Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale nie zdołał zatrzymać Alyssy.
- Mamo! - Rzuciła się naprzód.
Zaklął cicho. Wtedy zapłonęło światło, oślepiając go zupełnie.
Zerwał z twarzy noktowizor. W tym momencie chwyciło go wiele rąk.
Przewrócili go i przycisnęli do podłogi. Pół tuzina mężczyzn poruszało się
po pokoju pewnie i szybko. Widać było, że byli świetnie przygotowani i
wytrenowani. Nie bronił się. To nie miało sensu. Po chwili pozwolili mu
stanąć z rękoma skutymi kajdankami na plecach.
Tolken stał obok łkających i ściskających się kobiet.
- To była druga najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś, Wasza
Wysokość - zawyrokował.
- A pierwsza? - spytał, chociaż doskonale znał odpowiedz.
- Uprowadzenie księżniczki Alyssy, rzecz jasna.
- Nie zgodzę się z tobą. - Usiłował się uśmiechnąć. -Być może była
to najmądrzejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem.
106
RS
- Zmienisz zdanie, kiedy porozmawia z tobą książę Brandt.
Merrick spoważniał.
- Albo to jemu mina zrzednie - powiedział. Tolken i eskorta
poprowadzili Merricka i dwie kobiety przez pałacowe korytarze do
olbrzymiego, bogato zdobionego gabinetu. Za biurkiem, z kieliszkiem w
dłoni, siedział von Folke. Kiedy weszli, wstał i przyjrzał im się uważnie.
- Dobrze się czujesz, kochanie? - zwrócił się w końcu do Alyssy. -
Montgomery nie zrobił ci krzywdy?
- Dziękuję, nic mi nie jest - uspokoiła. Zaskoczył go ciepły,
serdeczny ton von Folkego. - Montgomery nie zrobił mi krzywdy.
Kiedy spojrzał na Merricka, jego spojrzenie stwardniało. Oczy
zaświeciły gniewem.
- Ukradłeś mi żonę, sukinsynu - warknął. Alyssa zadrżała.
- Skradłem ci pannę młodą - poprawił Merrick. -A to różnica.
Brandt doskoczył do Merricka, chwycił go za gardło i uderzył nim o
ścianę.
- Ona nie jest tylko panną młodą, draniu. Jest moją żoną. Ośmielisz
się zaprzeczyć?
- Twoją żoną? Do diabła, oczywiście, że zaprzeczę. -Ku radości
Alyssy, Merrick się nie bronił. Nie naraził się na kolejne uderzenia.
- Co ty wygadujesz? Zakradłeś się do mojego domu w środku nocy i
zabrałeś mi ją. Kiedy moi ludzie cię znalezli, byłeś z nią w łóżku. -
Wściekłość aż dusiła go. -Możliwe, że ją wykorzystałeś, ale to nie zmienia
faktu, że ona jest moją żoną. Ośmieliłeś się dotknąć mojej kobiety i
będziesz się za to smażył w piekle.
107
RS
- Porwałem ją, to prawda. Ale nie w środku nocy. -Mówił wolno i
dobitnie. - I, żebyś wiedział... Ona nie jest twoją żoną.
Brandt zacisnął pięści. Alyssa była pewna, że za chwilę uderzy
Merricka prosto w twarz. Lecz on się powstrzymał. Cofnął się o krok i
ciężko oddychał. Widać było tylko, jak walczył ze sobą.
- Nigdy nie skłamałeś, Merricku - odezwał się w końcu. - Mając na
względzie naszą wieloletnią znajomość i twoje zasługi dla kraju, dam ci
jedną szansę na usprawiedliwienie twoich czynów. Pózniej życie stanie się
dla ciebie bardzo bolesne. Merrick wyprostował się.
- Po pierwsze nie poślubiłeś Alyssy Sutherland. To fakt nie do
podważenia. Jeśli chodzi o usprawiedliwianie moich uczynków, doskonale
znasz powody, dla których to zrobiłem. Naród Verdonii zasługuje na
uczciwe, niezmanipulowane przez ciebie wybory. Moim obowiązkiem
było powstrzymanie cię. I dokonałem tego. Koniec historii.
- Nie zamierzam z tobą dyskutować o polityce. Może kiedyś
przyjdzie na to lepszy czas. Teraz liczy się tylko krzywda, jaką
wyrządziłeś mojej żonie, i kłamstwa, które wygłaszasz na jej temat. -
Brandt podszedł do Alyssy. - Poślubiłem tę kobietę dwa tygodnie i jeden
dzień temu. Ceremonię poprowadził biskup Varney. Po uroczystości udała
się do swojego pokoju, gdzie... przebywała przez cały czas.
- Pod strażą?
Gorący rumieniec oblał policzki Brandta.
- Byłem z nią tamtej nocy. Powinienem wiedzieć, kogo poślubiłem. -
Uniósł rękę Alyssy. - Nosi nawet moją obrączkę.
Alyssa wysoko uniosła rękę, żeby wszyscy mogli zobaczyć.
- Mylisz się, książę - powiedziała. Zdumiony, chwycił ją za rękę.
108
RS
- Co zrobiłaś z obrączką, którą ci dałem?
- Nigdy żadnej mi nie dałeś.
- Wyjaśnij to!
- Merrick ma rację. Nie brałam udziału w tamtej ceremonii. On
porwał... to znaczy, uciekłam z nim, przed ślubem.
- To niemożliwe - rzucił Brandt odruchowo. - Byłaś tu. Podczas
ceremonii. Przysięgaliśmy.
Potrząsnęła głową.
- Nie byłam. Nigdy cię nie poślubiłam.
- Kolczyki. Nadajniki naprowadzające. - Przestąpił z nogi na nogę. -
Dzięki nim cię wtedy odnalezliśmy.
- Kolczyki dałeś mi przed ślubem - sprostowała. -Przypomnij sobie.
Czy widziałeś je kiedykolwiek pózniej? Podczas ceremonii? Potem?
Podczas nocy poślubnej?
Zacisnął usta i pokręcił głową.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
- Nie potrafię ci tego udowodnić. Ale zapewniam cię, że mówię
prawdę. Poślubiłam tylko jednego mężczyznę. I to nie byłeś ty.
-Kogo? - syknął. - Montgomeryego? Wyszłaś za niego?
Merrick wyrwał się strażnikom.
- Tak, wyszła za mnie - potwierdził. - Zabieraj łapska od mojej żony!
Brandt skamieniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.