Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdzie masz zbiorniki z paliwem, zrównam z ziemią ten nędzny przybytek. Z ciebie też wiele nie zostanie. Daję
słowo! Muszę stąd wyjść z informacjami, i wyjdę. A ty nie musisz wychodzić. Wszystko jasne?
Pouncy szarpnął się, ale ułożony był w wyjątkowo niesprzyjającej dla siebie pozycji. Przekręcił głowę i zerknął na
soczewkę. Krótka ścieżka czarnego zwęglonego plastiku dotykała już niemal brzegu jego dłoni.
Ziewnąłem nieelegancko i potarłem czoło. Czując na sobie przerażone spojrzenie więznia, przymierzyłem się do
telefonu. Miał wystarczająco długi przewód, wobec czego nie urywałem go, tylko rzuciłem nim w szybę. Kiedy
rozsypała się i zapadła cisza, wyjaśniłem:
 Będzie ohydnie śmierdziało. Trochę świeżego powietrza nam się przyda. Masz jakiś alkohol?
Zostawiłem go sam na sam z wiązką inwektyw, którą starał się ułożyć jak najprzemyślniej. Wyjąłem z lodówki wozu
dwie puszki piwa; jedną wypiłem od razu, a z drugą w dłoni wróciłem do biura Pouncy ego. Szarpnął się odsuwając
dłoń spod plamki skumulowanego słońca. Na razie udało mu się zrobić to kosztem wrzynających się w przeguby
więzów. Pstryknąłem w dno puszki spieniaczem.
 Powiedziałem już  jęknął.  Nie widziałem faceta od kilku lat. To prawda. Pytała mnie o niego policja, chyba pięć
dni temu. Wszystko im powiedziałem. Wszystko& Jezu-z-zuu!&
%7łar musnął jego dłoni łyknąłem z puszki i jeszcze raz ziewnąłem.
 Puść mnie!  wrzasnął.  Ty sadysto!
 No?!  ryknąłem podrywając się z krzesła.  Jeszcze raz mi to powiedz!  zagroziłem.
Zamilkł, to znaczy zaczął jęczeć. Widziałem, że ustawiona na blat plamka żaru
na jego dłoni rozproszyła się i właściwie nie sprawiała mu bólu. Skowyczał mimo to szczerze. Napiłem się piwa.
 Nie wiem  wydusił przez zaciśnięte zęby.  Nic nie wiem. Nie widziałem tego gnojka& Nawet policja mi
uwierzyła.
 Policja to policja  rzuciłem filozoficznie.  A ja to ja& Coś mi się wydaje, że niezbyt precyzyjnie ustawiłem
soczewkę&
Sięgnąłem do statywu i zacząłem manipulować pokrętłami.
 Zaraz to ustawię&  stęknąłem, okręcając śrubę  i zajmę się& zbiornikami. No, puściła, franca 
poinformowałem Pouncy ego.  Teraz będzie lepiej.
 A-a-a!  rozdarł się gdy tylko plama ułożyła się na wierzchu dłoni.  Dość!!! Powiem!
 E tam!  machnąłem dłonią.  Jak nic nie wiesz, to co mi możesz powiedzieć? Przejdę się do&
 Nie-e! Powiem! Powiem& Wynająłem Culpa! Szybko! Zabierz pan to świństwo.
Strąciłem statyw ze stołu i przysunąłem się tak żeby Pouncy mógł patrzeć na mnie.
 No, to biegiem. Szanuj mój czas i nerwy. Hę?
 Powiem& O Jezu& Dwa tygodnie temu& Może szesnaście dni& Zadzwonił do mnie ktoś& Nie wiem, kto&
Naprawdę!  Unosił jak tylko się dało spoconą twarz.  Nie kłamię!  krzyknął widząc, że wstaję.
Odwiązałem długie kawałki sznura. Mógł teraz siedzieć, mógł poruszać rękoma. Wyjąłem z wewnętrznej kieszeni
bluzy biffaxa i ułożyłem na swoim udzie. Ayknąłem piwo.
