[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potrzebują pobożnej, wskazywanej przez Kościół prawicy. %7łe tylko około 6 procent Narodu
popiera niepodległość, patriotyzm, odrazę do komuny. %7łe zaledwie około 10 procent
społeczeństwa chce zmian, reform, dostrzega walor samoorganizacji i harmonijnej
współpracy. I że ostateczny wybór dokonany przez Polaków nijak się ma do dominujących
wśród nich wyobrażeń na własny temat.
No właśnie - czyżby odzyskana wolność nie była dla Polaków najważniejsza? Czy
pragną, żeby im znów zorganizowano życie jak dawniej, tyle że z mnogością towarów? Czy
są zbolszewizowani?
l czym właściwie jest ta demokracja, tak powszechnie akceptowana jako gwarancja
sensowności zbiorowych decyzji? Po wojnie komuniści ją zlikwidowali, bo uznali, że nigdy
nie uzyskaliby zgody społeczeństwa na swe eksperymenty, potem latami podejmowali
decyzje, które owocowały nonsensami i też uważano to za skutek rządów
niedemokratycznych. Demokracja odebrała władzę małej niekontrolowanej grupie i dała ją
wszystkim, by decydowali większością. A oni znów wybrali ludzi PZPR.
Czy zatem większość zawsze siłą rzeczy ma rację i wybiera na pewno to, co
najlepsze?
Od pięciu lat największy problem powyborczy mają ci, którzy zwykli o żyjących
między Odrą i Bugiem mówić "Naród", mniejszej przykrości doznają używający raczej
określenia "społeczeństwo", zaś najrzadziej jest ona udziałem tych, którzy patrzą na nas jak
na "populację" gromadząc wiedzę o warunkach życia, wykształceniu, poglądach.
Słowo "naród", zwłaszcza wymawiane z dużej litery, nie służy do analizy i opisu, ale
do przywoływania ideału: pewnych wartości niekwestionowanych, które krzepią serca,
przypominają oczywiste powinności, wzmacniają wspólnotę. Są to w naszym przypadku
głównie wartości rycersko-heroiczne zapisane w nas mocno, tak, by w razie potrzeby odegrać
rolę mobilizująco-jednoczącą. A potrzeba ta to zagrożenie na
189
tyle wyrazne, by porzucić powszednią krzątaninę i bronić prawa do niej. Gdy
zagrożenia oczywistego, powszechnie dostrzeganego nie ma, owe wartości stanowią przekaz i
znak, a ich miejscem jest szkoła i święto. Przekazuje się je następnemu pokoleniu i
przywołuje w chwilach uroczystych, by przez moment przeżyć więz wspólną, przypomnieć,
że coś nas łączy ponad codzienność.
"Społeczeństwo" nie musi się łączyć jedynie z przymiotnikami pozytywnymi,
dotyczącymi w dodatku przymiotów bohaterskich. Oznacza ono naszą zbiorowość jako
pewną całość, która gromadzi różne doświadczenia, na którą oddziałują rozmaite bodzce i
która reaguje zależnie od tych stymulacji.
,,Naród" to Polacy walczący o wolność, "społeczeństwo" to raczej Polacy trwający,
pracujący, ulegający demoralizacji, mobilizujący się do oporu, łudzący się nadzieją, to znów
ostrożni i nieufni.
"Społeczeństwo" - to słowo w pół drogi między najwyższym, odświętnym poziomem
identyfikacji, czyli "narodem" a beznamiętnym opisem dotyczącym "populacji".
"Populacja" to my jako przedmiot oglądu nieemocjonalnego. I o ile opisy Narodu i
Społeczeństwa usiłują znalezć i nazwać cechy nam wspólne, istotne, szczególnie znaczące, o
tyle badanie populacji pokazuje spektrum różnic dzielących nas w każdej sprawie.
Najgorętsze publicystyczne, polityczne spory dotyczą nas jako całości (Polacy nigdy,
społeczeństwo zawsze...), postrzegają nas wciąż jako jedność zmagającą się z nawałą lub z
opresją, ze złem zewnętrznym lub wewnętrznym, z losem niełaskawym. A wszystkie badania
opinii, przekonań wprowadzają w tę wizję zjednoczonego wysiłku kompletne spustoszenie.
Różnimy się zasadniczo w kwestii religijnych dogmatów i oceny stanu wojennego; różnimy
się stosunkiem do PRL-u, do odzyskanej wolności, do prywatnej własności, do Zachodu i do
Wschodu.
Tyle że z owym pożądanym przecież pluralizmem nie umiemy sobie poradzić - jakby
walka o prawo do niego służyła tylko do odebrania monopolu PZPR i oddania go drugiej
stronie. Teraz po naszej stronie linii dawnego frontu trwają zacięte zmagania o
wyeliminowanie obcych poglądów. Pluralizm postrzegany jest jako faza przejściowa. Dla
niektórych harcowników to tylko etap przed ostateczną wygraną, dla postronnych i
zmęczonych - to dowód niedojrzałości; rozdrażnienie zwykłych ludzi na rządzących z reguły
kończy się wezwaniem do zakończenia kłótni i zabrania się za rozwiązywanie problemów.
