[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do spraw poważnych?
- Mogłybyśmy, gdybym wiedziała, o jakich to sprawach rozmawiałyśmy.
- Wystarczy, jeśli powiem, że Carson nie chce nigdzie przenieść skrzyń i nie chce również ich zostawić.
Logiczne. - Powstrzymała się od użycia słowa ochrona , wiedząc, że na pewno zdenerwowałoby to jej
asystentką. - Jedyne o co proszę, to żebyś zajęła się wszystkimi sprawami, które mogą się pojawić w
następnym tygodniu. Najwyrazniej nikt nie chce mieć z nim do czynienia, więc nie powinnaś mieć zbyt
wiele kłopotów.
- Nikt poza tobą - domyślnie podsumowała Jenny. - Jak on wygląda?
- Nie uwierzyłabyś, gdybym ci powiedziała. - Przeniosła słuchawkę do drugiego ucha, zrzucając szlafrok
i wieszając go na haku. Chwilę pózniej zsunął się na ziemię, ale była już pochłonięta wciąganiem na
siebie dżinsów, z powodzeniem żonglując przy tym telefonem.
- Wypróbuj mnie - powiedziała Jenny.
- Więc, ma ten swój kasztanowy warkocz opadający na barki i...
- Rudy? - przerwała jej Jenny.
- Nie, ciemniejszy, bardziej orzechowy. Kiedy stoi w słońcu błyska w nim czerwień, ale wewnątrz domu
jest raczej ciemnobrązowy.
- Hm, jakiego koloru są jego oczy?
Kristine dopięła dżinsy i zamyśliła się chwilę.
- Cynamonowe. Dokładnie jak cynamon i naprawdę łagodne i rzeczywiście stare.
- Hmmm-mnun.
- I ma jeszcze te złote bransolety, chyba z kilogram. - Na moment oderwała się od telefonu, naciągając
na głowę czarny sweter. - Myślę, że są scytyjskie, jeśli możesz w to uwierzyć.
- Rozumiem - powiedziała starsza pani surowym tonem.
- Więc, co o tym sądzisz, Jenny? Czy zastąpisz mnie przez tydzień?
- Tak, jeśli tylko rzeczywiście upewnisz się, że wiesz, co robisz. Czy jest tam Mancos?
- %7ływy i śliniący się.
- Dobrze. Zadzwonię do ciebie, gdy ktoś zdecyduje się narazić na szwank własną reputację, interesując
się Głupotą Fratza.
Kristine usiadła z powrotem na łóżku, sięgając po tenisówki.
- Ostatnim razem była to, jak pamiętam. Przechadzka Panny Richards Wśród Ruin.
- Hm, tak - przyznała Jenny, a potem dodała: - Zakłady są jeden do pięciu przeciw twoim szansom na
zebranie czegokolwiek, co dałoby się opublikować przed końcem lata. Połowa wydziału nie sądzi, żeby
Carson w ogóle miał się pojawić. Nigdy dotąd nie wyjeżdżał jeszcze z Azji.
- Ale tym razem zrobił to. - powiedziała Kristine.
- Inni uważają, że nie wywiąże się z zadania, na które otrzymał fundusze.
- Jest u mnie siedem skrzyń wypełnionych dziennikami, fotografiami i innymi przedmiotami. - Cieszyła
się, że Jenny nie może widzieć jej uśmiechu. - Nie martw się. Kto wie, czy we wrześniu nie będziesz już
pracować dla szefa wydziału.
Nie były to czcze przechwałki, uświadomiła sobie Kristine dziesięć minut pózniej, szperając w jedynym
kufrze, do którego miała na razie dostęp. Zrobiony był z surowego drewna i zawierał tylko legalne
badania, żadnych zakazanych skarbów. Dokumentacja Carsona była drobiazgowa. Notatki i fotografie
były posegregowane i oznaczone odpowiednimi kolorami, opatrzone datami, numerami i wyprowadzone
do zbiorczej listy z dołączonym katalogiem pomocniczym. Jego wiedza była zdumiewająca. Wyciągnął
wnioski i konkluzje, na które ona nigdy by się nie odważyła. Przeczytawszy jedną czwartą szkicu
wstępnego jego dzienników, zrobiła sobie wystarczająco długą przerwę, by zdążyć zadzwonić do Jenny.
Książka była już praktycznie napisana.
- Przyjmę każdy zakład, dolar do dolara, podwójnie dla Harry ego - powiedziała.
- On postawił dwadzieścia - odpowiedziała Jenny.
- A więc straci czterdzieści, ten mięczak bez kręgosłupa.
Kilka godzin pózniej Kristine wciąż jeszcze zajęta była wprowadzeniem do komputera listy zbiorczej,
dwukrotnie sprawdzając zgodność numeru seryjnego i opisu z odpowiadającą mu fotografią. Lok włosów
opadł jej na oczy. Wsunęła go z powrotem do niesfornego koka, przypinając mocno wsuwką. Palcami
zaczesała czarną plątaninę na czubku głowy, drugi już raz dzisiaj zawieruszywszy gdzieś grzebień.
- Cudowne - mruknęła przez zaciśnięte wokół ołówka zęby, przyglądając się fotografii pod światłem
stojącej na biurku lampy. Może i była szalona, pozwalając mu zostać tutaj, ale im dłużej o tym myślała,
tym mniej obchodziły ją jego bandyckie metody, ponieważ sam projekt okazywał się być dokładnie tym, o
czym zawsze marzyła. A wszystko to, nie płacąc tej morderczej ceny, jaką zaproponował. Najpierw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Green Roland Conan i bogowie gĂłr
- 086. James Julia Latynoski kochanek
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- Debbie Macomber śąona z ogśÂoszenia
- Thomas Frost The Lives of the Conjurors
- Lisa Kleypas Stokehursts 02 Prince Of Dreams
- Ava March Convincing Leopold [Loose Id MM] (pdf)
- GKSC
- 01 Tajemnicza historia Styles
- Caminos de Autorealiz. Sup. Tomo II
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam123.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.