[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiała cię stąd wyprosić, bo muszę się zapoznać z dokumentami
Michaela, zanim zjawi się tutaj pułkownik "Ważny".
- O, Boże! Nie mów, że zwali nam się tu jeszcze dziś wieczór!
41
Rozbawiło ją to. - Jeśli chodzi o ścisłość, to on mnie się tu zwali, nie tobie.
- A co to się stało, że nasz dzielny szef postanowił wypuścić się tak daleko
w teren, i to nocną porą?
- Chodzi o Michaela. Zadzwoniłam do pułkownika i poprosiłam, żeby
przyszedł wyjaśnić, co zrobić z Michaelem, bo nie dostałam żadnych
instrukcji w tej sprawie. Nie wiem, dlaczego przysłano go do bazy 15 i
dlaczego zapuszkowano go na X oddziale. Moim zdaniem to bardzo
dziwne. - Nagle westchnęła i wyprostowała się. - Jakoś nie wydaje mi się,
by dzisiejszy dzień był udany...
- Jeśli o mnie chodzi, to żaden dzień w "dziesiątce" nie jest i nigdy nie był
udany - powiedział ze smutkiem w głosie Neil. Pochylił się, by zgasić
papierosa w czerepie szrapnela, który służył siostrze Langtry jako
popielniczka. - Już prawie pięć miesięcy głupieję tu z bezczynności,
siostrzyczko. Inni przychodzą i wychodzą, a ja wciąż tu siedzę, jak stały
lokator.
Tak właśnie przejawiało się cierpienie - typowe dla oddziału X. Neil
niewątpliwie cierpiał; cierpiała też siostra Langtry, ale inaczej. Boleśnie
przeżywała cierpienia swoich pacjentów, bo nie mogła im pomóc. Ich
cierpienia wynikały bowiem z choroby, a leczenie nie było łatwe. Z żalem
stwierdzała, że wszystko, co dla nich zrobiła w ostrej fazie choroby,
rozmyło się z czasem i nie pamiętali o tym podczas długiej
rekonwalescencji.
- Zrozum, przeszedłeś coś w rodzaju rozstroju nerwowego - tłumaczyła
mu łagodnie, zdając sobie sprawę, że to słabe pocieszenie. Czuła, że
znowu zaczynają tę bezsensowną dyskusję: Neil domaga się, by mu
wymierzono karę, bo okazał się słaby i nie sprostał zadaniu, a ona usiłuje,
zwykle na próżno, przekonać go, że nic podobnego, że wcale nie był słaby.
- Dobrze wiesz, że wyszedłem z rozstroju już całe wieki temu - syknął ze
złością. Wyciągnął przed siebie ramiona i zacisnął pięści tak mocno, że
widać było nabrzmiałe sznury ścięgien i napięte pod skórą bicepsy.
Neil nie wiedział, że Helen patrząc na tę małą demonstrację fizycznej siły
poczuła nagły przypływ pożądania. Gdyby wiedział, może by ją pocałował
lub chciał się z nią kochać. Ale, jak zawsze w takich okolicznościach,
twarz siostry Langtry nie zdradzała ani jej myśli, ani uczuć.
- Może już nigdy nie będzie ze mnie dobry żołnierz, ale na pewno
mógłbym robić coś pożytecznego, wszystko jedno gdzie. Ach,
siostrzyczko, jestem tak strasznie, tak bezgranicznie zmęczony pobytem na
oddziale X. Przecież nie jestem chory umysłowo!
42
Wzruszył ją ten krzyk rozpaczy. Oni zawsze ją wzruszali, a już szczególnie
Neil. Spuściła głowę i mrużąc oczy, mówiła:
- To już długo nie potrwa. Wojna się skończyła. Wkrótce wrócimy do
domu. Wiem, że nie takiego rozwiązania pragnąłeś, i wiem, dlaczego boisz
się powrotu do domu. Ale uwierz mi, niech tylko się odmieni sceneria i
niech się okaże, że masz wiele do zrobienia, w ciągu kilku sekund mocno
staniesz na nogi. Naprawdę!
- Ale jak mam wrócić do domu, skoro tam są wdowy i sieroty, które stały
się nimi z mojej winy. Co będzie, gdy spotkam wdowę po którymś z
moich zabitych żołnierzy? Przecież zginął przeze mnie! Co mam jej
powiedzieć? Co mam uczynić?
- Nie martw się. Na pewno powiesz właśnie to, co trzeba. Daj spokój,
Neil! To tylko jakieś twoje zwidy i eksploatujesz je po to, żeby się
dręczyć, bo nie masz co robić z czasem. Nie lubię mówić do ciebie w ten
sposób, ale naprawdę przestań w końcu litować się nad samym sobą, bo
nic innego przez cały czas nie robisz...