T
190
Jak wiadomo, przodujemy w Europie w niskiej samoocenie. Nie podobamy się sobie
w odmiennościach i konfliktach, wstydzimy się nierówności, które nas podzieliły, nie lubimy
swego groszoróbstwa, dorabiania się, rywalizacji. Polszczyzna tak giętka, gdy chodzi o surmy
i groby, jest nieporadna, gdy idzie o zjadanie chleba i zarabianie na masło do niego.
Różniliśmy się zawsze - są na to ślady w historii, ale dokonaliśmy retuszu naszego
wizerunku: na przykład Polak 1863 roku to oczywiście Grottgerowski szlachcic z leśnej
partii, a nie chłop wiozący rannego powstańca na odwach.
Ze swych dziejów wypreparowaliśmy pewien trwały wątek czyniąc zeń rdzeń
wspólnej tożsamości. Oglądając się za siebie, widzimy bohaterskie zrywy na przemian z
upartym trwaniem i ten obraz wiecznego oporu ciągle służy nam do tych sądów
uogólniających, które co raz stają w sprzeczności z decyzjami Polaków występujących w roli
elektoratu.
Tymczasem naprawdę od dwustu lat w każdej generacji ci, którzy wypełniali
narodową powinność, stanowili znikomą mniejszość. Większość nie tylko nie dołączała, ale i
znajdowała liczne argumenty przeciw. "Jebał was pies!" - odkrzykiwali im Legioniści, którzy
akurat wygrali. Bojownicy spraw przegranych nawet takiej satysfakcji nie mieli. Zwycięstwo
odnosili dopiero zza grobu, kiedy to ich czyny zawłaszczali sobie zjadacze chleba i walkę z
zaborcą, najezdzcą i okupantem, poniesione w niej ofiary i cierpienia wpisywali we własną
historię. I taka się nam ona jawi - bohaterska i piękna.
W przerwach między zrywami wysiłkiem nielicznych elit dokonywało się
przekształcanie społeczeństwa. W edukacji, higienie, organizacji pracy następowały
przemiany zwane niegdyś postępem, dokonywane zawsze z trudem, zawsze przeciw
większości. Bo tych niespokojnych, chcących robić coś lepiej, inaczej, jest niewielu. Są
niezbędni społeczeństwu do istnienia tak, jak niezbędne są oczywiście i te masy zwykłych
ludzi opornych wobec zmian, ludzi, których należy poruszyć, przekonać, popchnąć ku
nowemu.
Te masy były przedmiotem presji władzy obcej i pół obcej i przedmiotem zabiegów
zbuntowanych wobec niej elit. Masy ruszczono, niem-czono, sowietyzowano - a z drugiej
strony oświecano, przekonywano do narodowej sprawy, cywilizowano, buntowano, uczono
samoobrony.
Pamiętać też trzeba, że gdy na Zachodzie niższe warstwy sukcesywnie poszerzały swe
prawa obywatelskie, np. wyborcze, u nas pan
owała
191^
jeszcze świadomość w istocie feudalna. Przeorała ją dopiero II wojna, a potem nowy
ustrój, w którym nadto zarówno propaganda, jak i bunt przeciw władzy dał masom poczucie
prymatu. Tak naprawdę to samodzielnym podmiotem stały się dopiero w 1989 i tę, jakże
pózno uzyskaną, pełnoprawność demonstrują w kolejnych wyborach ku osłupieniu. Przede
wszystkim ku osłupieniu Kościoła, elit intelektualnych, partii wyrosłych z Sierpnia. Różnią
się one tym, że używają albo słowa "naród", albo "społeczeństwo" - ale jednako zakładają, że
dla takiego bytu oczywiste jest dążenie do wolności, sprawiedliwości, sensownej współpracy,
efektywności wysiłku itd. Sprawdziły to wszak w czasie zmagań z totalitarnym komunizmem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDĹUG ĹWIÄÂTEGO JANA
- JavaScript.Cwiczenia_Praktyczne_ _M.Lis
- Milan Ryzl Parapsychologia praktyczna
- KrĂłl MaciuĹ Pierwszy Janusz Korczak
- Conrad Joseph Karain
- Ann Somerville [A Fluffy Tale 02] Warm and Fuzzy [MM] (pdf)
- Courtney Breazile [Immortal Council 04] Mating Call (pdf)
- Anne McCaffrey Doona 3 Treaty on Doona
- Alyx J Shaw A Strange Place in Time 1 The Recalling of John Arrowsmith
- Campbell Bethany Wystarczy uwierzyc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bhp-bytom.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.