[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieśmiertelnej Róży Luksemburg?”. Vaculić odparł: „Natychmiast!”. Dziadek powiedział:
„Za okupacji tak samo mizdrzyła się do Niemców!”. Vaculić odwrócił się do dziadka i
powiedział cicho: „Co było, to było”.
Porucznik Vaculić zapytał: „Czemu nie pójdziecie oddać krwi, która jest tak pilnie
potrzebna?”. Mama powiedziała: „Znowu?”, z myślą o wielu historycznych rozlewach krwi.
Tata wstał i oświadczył: „Idę!”. Dziadek go ostudził: „Tam nie jest potrzebny alkohol”. Ciotki
udały się do szpitala wojskowego, ale obydwie zemdlały i krwi od nich nie wzięto.
Poszliśmy odśnieżać tory tramwajowe, musiałem się oderwać od pisania wzruszających
wierszy. Towarzysz Jovo Sikira powiedział: „Jeżeli coś w tobie jest, to prędzej czy później
wytryśnie, bez względu na wszystko”. Towarzysz Abas oświadczył: „Teraz najważniejsze jest
odśnieżenie torów tramwajowych i wyłapanie wrogów ludu!”. Mama powiedziała: „Naszym
jedynym wrogiem są uparte insekty, które tępimy flitem”.
Nosiłem przy sobie zeszyt w twardej oprawie; przedtem na czarnej okładce było napisane:
„Ćosić, towary kolonialne, Virovitica”, ale wszystko to zamazałem. Mama mi pogroziła: „Kto
et pozwolił wziąć cenną księgę rozchodów twego nieszczęsnego ojca?”. Dziadek stanął po
mojej stronie: „Co po księdze, skoro ze sklepu nie została nawet puszka sardynek?”.
Zacząłem więc pisać w księdze pracę domową zadaną przez Simo Tepcziję, naszego
sekretarza, kogoś w rodzaju nowego profesora, ale o wiele groźniejszego.
Pewna dziewczynka z warkoczykami spytała: „Czemu jesteś takim znanym poetą?”.
Odpowiedziałem: „Nie wiem”. Mała towarzyszka z warkoczykami zaczęła od poezji, a
skończyła tak: „Czy to prawda, że ty jesteś niewinny?”. Odpowiedziałem wymijająco:
„Pochodzę z drobno-mieszczańskiej rodziny...”. Towarzysz Abas powiedział: „To minie”.
Voja Blosza pouczył mnie, co powinienem jej odpowiedzieć, ale było już po fakcie.
W komitecie powiedziano: „Byle naprzód!”. Odpowiedziałem: „Ja się staram”. Towarzysz
Abas powiedział: „Musisz wszędzie nasłuchiwać głosu wroga, obowiązkowo!”.
Powiedziałem: „Tak jest!”. Właśnie zaczęła się akcja wypisywania wapnem na asfalcie
wielkich haseł; usiłowałem wyrazić je w formie wierszy, i to rymowanych. Mój kolega Igor
Czernievski pokazał mi zeszyt, w którym było napisane: „Chyba się zabiję!”. Spytałem: „To
z jakiejś powieści?”. Opowiedział: „Nie, z głowy”. I dodał: „Czyżbyś nigdy nie myślał o
samobójstwie?”. Odpowiedziałem: „Nigdy”. O takich rzeczach pisano w różnych książkach,
ale w życiu było inaczej. Porucznik Vaculić popił sobie, zsunął czapkę na tył głowy i zaśpiewał
piosenkę ludową Chory leży chłopak miody. Potem oświadczył: „Jeżeli ta sprawa się
rypnie, pamiętaj, że to nasza wina, bo nie musiało tak być”. Powiedziałem: „Będę pamiętał”.
Towarzysz Jovo Sikira dziwił się, że przemawiam z głowy. Pewna towarzyszka w okularach
też umiała wiele rzeczy na pamięć, ale o niej mówiło się: „Potknęła czytankę!”, a o mnie: „To
dopiero głowa!”. Wszyscy doskonale potrafili mówić o wielu rzeczach, tylko profesor
przedwojennego uniwersytetu na zebraniu komitetu blokowego oświadczył: „Nie mam nic do
powiedzenia, jestem niepiśmienny”. Mama westchnęła: „Żeby mnie tak Bóg pozwolił zostać
profesorem!”. O tym wszystkim mama napisała wiersz, dosyć smutny.
Na naszym zebraniu rozdzielono zadania. Zadania były „kulturalno-oświatowe”,
„ideologiczne” i tym podobne. Na starym planie miasta sekretarz narysował czerwonym
ołówkiem koło. Koło było nieforemne, ale obejmowało wszystkie domy, w których
mieszkaliśmy. Sekretarz powiedział: „Oto łańcuch do przekazywania informacji”. I dodał:
„Pierwszy zawiadamia drugiego, drugi trzeciego i tak aż do końca, wszystko musi iść
błyskawicznie!”. Kalafatović mieszkał trochę dalej, przez niego koło brzydko się wygięło.
Sekretarz powiedział: „Zrobimy próbę. Każdy z was przekaże następnemu hasło, na razie
tajne”. Przypominało to zabawę w głuchy telefon, też bardzo dobrą. Najdziwniejsze słowa
zawsze wymyślał wujek. Każdy z siedzących w pokoju szeptał następnemu na ucho, co
usłyszał, a w końcu wypadało coś ni w pięć, ni w dziewięć. Sekretarz jednak powiedział z
dumą: „Czegoś takiego jeszcze nie było!”. Później wołał na nas: „Ping-pong!” albo: „Higiena!”,
a my odpowiadaliśmy: „Obecny!”.
Najgorzej wypadł ten od ping-ponga; nic nie zdziałał, powiedział tylko: „Na stole
pingpongowym spali jacyś ludzie i połamali go, bo robili dziecko. Nie ma na czym grać”.
Wszystko to było niebezpieczne, ale wesołe. Wujek powiedział: „Socjalizm to dzieciństwo
rodzaju ludzkiego, w sensie nieustannej radości”. Tata przytaknął: „I owszem”. Vaculić
opowiedział, jak to jest w Rosji.”Tam wszyscy się śmieją” - zakończył. Mama płakała, ale ze
względu na jesień. Co do ranie, nadal wykonywałem powierzone mi zadania.
Towarzysz Tepczija zawiadomił nas: „Dziś w nocy, zamiast spać, zbierzemy się, aby radzić o
najważniejszych sprawach”. Towarzysz Kalafatović, trzęsąc się z zimna, powiedział: „Może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Marshall_Paula_ _Cykl_Rodzina_Schuylerow_01_ _Utrzymanka
- Morgan Raye Rodzina Caine'Ăłw BliĹşniaczki
- Judy Campbell Wreszcie mamy rodzinÄ
- Hardy Kate SzczÄĹliwa rodzina
- Grayslake 3 Roaring up the wrong tree Celia Kyle
- Earl Emerson The Smoke Room (pdf)
- Cave Nick Smierc Bunnego Munro
- Le Guin Ursula Cykl Ziemiomorze 05 OpowieśÂci z Ziemiomorza
- Ava March Convincing Leopold [Loose Id MM] (pdf)
- Green, Simon R Nights
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.