 Pokaż rączkami, gdzie mieszka bozia. I gadaj!  Uniósł posłusznie ręce.
 Głos w słuchawce najpierw powiedział mi, że wie, czym się zajmuję&
 A propos, czym?  zainteresowałem się.
 No przecież szmugiel  zdziwił się.  Co się da, ludzie, egzotyczne zwierzęta, czasem trochę konopianki&
 Dobra, i co dalej?
 No więc ten facet powiedział, że potrzebuje kogoś do szybkiej jednorazowej roboty. Zapłaci dobrze i mnie też
coś spłynie. Zapytałem, co to za robota, ale on się roześmiał i powiedział, że szczegóły omówi z wykonawcą, no to
przestałem się dopytywać. Wtedy on powiedział, czego szuka. Miał to być ktoś w potrzebie, dość
zręczny i najlepiej żaden mój znajomy. Musiałem się chwilę zastanowić, ale akurat podchodził do lądowania flyer i
przypomniałem sobie Culpa Manktelowa. Powiedziałem rozmówcy to nazwisko i ostatni adres. I to tyle.
Następnego dnia dostałem dwie setki. Wszystko&
 Kilka dni temu mogłeś je jeszcze wydać na kwiaty dla Culpa. Teraz to już nawet na to za pózno& 
powiedziałem.
 Cu& Culp?&  zająknął się.
 Culp! Culpi&  przedrzezniałem go.  Wystawiłeś swojego kolesia. Kręci teraz beczki dla świętego Piotra&
 A ja?.,  jęknął.
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Miał rację.
 No& Skoro żyjesz&
 Nie było mnie tu przez ostatni tydzień  wyjaśnił szybko.
 No, to uważaj, żeby słowo  ostatni nie nabrało nieprzyjemnego dla ciebie znaczenia  poradziłem. 
Przypomnij sobie dobrze, czy to wszystko co wiesz? Bo sądzę, że jeszcze&
 Nie! Przysięgam! Nic więcej. Ja& Ja byłem pewien, że ten ktoś potrzebuje pilota. Nawet bąknąłem coś, że ja też
mógłbym polecieć, ale tylko się roześmiał&
 A forsa? Jak przyszła?
Potrząsnął głową, rozchlapując dookoła krople potu i wody.
 Znalazłem na biurku. Byłem w mieście i znalazłem, jak wróciłem.
Wstałem i przeciągnąłem się. Pouncy wytrzeszczył oczy i otworzył usta.
 Bardzo to jest niespójne  rzuciłem w stronę rozbitego okna  Zostawię cię przywiązanego i skoczę w jedno
miejsce, a ty się przez ten czas zastanów. Jak wrócę, jeszcze pogadamy&
 Przysięgam&
 Dla kogo pracujesz?
Pokręcił przecząco głową.
 A tam!  machnąłem ręką.  No, to poczekaj, aż przyjdzie tutaj facet nie tak jak ja, po informację, tylko żeby
pozamiatać&
 Nie!& Powiem, kurwa, wszystko powiem! Zabiją mnie&
Wymienił dwa nic mi nie mówiące nazwiska. Zastanowiłem się chwilę i rozwiązałem go. Chlipał i rozcierał
nadgarstki i w końcu ambitnie rzucił się do mnie z pięściami Uszanowałem jego wysiłek i od razu wlepiłem średniej
mocy prosty
w szczękę. Sprawdziłem pobieżnie warsztat i dwa pozostałe budynki, ale robiłem to bez przekonania, a wyniki
były adekwatne do włożonego wysiłku. Na wszelki wypadek, wróciłem do biura i wytarłem swoje odciski palców z
biurka, telefonu oraz teleskopu, zabrałem puste puszki po piwie i odjechałem. Nikogo nie spotkałem w alei
Zwiatło-Cień, w ogóle minął kwadrans w samotności, zanim wyprzedziła mnie jakaś lancia. Na autostradzie
włączyłem się do sieci sterującej i pognałem na południe. Droga była prosta i całkiem przyjemna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.