Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jako pomoc Lewisa, a on tak się ucieszył, że cmoknął mnie w usta. Po prostu
spontanicznie wyraził radość, to wszystko.
- Oczywiście...
- Akurat wtedy Alistair wszedł do pokoju i błędnie zinterpretował to, co
zobaczył. Dzieciom często się to zdarza.
- Och, naturalnie - ochoczo przyznała Rebecca. - A ten incydent na
kanapie? - spytała niewinnie. - Jak do niego doszło?
- Tego wieczoru oboje byliśmy po prostu wykończeni. Poprzedniej nocy
Lewisa wezwano do szpitala, a ja niańczyłam rozkapryszonego Jamiego.
Usiedliśmy więc na kanapie...
- %7łeby pooglądać telewizję? - podsunęła Rebecca.
- Nie. O ile dobrze pamiętam... - Jo zawahała się, ponieważ wiedziała, jak
zabrzmi jej odpowiedz - Lewis mi chciał pokazać zdjęcia z waszego albumu.
- Naprawdę? - Oczy Rebeki, takie podobne do oczu jej córeczki, zmieniły
się w dwie nieprzeniknione głębie.
- Rebecco, nie było tak, jak może się wydawać.
- Jestem pewna, że nie - pośpiesznie zapewniła Rebecca, ale Jo zauważyła
błysk rozbawienia w jej oczach.
A kiedy pózniej siostra Lewisa bezlitośnie zażądała relacji o śniadaniu na
tacy ozdobionej dzwoneczkiem, Jo zrezygnowała z dalszej obrony.
- Muszę przyznać, Jo, że w tej sprawie popieram moje dzieci - oznajmiła
Rebecca w przeddzień powrotu Jo do swojego mieszkania. - Nic nie
uszczęśliwiłoby mnie bardziej niż ty i Lewis na ślubnym kobiercu. Naprawdę
byłam zrozpaczona, kiedy Della niespodziewanie zostawiła mojego brata na
lodzie. Bałam się, że Lewis nigdy się nie pozbiera. Och, wiem, jaki on jest:
spokojny, pełen rezerwy, ale gdy lepiej się go pozna...
- Jak ona miała na imię? - przerwała Jo.
- 116 -
S
R
- Kto? - Rebecca właśnie składała uprane rzeczy, bieliznę pościelową i
ręczniki. Teraz nagle znieruchomiała i spojrzała na Jo.
- Narzeczona Lewisa, ta, która go rzuciła.
- Della. Della Masters.
- Nie Della Latham?
- Nie... - Rebecca zmarszczyła brwi i pokręciła głową. - Ale zaraz,
chwileczkę... To może być nazwisko jej męża. Zdradzała Lewisa z jego
najlepszym przyjacielem, Johnem Richardsem, ale ten romans nie trwał długo.
Pózniej podobno wyszła za mąż za jakiegoś Philipa. Możliwe, że nazywał się
Latham. Miał firmę komputerową w Basingstoke. Ale dlaczego pytasz? Znasz
Dellę Latham?
- Chyba nie. Musiałam po prostu gdzieś zobaczyć to nazwisko -
wymijająco odparła Jo. Nie mogła naruszyć tajemnicy szpitalnych danych.
Della Latham powiedziała, że ona i Lewis znają się od dawna, lecz Jo
nawet przez moment nie podejrzewała, że właśnie Della jest kobietą, którą
kiedyś Lewis pragnął poślubić. Jej podejrzenia wzrosły, gdy Rebecca
oświadczyła:
- Della znów kontaktuje się z Lewisem. Jo z trudem przełknęła ślinę.
- Naprawdę?
- Tak. Zadzwoniła tutaj do niego i spytała, czy miałby ochotę spotkać się i
pogawędzić.
- I umówił się z nią?
- Chyba tak. - Rebecca zamyśliła się na chwilę. - Niewiele o tym mówił.
Oby tylko Della znów nie wycięła mu jakiegoś numeru.
- Sądzisz, że to możliwe?
- Och, wierz mi, Della potrafi siać spustoszenie. Pamiętaj, że
wychowałyśmy się po sąsiedzku. Wiem także, jak działała na Lewisa. Ale mam
nadzieję, że dostał nauczkę, wyciągnął odpowiednie wnioski i nigdy więcej nie
da się zwieść jej czarowi.
- 117 -
S
R
Jo miała jednak co do tego wątpliwości. Lewis ostatnio był wyjątkowo
milczący. Może dlatego, że poszedł na randkę z byłą narzeczoną? I może z tego
powodu już nie próbował zbliżyć się do niej, do Jo?
Może spotkanie z Dellą obudziło przykre wspomnienia? Zdaniem Becky
zdrada narzeczonej sprawiła, że się załamał. Może nigdy nie zdołał zaleczyć
rany w sercu. A może, z bólem pomyślała Jo, Lewis nadal kocha Dellę, a na nią,
Jo, nie zwraca uwagi wcale nie z powodu krążących po szpitalu plotek.
