[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chorować!
— Jak człowiek jest chory, to jest chory. Bez względu na to, gdzie pracuje! — oświad-
czyła stanowczo Ewa. — Wracaj do łóżka! Powiedziałam, że masz zwolnienie na trzy
dni.
— Obawiam się, że to, co zrobiłaś, Ewo, nie zadziała na moją korzyść — stwier-
dziłam i przykryłam się kołdrą aż po czubek głowy. Pierwszy raz w życiu nie miałam
ochoty z nią rozmawiać.
Po kilku godzinach obudził mnie zapach gotowanego rosołu i cudownie aroma-
tycznych przypraw.
89
Ewa podała mi obiad do łóżka. Czułam się głupio. Przecież jestem zdrowa, a Ewa
powinna być na uczelni albo zajmować się swoim życiem. Czyli doktorem Larneckim.
Bardzo, ale to bardzo nie chciałam, żeby się nim zajmowała. Toteż kiedy zapytała o moje
życie intymne (to była nowość, bo choć byłyśmy bardzo dobrymi koleżankami, nigdy
nie dotykałyśmy tego tematu), zapaliły się wszystkie ostrzegawcze światełka w mojej
głowie.
— Jest OK — powiedziałam.
— Co jest OK? — zapytała niewinnie.
— No, że nie jest źle.
— Ale z czym?
— W ogóle z życiem.
— Brygida, przestań się wygłupiać. Jesteś sama, nie masz faceta, nie masz domu, nie
masz nikogo bliskiego. A kot to nie jest partner, zapamiętaj sobie!
— To mój problem! — krzyknęłam, nagle dotknięta do żywego.
— Niekoniecznie. Jak wyobrażasz sobie dalej swoje życie?
— Nic na siłę! Myślę, że w końcu znajdę jakiegoś faceta, który zatrzyma się przy
mnie dłużej niż przez pięć minut. I będzie to ktoś, kogo na pewno będę akceptowała!
A także, co jest oczywiste, on będzie akceptował wszystkie moje wariactwa!
— Masz kogoś na oku?
— Może...
— Brygida, nie oszukuj się...
— Ewo, a gdybym ci powiedziała, że moim ideałem jest twój narzeczony, to jak byś
zareagowała?
— Zastanowiłabym się...
— Nad czym? Czy warto go kochać? Warto! Czy warto mieć z nim dzieci? Warto!
Czy warto zostawić dla niego wszystko, łącznie z karierą zawodową, choćby tylko po to,
aby rodzić mu te dzieci, stworzyć rodzinę i dom? Warto! Czy warto pójść z nim na ko-
niec świata, jak mówiły nasze babcie? Warto! No i co? O co jeszcze chcesz mnie zapy-
tać? Czy zakochałam się w nim? Jeszcze nie. Ale mogłabym! Jeśli chcesz go zatrzymać,
jeśli chcesz być z nim na zawsze, to zrób coś szybko, bo za chwilę może być za późno!
— Zastanawiam się...
— Jasne! Ewa, podobno to ty miałaś zadawać mi pytania, które uleczą moją chorą
duszę w cudowny sposób. Teraz ja mówię do ciebie. Dziewczynko! Ze mną wszystko
jest OK! Natomiast ty musisz szybko wracać do domu i czekać na niego. Bo może po-
jawić się pielęgniarka albo pacjentka z niewinnym bukiecikiem fiołków, który zniszczy
twój świat!
— Brygida?! — Patrzyła na mnie oczami ogromniejącymi z przerażenia i niepew-
ności. Wiedziałam, że go kocha i że jest bezradna. — Czy ty to mówisz poważnie? — Jej
głos drżał.
90
— Tak. Wracaj szybko do domu, ja sobie poradzę. To ty jesteś zagrożona, ponieważ
nigdy nie przyszło ci do głowy, że taka sytuacja byłaby w ogóle możliwa, prawda?
— Dziękuję ci, Brygida. — Ewa była spłoszona i zagubiona.
Wstałam, nałożyłam szlafrok i zapytałam, jaki jest dzień tygodnia.
— Wtorek, wpół do piątej. Bardzo długo spałaś — powiedziała Ewa, pakując do
małej torby podróżnej swoje rzeczy. — Brygida, tu masz leki, które Piotr zalecił. I bardzo
cię proszę, zostań jeszcze przynajmniej jutro w domu, dobrze?
— Postaram się, ale niczego nie obiecuję — odparłam, sama dziwiąc się swojej sta-
nowczości.
„To po tych tableteczkach tak dobrze śpię” — pomyślałam.
Wkrótce trzasnęły drzwi, za którymi zniknęła Ewa, moja najlepsza koleżanka ze
szkoły, bardziej zagubiona niż ja z całą moją samotnością i drobnym inwentarzem.
Najważniejsze jest to, że miałam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Do pew-
nego momentu, powiedzmy! Bo dlaczego to ona ma mieć doktora Larneckiego, a nie ja?
Trzeba było odbić jej tego Larneckiego! I pójść za nim na koniec świata!
Ty głupia blondynko! Nie pomoże ci malowanie włosów na dowolnie wybrany
kolor! Do końca życia pozostaniesz tylko blondynką!
17.00. Zjadłam małe co nieco. Jajecznicę na boczku i pomidorach. Mniam! Dobrze,
że wczoraj zrobiłam zakupy, bo chorowanie przy pustej lodówce byłoby równoznaczne
ze śmiercią głodową. Właściwie zakupy zrobił doktor Larnecki. Piotr... Moje dwa we-
wnętrzne demony dopadły mnie:
— Przestań o nim myśleć, Brygido, bo to się źle skończy!
— Tylko przez chwilkę.
— To może być zgubna chwilka!
— No to mniej niż chwilkę. Wyobraźmy sobie, że to nieprawda, że zostałam wnie-
siona na noszach. To sam Piotr wniósł mnie na własnych rękach? A ja tuliłam się do
niego i nieświadomie rozchylałam usta do pocałunku...
— Już to widzę, jak cię wnosi, uginając się pod ciężarem sześćdziesięciu czterech ki-
logramów plus bezwładność!
— To wszystko przez te kalorie!
17.30. Leżę w łóżku i myślę o tych przeklętych kaloriach. Sądzę, że kalorie to takie
małe robaczki. Właśnie czuję, jak pełzają po moim ciele. Każda szuka miejsca na zbu-
dowanie igloo z komórek tłuszczowych.
17.40. Telefon. Dzwoni Paweł, żeby zapytać, jak się czuję, czy może trzeba mi
w czymś pomóc, przynieść jakieś owoce, nie powinnam martwić się kolejnym nume-
91
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Herodoto_de_Halicarnaso Los_Nueve_Libros_De_La_Historia_V
- Christie Agatha A.B.C
- Frederik Pohl Heechee 4 Annals of the Heechee
- Zelazny Roger Amber 09 Rycerz Cieni
- Barry Sadler Casca 06 The Persian
- Sword of the Gael Andrew J. Offutt
- Childe 01 Dorsaj
- Diana Wynne Jones śÂwiaty Chrestomanciego I Zaczarowane śąycie (5)
- Ann Yost That Voodoo That You Do [Wild Rose] (pdf)
- Sarah Winn The Silver Heiress
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bhp-bytom.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.