[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W tej samej chwili z korytarza doleciały jakieś głosy.
- Spodziewasz się kogoś? - spytała Maria.
- Nie. - Indianne podniosła się i poszła zobaczyć, kto przyszedł.
Usłyszawszy śmiech, Maria od razu rozpoznała głos
Elen.
- Ty tutaj? - powitała ją żona 01ava, zatrzymując się w drzwiach, a
uśmiech na jej ustach niemal natychmiast zgasł.
- Jak widać - odpowiedziała krótko Maria, ale wi-
153
dząc zdziwione spojrzenie Indianne, dodała nieco lżejszym tonem: -
Musimy się spotykać od czasu do czasu, by wymienić się nowinkami.
Nie chciała, by Indianne domyśliła się, że coś jest nie tak.
- To prawda - uśmiechnęła się sztucznie Elen i usiadła na krześle. - Jak tu
pięknie pachnie! - dodała i pochyliła się nad stołem, by popatrzeć na
ciasto. - Sama piekłaś?
- Nie - pokręciła głową Indianne. - To moje służące się tym zajmują, choć
staram się też włączać do prac domowych. W Heimly wszystko dobrze?
- Bardzo dobrze - odparła Elen z uśmiechem i, unosząc podbródek,
spojrzała z ukosa na Marię.
- Nie rozumiem. - Indianne uniosła brwi.
Elen zamilkła, jakby chciała przedłużyć moment napięcia. Służąca
przyniosła tymczasem filiżankę dla Elen i zaraz zniknęła.
-Wygląda na to, że niebawem powiększy się nam rodzina - rzekła Elen.
- O! - rozpromieniła się Indianne. - Opowiadaj!
- Spodziewam się dziecka - oznajmiła Elen, gładząc się po brzuchu i
zerknęła triumfalnie na Marię.
Ta zaś poczuła się tak, jakby cała krew odpłynęła jej z głowy. Elen urodzi
dziecko? Jeśli to prawda, ojcem dziecka nie może być Amund, bo byłaby
już w szóstym miesiącu.
Gdzieś z daleka doleciał do niej wybuch radości Indianne.
- Gratuluję, Elen. Pomyśl tylko, zostanę wreszcie ciocią! Ciocia Indianne,
czyż nie brzmi to ładnie?
- Wspaniale - przytaknęła Elen. - Mamy nadzieję, że urodzi się chłopiec,
dziedzic, który przejmie po nas dwór.
- Och, głuptasie - zaśmiała się Indianne. - Do tej pory minie jeszcze wiele
czasu. Mówisz tak, jakbyście byli już staruszkami.
154
- No, wiesz, dobrze mieć spadkobiercę.
Na twarzy Marii zastygł uśmiech. Aż bolały ją szczęki od udawania. Jak
długo zdoła to wytrzymać? Ołav spodziewa się syna, dziedzica Heimly.
Robili to z Elen! Czy jej także szeptał słowa pełne miłości? Zanurzając
palce w gęstych włosach, całował ją namiętnie? Czy pieścił jej piersi
zachwycony, mówiąc, że nikt nie ma piękniejszego ciała? Zazdrość
przyprawiała ją o mdłości. Elen i 01av będą mieli dziecko, a on nie wie o
istnieniu córki. Nie wie, że jest ojcem małej Kristine...
- Pierworodny - doleciały do niej słowa Indianne.
- Owszem, możliwe, że z czasem będziemy mieli więcej dzieci - mówiła
Elen. - Często tak jest, że jak już się jedno urodzi, to potem następuje
prawdziwy wysyp.
Maria wzięła się w garść. Napiła się kawy, bo w gardle nagle całkiem jej
zaschło, i oświadczyła:
- Wspaniała wiadomość! Myśleliście już, jakie wybierzecie imię?
Indianne roześmiała się.
- Chyba jeszcze za wcześnie.
Elen zawtórowała jej śmiechem, ale spojrzenie, jakie posłała Marii,
mogłoby zabić.
Marię przeszył dreszcz. Elen wciąż była do niej wrogo nastawiona, a to
dziecko stanowiło teraz jej atut.
Nie miała pojęcia, jak zdołała zachować pozory, ale gdy Kristine zaczęła
marudzić, poczuła wewnętrzną ulgę.
- Chyba już musimy wracać do domu - rzekła i podziękowała uprzejmie
za poczęstunek. - Miło było po-
A
rozmawiać - dodała, wstając od stołu. Ubrała się pośpiesznie, po czym
włożyła ubranka córeczce.
