był
ubrany w szorty i bawełnianą bluzę z kieszeniami,
w które wcisnął pięści.
- Nie zamierzam cię pocałować - oświadczył - cho
ciaż mam na to ochotę.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Denerwujesz się meczem? - Uniósł brwi ze zdzi
wieniem. - Przecież jesteście nie do pokonania.
- Dziewczynki niezle sobie radzÄ….
REPORTER W SPÓDNICY
113
Chciałem z tobą o tym porozmawiać Zauważyłem
w czasie treningu, że twoje zawodniczki są albo bardzo
dobre w danym miejscu na boisku, albo całkiem bez
radne. Niektóre z nich nigdy nie grają dłużej niż przez
piętnaście minut.
Każda dziewczynka, która przychodzi na treningi,
bierze udział w grze. - Po uwagach Ricka Ivy bardzo
o to dbała.
- Ale w czasie meczu wpuszczasz je na boisko tylko
pod koniec drugiej połowy, kiedy nie ma to wpływu na
wygraną, prawda? - popatrzył na nią przenikliwie.
- No... - Ivy wzruszyła ramionami - tak to jest, że
przeważnie pod koniec meczu wygrywamy.
Rick rzucił okiem na zegarek. Czas na to, by
drużyny zeszły z boiska. Zagwizdali jednocześnie.
- A może dla odmiany pozwoliłabyś im dzisiaj grać
tam, gdzie same chcą - zasugerował.
- A więc chcesz zapewnić wygraną swojemu ze
społowi?
Możesz mi nie wierzyć, ale myślałem o twojej
drużynie. Widzę, że kilka dziewczynek od was odeszło.
Dziwię się, że tylko kilka. To ich ostatni mecz. Ostatnia
szansa. Spróbuj!
Zastanowię się nad tym. Ivy nie była pewna, jak
zareaguje jej drużyna na niemal pewną porażkę.
- Zwietnie. Uśmiechnął się do niej z aprobatą.
A po meczu spotykamy siÄ™ na podwieczorku w
Ośrodku. Powiedziałem w redakcji, że tam właśnie
będziemy.
Pewnie. Nie zapomnij pamiątkowych zdjęć i zna
czków.
Rozległ się gwizdek sędziego. Ivy i Rick uścisnęli
sobie dłonie i powrócili na przeciwległe końce boiska.
Przyglądając się liście zawodniczek i ich pozycjom
na boisku, Ivy zastanowiła się nad propozycją Ricka.
Właściwie, dlaczego nie? Zawsze można wrócić do
podstawowego rozstawienia, jeżeli zaczną zanadto
przegrywać.
114 REPORTER W SPÓDNICY
- Słuchajcie, dzisiaj każda z was sama wybierze
pozycję, na której chce grać. Wszystkie będziecie na
boisku przez co najmniej trzydzieści minut. Zamiast
spodziewanego chóralnego jęku i protestów, rozległy
się okrzyki radości.
Nawet niechętne baletnice, które przy każdej okazji
informowały Ivy, że grają w piłkę tylko dlatego, że
muszą, przyłączyły się do koleżanek.
- Ostrzegam was, że w ten sposób raczej nie wy
gramy - zaczęła Ivy, ale nikt nie zwracał uwagi na
jej słowa.
Na widok radości drużyny poczuła łzy pod powie
kami. Bardziej od zwycięstwa liczyło się dla nich
uczestnictwo w grze. Tak bardzo starała się, by zaznały
smaku dorosłej konkurencji, a im wcale się to nie
spodobało Podobnie jak i jej samej.
Gdzie mogę grać, pani trener? Ruth Ann pod
skakiwała wokół niej.
- A gdzie byś chciała? - zapytała Ivy.
- Na bramce!
- No to będziesz bramkarzem.
Dzięki Bogu - powiedziała Lanie, której ta pozy
cja zawsze przypadała w udziale. - Nie cierpię stać na
bramce.
Ruth Ann rzuciła się na szyję swojemu ojcu, który
tym razem też jej towarzyszył. Ivy przyglądała się, jak
ojciec wyciÄ…ga z torby kamerÄ™ wideo i filmuje ceremo
nię zakładania specjalnej koszulki bramkarza i grubych
rękawic.
Na widok ich dumnych, zachwyconych twarzy po
czuła się fatalnie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak
poważny popełniła błąd.
Dziewczynkom nfe zależało aż tak bardzo na wy
granej, chciały za to brać udział w grze. Jej z kolei
wydawało się, że zachęci je do lepszej pracy, jeżeli
będzie faworyzowała najlepsze spośród nich. Efektem
takiego postępowania było jedynie zniechęcenie mniej
uzdolnionych zawodniczek.
REPORTER W SPÓDNICY 1.15
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graham Heather Tajemnice Nowego Orleanu (Miłość i zbrodnia w Nowym Orleanie)
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Blask_zlota
- Orwig Sara Winnica Ashtonów 06 Nowy poczć…tek(1)
- Dane, Cameron A Fostered Love
- Ray Angie Duchy
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- (eBook Psychology) The world of subconscious mind
- illuminati nwo rules12
- Frankowski, Leo Conrad 2 The High Tech Knight
- McArthur Fiona Szcz晜›liwe zakośÂ„czenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.