[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Duchota, upał, pot, który natychmiast wystąpił mu
na całym ciele, przywiodły mu na myśl inne miejsce.
Ale na szczęście tutaj, w tym czystym mieście położo
nym na równiku, nie czuć było wszechobecnego tam
fetoru gnijących odpadków, w których grzebali bieda
cy, szukając czegokolwiek, co pomoże im przeżyć.
Zacisnął ręce tak, że aż pobielały mu kostki.
Czemu, u diabła, myśli o slumsach San Cristo?
Przecież nigdy nie pozwalał sobie na takie wspo
mnienia. Nigdy.
LATYNOSKI KOCHANEK
87
Ale w tych dniach wspomnienia same cisnęły mu
się do głowy.
I wiedział dlaczego.
To przez Portię Lanchester, Portię, z jej białą
skórą, delikatnymi kośćmi i wielkimi, szarymi, zim
nymi oczami.
To ona otwierała tę bramę do przeszłości, o której
myślał, że już na zawsze jest zaryglowana.
Portia.
O niej też nie chciał myśleć.
Co, u licha, poszło zle?
Portia Lanchester sądziła, że może ofiarować swo
je blade, miękkie ciało, a potem wyjść z jego łóżka
nietknięta.
Pokazał jej, że to nieprawda. PorDios, ależ on jej
pokazał!
Chciał, by mu całkowicie uległa, i dostał, co
chciał. Leżała pod nim, włosy miała rozpuszczone
i splątane, oczy rozszerzone, wydawała te ciche jęki,
wyginała się pod nim w łuk.
Na samo wspomnienie natychmiast stężał.
A gdy doszła...
Cristo! Zupełnie jakby to był jej pierwszy raz!
Na jej twarzy odbił się absolutny szok. Przez jedną
krótką sekundę patrzyła na niego zdumiona, a potem
cała zatrzęsła się w orgazmie. Krzyczała w ekstazie,
i w tym momencie, w tym ułamku sekundy, wszystko
poszło zle, bardzo zle.
Jego własne ciało złączyło się z nią w tej samej
rozkoszy.
Jak to się mogło stać?
88 JULIA JAMES
Całkowicie, kompletnie stracił kontrolę nad sobą.
W żaden sposób nie mógł powstrzymać tego nagłego
doznania. Tej przepełniającej go potrzeby, by ją
wypełnić.
Stać się jednością z nią.
Odepchnął się od balustrady i wszedł do pokoju.
Powinienem był zostawić ją w Londynie, pomy
ślał.
Na jego ustach zaigrał kpiący uśmieszek.
Wiedział, po co ją tu przywiózł. Portia Lanchester
sprzedała mu się, a on nadal chciał korzystać z towa
ru, który miała na sprzedaż.
Ale gdy będzie ją brał następnym razem, zachowa
nad sobą pełną, całkowitą kontrolę.
Gdy obudziła się następnego rana, słońce stało już
wysoko. Przez dobre pól godziny po prostu leżała,
bojąc się wstać, bo Diego Saez mógł jeszcze być
w apartamencie. Ale w końcu uświadomiła obie, że nie
może do końca życia ukrywać się w swoim pokoju.
Ubranie się nie stanowiło problemu. Z domu zabra
Å‚a tylko jednÄ… letniÄ… sukienkÄ™ i jednÄ… zmianÄ™ bielizny.
Z duszą na ramieniu weszła do salonu.
Był pusty.
Chwyciła torebkę i wyszła.
Na dole zobaczyła bar kawowy. Wstąpiła do nie
go, zamówiła kawę i ciastko. Nie była głodna.
Znów ogarnęło ją uczucie absolutnej obojętności.
Nie czuła nic.
Postanowiła utrzymać ten nastrój. Wiedziała, że
tylko w ten sposób przeżyje to, co się z nią dzieje.
LATYNOSKI KOCHANEK
89
Utrzymując wokół siebie tę kruchą zbroję. Uznając,
że nic nie może zrobić. %7łe nie ma wyboru. Była tu, by
uratować Salton, nie siebie.
A po to, by uratować Salton, musi stać się tym,
czego chce Diego Saez.
Ciałem w jego łóżku.
Ale gdy będzie w jego łóżku, musi nadal otaczać
się tą kruchą zbroją; zbroją, która utrzymywała resztę
świata z dala od niej, a ją utrzymywała w kokonie
nieczułości.
To był jedyny sposób, by przetrwać.
Zapłaciła za śniadanie i weszła do foyer. Przez
okna wlewały się gorące promienie słońca. Zastana
wiała się, czym mogłaby się teraz zająć. Przypusz
czała, że Diego życzyłby sobie, by została w hotelu.
Ale co ma tu robić?
W takim luksusowym hotelu musi być basen,
pomyślała. Podeszła do recepcji i spytała. Uśmiech
nięty recepcjonista wskazał jej też pasaż z butikami.