- Zajrzyj wkrótce znów do mnie, Mario - poprosiła Indianne.
- Ja też zapraszam. Wiesz, gdzie mieszkam - odpowiedziała, ale nie
zdobyła się na to, by skierować te same słowa do Elen.
150
W drodze powrotnej do domu czuła się tak, jakby w żołądku ciążył jej
kamień. Ołav nigdy do niej nie należał, ale dopiero teraz zrozumiała z
całą mocą, że straciła go na zawsze.
Rozdział 13
Elizabeth zdawało się, że nigdy nie przestanie płakać, a głęboka żałoba w
końcu doprowadzi ją do całkowitego załamania. Nic nie pomagały
zapewnienia Jensa, że z czasem będzie lepiej, ani słowa Helenę, która ją
przekonywała, że czas leczy wszelkie rany. Nocami śniły jej się
koszmary, a za dnia kryła się, by móc rozpaczać w samotności. Na
zewnątrz przywdziała nieprzeniknioną maskę. Wszyscy chwalili
Elizabeth, że jest silna, ona jedna wiedziała, że to nieprawda. Ona, no i
może jeszcze Jens. Tylko on znał ją na tyle dobrze, by się domyślać, co
czuje w głębi serca.
Ale powoli, powoli, prawie niezauważalnie, uporała się mimo wszystko z
największą rozpaczą. Znów potrafiła wspominać Kristiana z radością, a
nie wyłącznie ze łzami. Tęskniła za nim wciąż równie silnie i nadal
świadomość, że już nigdy go nie zobaczy, przyprawiała ją o ból. Była
jednak w stanie wypowiedzieć jego imię bez bolesnego ukłucia w sercu.
Zdarzało się też często, że śmiała się wraz z innym i z wypowiedzianego
kiedyś przezeń żartu i bawiły ją zdarzenia, w których uczestniczył.
Wielką pociechę stanowiła dla niej nadzieja, że kiedyś znów się spotkają.
A póki co, uznała za swój obowiązek dopilnować Williama, póty nie
dorośnie i się nie usamodzielni, a także wydać Ane za mąż za Trygyego i
zapewnić młodym dobry start w życie.
151
Nie chciała ich opuszczać, póki się nie zestarzeje i nie nasyci życiem. A to
jeszcze trochę potrwa.
Tego dnia, pod koniec maja, we dworze zapanowało ożywienie. Czekali
na przybycie lensmana, który miał odczytać testament. Przed jego wizytą
należało więc przygotować wszystko tak, by mogło się to odbyć zgodnie
z prawem.
Elizabeth miała pracowite służące, ale mimo wszystko najbardziej ufała
sobie, dlatego też musiała wszystkiego osobiście doglądnąć. W salonie
ustawiono osobny stół, przy którym miał usiąść lensman i rozłożyć tam
swoje dokumenty. Naprzeciwko stał rząd krzeseł, a obok drugi stół, przy
którym zaplanowano poczęstunek
Elizabeth czuła w sobie lekki niepokój. Słyszała, że przy odczytywaniu
testamentu mogą wyniknąć niekiedy szokujące niespodzianki. Czy
Kristian coś ukrywał? Może jakieś dziecko, o którym nie miała pojęcia?
A może okaże się, że dokonał podziału majątku, który choć zgodny z
prawem, wyda im się niesprawiedliwy? Zawstydziła się własnych myśli i,
rozkojarzona, poprawiła obrus. Frapowało ją, dlaczego Kristian tak
wcześnie sporządził testament. Przecież był jeszcze młody, miał zaledwie
trzydzieści dziewięć lat i rzadko chorował.
- Mogę posiedzieć z wami, jak będzie czytany testament? - zapytał
William.
Elizabeth drgnęła, bo nie słyszała, kiedy syn wszedł do salonu.
- Możesz. Wszyscy będą, wiesz.
- A potem dostaniemy sok?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graves_Robert_ _Corka_Homera
- Angelsen Trine CĂłrka Morza 24 Obcy
- Mezczyzni wola uwodzicielki Jak ich zdobywac
- A Priceless Proposal 1 The Billionaire's Gamble Holly Rayner
- PS29 Pan Samochodzik i Kaukaski Wilk Miernicki Sebastian
- Loius L'Amour The_Walking_Drum_v1.0_(BD)
- Goldberg Lee Detektyw Monk jedzie na Hawaje
- pp transkrypcja
- cicero_de_natura_deorum
- Treverec_Gwen_ _Rosalie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- worqshop.xlx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.