Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak mogę poprosić, skoro wszystkie moje słowa to dla niej bełkot? Po co w ogóle
miałbym ją odwiedzać? Może ty z nią pomówisz, Tenar... Widzisz przecież, jaka to bez-
czelność. àol wykorzystaÅ‚ tÄ™ dziewczynÄ™, by udawać równego mnie. UżyÅ‚ pierÅ›cie-
nia  pierścienia, który nam przywiozłaś!  jako pułapki. Nigdy się na to nie zgodzę.
Jestem gotów odwlekać rozwiązanie, opózniać odmowę, aby utrzymać pokój. Ale nic
więcej. A nawet to jest nieuczciwe. Powiedz dziewczynie, co tylko zechcesz. Ja nie chcę
mieć z nią nic wspólnego.
I wyszedł, ogarnięty świątobliwym gniewem, który powoli minął, przeradzając się
w niemiłe uczucie, bardzo przypominające wstyd.
Gdy kargijscy wysłannicy oznajmili, że wkrótce odpłyną, Lebannen przygotował sta-
rannÄ… odpowiedz dla króla àola. PodziÄ™kowaÅ‚ za zaszczyt, jaki czyni mu obecność
księżniczki w Havnorze, i obiecał, że chętnie wraz z całym dworem zaznajomi ją ze
zwyczajami, mową i manierami swego królestwa. Ani słowem nie wspomniał o pier-
ścieniu, zgodzie bądz niezgodzie na ślub.
W wieczór po rozmowie z nękanym koszmarnymi snami czarodziejem z Taonu,
Lebannen po raz ostatni spotkał się z Kargami i przekazał im list do Najwyższego Króla,
podobnie jak ambasador uczyniÅ‚ to z listem àola.
Ambasador wysłuchał go spokojnie.
 Najwyższy Król będzie rad  rzekł.
Lebannen, wygłaszając uprzejme pożegnanie i demonstrując swe dary dla króla, nie
mógł się nadziwić, z jaką łatwością wysłannicy zaakceptowali jego uniki. W końcu do-
szedł do nieprzyjemnego wniosku: Wiedzą, że jestem na nią skazany. Po czym z pasją
odpowiedział w duchu: Nigdy.
48
Spytał, czy ambasador odwiedzi Pałac Rzeczny, by pożegnać się z księżniczką.
Ambasador spojrzał na niego tępo, jakby zapytano go, czy chce pożegnać dostarczoną
wcześniej paczkę. Lebannen poczuł, jak w jego sercu znów wzbiera gniew. Ujrzał, iż ob-
licze ambasadora zmienia się lekko, przybiera czujny, przymilny wyraz. Uśmiechnął się
i życzył wysłannikom przychylnych wiatrów, po czym wyszedł z sali audiencyjnej.
Niemal wszystko, co robił, ograniczały zwyczaje i ceremonie. Jako król należał do
ludu, nie do siebie. Ponieważ jednak objął tron, który od wieków stał pusty, i pałac po-
zbawiony protokołów, zdołał wywalczyć dla siebie nieco prywatności. Ceremonie koń-
czyły się na progu jego sypialni. Noce należały tylko do niego. Pożegnał się z Dębem,
który sypiał w przedsionku, i zamknął drzwi. Usiadł na łóżku. Był zmęczony, wściekły
i czuł się dziwnie samotny.
Na szyi zawsze nosił cienki złoty łańcuszek z zawieszoną na nim sakiewką ze złoto-
głowiu. W sakiewce tkwił kamyk, zwykły czarny kawałek skały o ostrych krawędziach.
Teraz Lebannen wyjął go i położył na dłoni, zatopiony w myślach. Próbował zapomnieć
o całej tej bezsensownej sprawie z kargijską księżniczką, skupiając się na opowieści cza-
rodzieja Olchy o jego snach. Poddał się bolesnej zazdrości. Olcha popłynął na Gont,
rozmawiał z Gedem, mieszkał z nim.
Dlatego właśnie czuł się samotny. Człowiek, którego nazywał swym panem, którego
kochał ponad wszystkich, nie pozwalał mu zbliżyć się do siebie. Nie chciał do niego
przybyć.
Czy Ged sądził, że ponieważ stracił swą magiczną moc, Lebannen już go nie szanu-
je, pogardza nim?
Zważywszy, jak bardzo myśli o potędze władają umysłami i sercami ludzi, nie było to
niemożliwe. Z pewnością jednak Ged zbyt dobrze go znał i miał o nim zbyt dobrą opi-
niÄ™.
Czyżby więc, będąc niegdyś prawdziwym panem i przewodnikiem Lebannena, Ged
nie mógł znieść teraz myśli, że stał się poddanym? Istotnie, owa brutalna, nieodwra-
calna zmiana pozycji mogła być trudna do zniesienia dla starego człowieka.
Lecz Lebannen dobrze pamiętał, jak Ged ukląkł przed nim na oba kolana na Pagórku
Roke, w cieniu smoka, na oczach mistrzów, których sam był mistrzem. Potem wstał,
ucałował Lebannena i życzył mu, by władał mądrze, nazywając go władcą i najdroż-
szym kompanem.
 Dał mi moje królestwo  powiedział Lebannen do Olchy. Właśnie w tamtej chwili
podarował mu je z własnej woli.
I dlatego Ged nie chciał przybyć do Havnoru, Nie chciał, by Lebannen zasięgał jego
rady. Przekazał mu władzę z własnej woli. Nie chciał mieszać się do rządów, rzucać cie-
nia na światło Lebannena.
Odzwierny powiedział:  Zrobił już to, co miał zrobić .
49
Lecz opowieść Olchy sprawiła, że Ged wysłał go tutaj, do Lebannena, prosząc, by król
postąpił, jak nakazuje konieczność.
Istotnie była to dziwna opowieść. Jeszcze dziwniej zabrzmiały słowa Geda, że może
sam mur musi runąć. Co to mogło znaczyć? I czemu sny jednego człowieka miałyby
oznaczać tak wiele?
On sam śnił dawno temu o granicy krainy umarłych, gdy wraz z Arcymagiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.