Może traktuje ją z dystansem, ponieważ nie chce robić jej żadnych
nadziei. Owszem, mieszkali razem, lecz tylko dlatego, że ona tutaj pracowała. A
te chwile, gdy wydawali się sobie bliscy, były tylko konsekwencją okoliczności
i nic nie znaczyły. Koniec, kropka.
I może zdrada Delli już nie wisi nad nim jak jakieś widmo. Oboje znów są
wolni i mogą ponownie ożywić związek, który dawno temu tak raptownie został
zerwany.
Tej nocy Jo spała bardzo zle.
W snach prześladował ją wizerunek Lewisa z Dellą, pózniej ścigał ją jakiś
demon bez twarzy, który w końcu ją schwytał i okazało się, że to Marcus. Rano
obudziła się z bólem głowy, była zmęczona i rozdrażniona. A poczuła się
jeszcze gorzej na myśl, że tego dnia wraca do siebie.
- Nie odchodz, Jo - pochlipując jęczała Francesca, gdy Lewis wynosił
torby i wkładał je do bagażnika samochodu Jo. - Ani ty, wujku Lew!
- Oni nas wkrótce odwiedzą - zapewniła córeczkę Rebecca. Właśnie
usiłowała posadzić Jamiego w samochodowym foteliku i zapiąć jego pasy.
Jednocześnie sprawdzała, czy dzieci zabrały wszystko, czego będą w ciągu dnia
potrzebować. - A kiedy po południu przyjedziecie do domu, zastaniecie tatusia!
To zapewnienie trochę dzieci pocieszyło, lecz gdy Rebecca odjechała z
nimi range-roverem, do tylnej szyby były przyklejone dwie przerazliwie smutne
buzie.
- Oto cena popularności - mruknął Lewis, otwierając drzwiczki auta Jo.
- 118 -
S
R
Dławiło ją wzruszenie, więc nie odpowiedziała. Nie była też w stanie
spojrzeć Lewisowi w oczy. Po prostu stała zrozpaczona, ściskając kant
uchylonych drzwiczek.
- Dzięki - powiedział, kładąc rękę na jej dłoni. - Dzięki za to, że przyszłaś
mi z pomocą.
- Dzięki za to, że mnie poprosiłeś.
Jej głos zabrzmiał chrapliwie, zupełnie inaczej niż zwykle. Oboje stali
naprzeciw siebie, a ona nagle uświadomiła sobie jego bliskość, poczuła ją każdą
komórką swego ciała. I zapragnęła, by wziął ją w ramiona i tak, jak kiedyś,
dotknął wargami jej ust. Ale nie miało tak się stać. Chwila okazała się ulotna.
Trwała tyle co mgnienie oka i Lewis zaraz się odsunął.
- Do zobaczenia w szpitalu - powiedział.
Jego głos także miał dziwne brzmienie. Chyba nawet trochę drżał, jak
gdyby to rozstanie napawało go smutkiem. Co zresztą, zdaniem Jo, absolutnie
nie mogło być prawdą, ponieważ Lewis bez wątpienia chciał jak najszybciej
odzyskać niezależność.
Tego dnia prawie nie miała okazji widzieć się z Lewisem. Zanim się
spostrzegła, jej dyżur dobiegł końca.
- Głowę dam, że nie możesz się doczekać wolności - powiedziała Pru, gdy
dowiedziała się, że Jo jedzie do swojego mieszkania. - Tylko pomyśl: żadnych
pieluch, żadnej dziecięcej paplaniny i zarwanych nocy.
Oraz żadnej radości i śmiechu, w duchu dodała Jo. %7ładnych bajek na
dobranoc i serdecznych uścisków. %7ładnych pogawędek z Lewisem, wspólnych
posiłków, zwierzeń i bliskości w środku nocy... Lista zdawała się nie mieć
końca.
Było tylko puste, ponure mieszkanie i wieczorem Jo obawiała się, że
zwariuje z powodu przerazliwej ciszy.
- Słyszałaś? - syknęła Pru, szorując obok Jo ręce przed operacją.
- Co? - obojętnie spytała Jo.
- 119 -
S
R
Nie obchodziły jej najnowsze plotki ani to, co ktoś komuś zrobił.
Wyprowadziła się z domu Cunninghamów trzy dni temu i coraz bardziej
cierpiała. Lewisa widywała rzadko, a jeśli natknęła się na niego, traktował ją
przyjaznie i uprzejmie, lecz nic poza tym. W końcu nabrała przekonania, że on
znów spotyka się z Dellą.
- Przypuszczam, że to może cię zainteresować - kontynuowała Pru,
wkładając dłonie pod strumień wody.
Jo poczuła ukłucie podejrzliwości. Co takiego Pru usłyszała? Czyżby
właśnie to, czego ona, Jo, się obawiała?
Czyżby Lewis obwieścił coś ważnego, a ona dowiadywała się o tym
ostatnia?
Jo z ukosa zerknęła na koleżankę.
- Jeśli to dotyczy Lewisa, to wolałabym raczej nie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.