Korzystając z karty kredytowej, kupiła kostium pla
żowy i, do kompletu, przezroczysty sarong w złote
i turkusowe wzory, takie jak na kostiumie. Nie był to
jej ulubiony styl, ale nie znalazła nic lepszego.
Nawet mimo parasola Portia czuła na plecach żar
słońca. Będzie musiała się ochłodzić w basenie,
jednak teraz była zbyt zmęczona, by się poruszyć.
Chociaż spała do pózna, i tak była wykończona.
To pewnie przez ten upał...
Otępiała i zdezorientowana, z trudem wydobyła
się z leżaka.
90 JULIA JAMES
Poczuła, jak zimna woda zamyka się nad nią
niczym błogosławieństwo. Potem wynurzyła się i po
łożyła na wodzie.
Zamknęła oczy, pozwoliła, by słońce paliło jej
twarz.
Co ja tu robiÄ™?
To, czego chce Diego Saez, odpowiedziała sobie.
Wyszła z basenu, wytarła się. Było jej za gorąco.
Trzeba wrócić do klimatyzowanego apartamentu.
Owinęła się sarongiem i poszła.
Na progu apartamentu stanęła w pół kroku. Diego
Saez wrócił.
Wygodnie rozparty na kanapie, oglądał w telewi
zji notowania giełdowe.
Spojrzał na nią.
Twarz miał nieodgadniona.
Ale coś zabłysło głęboko w jego oczach, gdy
przesuwał spojrzenie po jej niemal nagim ciele, jedy
nie w przezroczystym sarongu narzuconym na mokry
kostium.
Stała w progu, niezdolna do wypowiedzenia choć
by jednego słowa.
Sądziła, błędnie, że Diego zostanie przez cały
dzień w mieście, konferując z bankierami i innymi
ludzmi interesu.
- Dobrze spałaś? - spytał obojętnie.
Leciutko skinęła głową.
Nagle wydało jej się, że serce nie mieści się jej
w piersi, rozpiera się, ogromnieje. Chociaż w pokoju
było ciepło, jej zrobiło się zimno.
- Odpoczęłaś?
LATYNOSKI KOCHANEK 91
Tym razem nawet nie skinęła głową, bo oddech
zamarzł jej w gardle.
Poczuła, jak zaczyna ogarniać ją panika.
Diego wstał.
Portia nie poruszyła się, stała jak zamurowana.
Podszedł do niej.
Serce jej waliło. Jak osaczonemu jeleniowi, wal
czącemu o życie.
Wyciągnął do niej rękę. Zesztywniała, powietrze
w płucach stężało. Diego dotknął sarongu.
- Bardzo ładny. Wychodziłaś po zakupy?
Pokręciła głową. Jego ręka opadła.
- Więc idz po południu. Potrzebujesz ubrań,
a zwłaszcza wieczorowych sukni. Dziś idziemy na
przyjęcie. Kup sobie coś odpowiedniego. Znasz Sin
gapur?
Znów pokręciła głową.
- Więc po prostu wymień recepcjoniście swoich
ulubionych projektantów, a samochód cię zawiezie
do ich sklepów. Chcesz, żeby ktoś z personelu z tobą
pojechał?
Tym razem zdobyła się na odpowiedz.
- Nie, dziękuję.
- Przywiozłaś jakąś biżuterię?
Przez chwilę wydawało jej się, że z niej kpi, ale on
mówił dalej:
- Więc postaraj się, żeby sukienka pasowała do
brylantów.
- Nie będziesz mi kupował biżuterii! - wybuch-
nęła.
Uśmiechnął się kpiąco.
92 JULIA JAMES
- Dlaczego nie? Przecież już kupiłem ciebie.
I wasz rodzinny bank. I siedzibę rodową. Sprzedałaś
mi się, nie pamiętasz? Co wobec tego wszystkiego
znaczy jakiś klejnocik? A skoro już o tym mowa...
Wyciągnął rękę i rozwiązał węzeł sarongu. Mate
riał opadł na podłogę.
W jego ciemnych oczach zapaliły się ognie. Po
czuła się tak, jakby była naga. Mokry kostium pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- I Ching The Book of chance Translation by James Legge 1882
- James Axler Deathlands 051 Rat King
- James Fenimore Cooper The Red Rover [txt]
- James Axler Deathlands 035 Bitter Fruit
- James Axler Deathlands 026 Shadowfall
- James H. Schmitz The Hub Dangerous Territory
- James P. Hogan The Multiplex Man (BAEN)
- Curwood James Tajemnica Johna Keitha
- 0065. James Ellen Zatoka miłości
- Najpić™kniejsze opowieśÂ›ci 14 Gdzie jest Turbinella Sandemo Margit
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.