Ale Neil nie miał ochoty jej słuchać. Był w złym nastroju. Sam się w ten
nastrój wprowadził i znajdował w tym jakąś przewrotną przyjemność. -
Nie zapominaj, siostro - perorował twardym głosem - że to moja
niekompetencja była bezpośrednią przyczyną śmierci przeszło dwudziestu
ludzi z mego batalionu. Wdowy i sieroty po nich na pewno nie są zwidami,
mogę cię o tym zapewnić.
Od wielu tygodni nie widziała go w tak kiepskim stanie psychicznym jak
dziś. Jednym z powodów na pewno było przybycie na oddział Michaela.
Zjawienie się nowego pacjenta zawsze denerwuje starych rezydentów. W
dodatku Michael jest szczególnym przypadkiem. Na pewno nie pozwoli
sobą kierować i nie da się Neilowi wodzić za nos. Bo Neil lubił
dominować nad oddziałem i narzucać swój reżim.
- Wiesz, Neil, mógłbyś dać spokój ciągłemu powracaniu do tamtych
frontowych wydarzeń. Jesteś uczciwym i wspaniałym człowiekiem, byłeś
uczciwym i wspaniałym oficerem. Przez pięć lat żaden oficer nie spełniał
swoich obowiązków lepiej od ciebie. Posłuchaj mnie teraz! Przecież nikt
nigdy nie udowodnił, że ludzie z twego batalionu stracili życie na skutek
popełnionego przez ciebie błędu. Jesteś żołnierzem i dobrze wiesz, jak
może się skomplikować każda akcja na froncie. A poza tym, najgorsze już
się stało. Ci ludzie nie żyją. A co dobrego robisz dla wdów i sierot siedząc
tu u mnie, denerwując się, roniąc łzy nad nimi, ale i nad sobą? Nikt z nas
43
nie ma gwarancji na piśmie, że jego życie potoczy się tak, jak sobie tego
życzy. Musimy umieć radzić sobie z naszym życiem wtedy, gdy jest dobre,
i wtedy, gdy jest złe. Przecież o tym wiesz, więc dość tych żalów! Co za
dużo, to niezdrowo!
Neil rozchmurzył się. Z uśmiechem wyciągnął do niej rękę, ujął jej dłoń w
swoją i przytulił do niej policzek. - Dobrze, siostrzyczko! - powiedział. -
Twoje posłanie dotarło do mnie. Zrobię wszystko, by się poprawić. Nie
wiem, jak ci się to ze mną udaje, ale zawsze potrafisz ukoić moje
cierpienie. Chyba ty sama działasz na mnie bardziej niż twoje słowa. Chcę,
żebyś wiedziała, jak wiele dla mnie tu na oddziale znaczysz. Bez ciebie...
nie, nie mogę sobie nawet wyobrazić, czym byłaby "dziesiątka" bez ciebie.
Siostra Langtry rozważała jego słowa. Powiedział, że zawsze udaje jej się
ukoić jego cierpienie. Ale jak to się działo, dlaczego jej się to udawało,
tego nie wiedziała. Nie wystarczała jej sama świadomość, że pomogła.
Chciała poznać tę magiczną formułę, która to sprawiła, a ona zawsze jej
się wymykała...
Z powagą patrzyła na twarz Neila po drugiej stronie biurka i zastanawiała
się, czy słusznie postąpiła, mówiąc to, co powiedziała, by mu dodać
otuchy. Trudno jej było oddzielić to, co należało do jej obowiązków, od
tego, co wynikało z jej uczuć. Nie była pewna, czy nie wyżądziła Neilowi
więcej szkody niż pożytku, nawiązując z nim przyjacielskie stosunki.
Chciałaby też wiedzieć, czy i jak dalece Neil zgrywał się przed nią, chcąc
ją w ten sposób zmusić, by poświęcała mu więcej uwagi. Zdawała sobie
sprawę, że Neil mężczyzna cieszy się u niej większymi, znacznie
większymi względami niż Neil pacjent. I bała się, by związane z Neilem
plany na przyszłość nie przesłoniły jej terazniejszości. Istniała bowiem
duża szansa, że będzie kontynuowała znajomość z Neilem po wojnie, a w
czasie pokoju ich stosunki staną się o wiele bliższe. Myślała nawet o tym,
jak to będzie, gdy on ją po raz pierwszy pocałuje, i rozważała czy ma się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- 066 Luke Skywalker i Cienie Mindora
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.1
- Frederik Pohl The far shore of time
- 029 Gabriel Kristin Kto sie czubi
- James Follett Trojan
- Gorska_Halina_ _Druga_brama
- 1834 r Stille Sven Jonas Podróśź do Polski
- H. L. Meyers The Creatures of Man
- Cathy McCarthy The Hollow
- Aleister Crowley Magick in Theory and Practice
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.