Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To była wspaniała decyzja.
%7łycie matki było męczarnią. Męczarnią i ciągiem upokorzeń.
Moje zresztą też, ale wspaniale było zrozumieć dlaczego.
W końcu zrozumieć i dostrzec w tym wszystkim jakąś logikę. Bo co
innego mogło się zrodzić podczas takiej miłosnej nocy jak ta, kiedy
moi ojcowie dali mi życie?
Jakie życie?
Jestem dojrzałym owocem gwałtu zbiorowego. A teraz ten owoc
zabija swoich ojców.
I koło się zamyka.
Oczywiście brzmi to jak jakaś mroczna poezja. W innym życiu
byłabym może poetką. Pisałabym i czytała, mam do tego talent, ale
nigdy nie dostałam takiej szansy.
Gdy skończę, nikt z bohaterów tamtej nocy nie pozostanie przy
życiu. Wszyscy zginiemy. I będzie to logiczna całość.
Moja matka zleciła mi misję. To w jej imię zabiłam ich wszystkich.
Dało mi to wielką radość, większą niż cokolwiek innego. W żadnym
wypadku nie odczuwałam winy lub żalu i nikt nie będzie w stanie
pociągnąć mnie do odpowiedzialności.
Cieszę się też, że matka zachowała pieniądze, które wycisnęła od
moich ojców. Okazały się bardzo przydatne. Miło pomyśleć, że w
pewien sposób sami zapłacili za swoją śmierć.
Powtórzę: zabicie ojców sprawiło mi dużą radość. Bardzo dużą.
Przez cały ten czas byłam bardzo ostrożna i zamierzam taka
pozostać do końca. Piszę z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałam,
by znane były prawdziwe motywy zbrodni. Po drugie, chcę zyskać
trochę czasu i właśnie dlatego najpierw zostawiłam wiadomość w
gospodzie. Mam nadzieję, że w chwili, gdy będzie Pan czytał ten list,
uda mi się osiągnąć swój cel.
O 22:00 wyruszę promem z Oostwerdingen na wyspy, jednak nie
będzie mnie już na pokładzie, kiedy statek będzie zawijał do portów.
To, co na mnie ciąży, pociągnie mnie na samo dno, gdzie, mam
nadzieję, ryby szybko przeżują moje zepsute ciało. Nie chcę już nigdy
wypływać z powrotem na powierzchnię.
Ani ja, ani żadna moja część.
Reinhart złożył kartkę i włożył z powrotem do koperty. Siedział
przez moment cicho, zapalając fajkę, która już przygasła.
 Co więcej można powiedzieć?  spytał po chwili.
Komisarz siedział oparty w fotelu z zamkniętymi oczami.
 Nic  odpowiedział.  Nic nie musisz mówić.
 %7ładnego podpisu.
 %7ładnego.
 Jest za piętnaście pierwsza.
Van Veeteren skinął głową. Wyprostował się i zapalił papierosa.
Zaciągnął się kilka razy. Następnie wstał, przeszedł przez pokój i
zgasił światło.
 Do którego portu na wyspach statek zawija najpierw?  zapytał,
gdy ponownie usiadł w fotelu.
 Wydaje mi się, że do Arnholt  powiedział Reinhart.  Koło
pierwszej.
 Tak  odparł Van Veeteren.  Zgadza się. Idz do samochodu i
spróbuj nawiązać kontakt z promem. Niech przeszukają okręt. Mogła
się przecież rozmyślić.
 Tak sądzisz?  zapytał Reinhart.
 Nie  odparł Van Veeteren.  Ale musimy przecież odegrać
swoje role.
 Też mi się tak wydaje  powiedział Reinhart.  The show must
go on.
Następnie wyszedł i zostawił komisarza samego w ciemności.
44
Zamknęła drzwi i niemal w tej samej chwili prom odbił od
brzegu. Przez owalne okienko widziała, jak światła przystani
odsuwają się, migając, aż w końcu znikają. To był ostatni luksus, na
jaki mogła sobie pozwolić; pojedyncza kajuta na pokładzie B.
Na jej wynajęcie wydała prawie wszystko, co jej zostało, ale nie
była to jedynie zachcianka, ale konieczność i logiczny wybór. Musiała
przecież być sama, żeby móc przygotować się po raz ostatni, inaczej
nie dało się tego załatwić.
Sprawdziła godzinę. Siedem po dziesiątej. Usiadła na łóżku i
przejechała ręką po świeżo wykrochmalonym prześcieradle i ciepłym,
czerwonym kocu z emblematem przewoznika. Odkręciła zakrętkę,
wyrzuciła ją do kosza i wypiła prosto z butelki pół litra
czterogwiazdkowego koniaku. Równie dobrze zadowoliłaby się
słabszym, ale pieniędzy akurat starczyło. Czterogwiazdkowy koniak.
Pojedyncza kajuta z kocem w kolorze czerwonego wina i wykładziną
podłogową. Czyli właśnie ostatni luksus.
Dała sobie dwie godziny od momentu, gdy minął ją radiowóz.
Jakkolwiek skutecznie by działali, a do tej pory nie wykazywali się
szczególną efektywnością, przed dwunastą na pewno nie uda im się
jej namierzyć. Najpierw muszą ogarnąć samo miejsce zbrodni  ten
totalny chaos w gospodzie.
Potem muszą znalezć Jelenę Walgens i porozmawiać z nią, co nie
będzie łatwe, pózniej wrócić do Wahrhejm. Była absolutnie
przekonana, że komisarz zajmie się wszystkim osobiście. Aż w końcu
muszą nawiązać połączenie z promem& nie, nie mogli jej wyśledzić
w czasie krótszym niż dwie godziny.
Powiedzmy, wpół do dwunastej, tak dla pewności. Dziewięć-
dziesiąt minut we własnej kajucie na pokładzie B powinno w
zupełności wystarczyć. Cieszyło ją, że w końcu może też zaplanować
własną śmierć, a nie tylko innych. Położyła walizkę na podłodze i ją
otworzyła. Warto od razu się przygotować, na wypadek gdyby coś
nawaliło.
Wygrzebała końcówkę stalowego łańcucha. Potem podciągnęła
bluzkę i odsłoniła talię. Wypiła jeszcze łyk koniaku i zapaliła
papierosa, a następnie zaczęła okręcać kute żelazo wokół pasa. Powoli
i pieczołowicie, pętla za pętlą, dokładnie tak, jak ćwiczyła.
Stalowy łańcuch był ciężki, ale giętki, starannie go wybrała. Miał
siedem metrów długości i ważył osiemnaście kilo. Był zimny i ciężki.
Po ostatniej pętli zacisnęła łańcuch trochę mocniej i zatrzasnęła
kłódkę. Wstała, by sprawdzić, ile waży i czy może się w nim
poruszać.
Tak, obciążenie było spore. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.