Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz. Siedząc przy kolacji we własnej, przytulnej
kuchni z człowiekiem, którego prawie nie znała.
Cliff był silny, a ona uważała, że nie potrzebuje
silnego mężczyzny. Jej ojciec zawsze osiągał to, co
sobie zaplanował. Miał wyrazistą osobowość, był
zdyscyplinowany. Matka dorównywaÅ‚a mu niezwyk­
łą witalnością oraz determinacją w dążeniu do celu.
Maggie nie spotkała lepiej dobranej pary niż oni.
369
Bardzo siÄ™ kochali. Nigdy ze sobÄ… nie konkurowa­
li, nie zazdroÅ›cili sobie nawzajem sukcesów. Wspie­
rali się. Być może w tym tkwiła tajemnica trwałości
ich zwiÄ…zku: bezwarunkowe wzajemne wsparcie.
Z Jerrym nie udało się stworzyć podobnej relacji.
Uważała małżeństwo rodziców za wyjątkowe.
W jej własnym zabrakło równowagi. Jerry stawał
się coraz słabszy, ona mocno stanęła na nogach.
W końcu doszli do punktu, w którym to ona cały
czas musiała wspierać męża. Nie odeszła od niego,
bo byli przyjaciółmi. Przyjaciele pomagają sobie
w biedzie.
Ciekawe, jakim przyjacielem byłby Cliff, zadała
sobie w duchu pytanie, obserwujÄ…c go dyskretnie.
A jakim kochankiem?
- O czym myślisz?
Pytanie padło tak niespodziewanie, że Maggie
omal nie przewróciła kieliszka. Nie mogła mu
przecież szczerze powiedzieć, nad czym siÄ™ za­
stanawiała.
- O tym - zaczęła powoli, upijając łyk wina -jak
przytulnie jest tak siedzieć i jeść w kuchni. Remont
jadalni zostawiÄ™ chyba na sam koniec.
- Rzeczywiście o tym właśnie myślałaś?
- W głosie Cliffa zabrzmiało niedowierzanie.
- Mniej wiÄ™cej. - CaÅ‚e życie udzielaÅ‚a wywia­
dów i wiedziała, jak robić uniki. Sięgnęła po butelkę
i napełniła kieliszek Cliffa. - To bordeaux to jeszcze
jeden prezent od mojego agenta. Albo kolejna próba
przekupstwa - dodała.
370
- Przekupstwa?
- Chce, żebym oprzytomniaÅ‚a, zostawiÅ‚a to pust­
kowie i wróciła do cywilizacji.
- Uważa, że przekona cię, przysyłając szczeniaki
i francuskie wina?
Maggie zaśmiała się i upiła łyk.
- Gdybym nie była tak przywiązana do tego
miejsca, może by mu się udało.
- Tak właśnie to odczuwasz? Jako przywiązanie?
Maggie spoważniała w jednej chwili.
- Ty najlepiej powinieneÅ› wiedzieć, że sÄ… roÅ›­
liny, które szybko zapuszczają korzenie.
- Istotnie - przytaknął. - Są też takie, które nigdy
nie przyjmÄ… siÄ™ na nowym gruncie.
Zaczęła stukać paznokciem w kieliszek. Dlacze­
go tak bardzo przeszkadzała jej nieufność Cliffa?
- Nie wierzysz w moje intencje, prawda?
- Być może. - Wzruszył ramionami, jakby chciał
zbagatelizować sprawę. Sam już nie był pewien, co
właściwie sądzić o Maggie. - W każdym razie to
interesujÄ…ce obserwować, jak próbujesz siÄ™ tu zado­
mowić.
- Jak mi idzie? - zapytała tym samym lekkim
tonem.
- Lepiej niż przypuszczałem. - Uniósł kieliszek
niby w toaście. - Za wcześnie jeszcze osądzać.
Zaśmiała się: kolejna sprzeczka byłaby stratą
czasu.
- Urodziłeś się taki cyniczny czy pobierałeś
lekcje?
371
- A ty urodziłaś się optymistką?
- Touche - skapitulowała. Zapomniała o jedzeniu
i obserwowaÅ‚a Cliffa. LubiÅ‚a jego twarz; oczy pozo­
stawały nieprzeniknione, nic z nich nie potrafiła
wyczytać. Bez jego wyraznego przyzwolenia nikt nie
miaÅ‚ do niego dostÄ™pu. - Wiesz... - zaczęła z namys­
łem - j a k już przeszła mi złość, że się wprosiłeś, byłam
zadowolona, że przyjedziesz na kolacjÄ™. - UÅ›miech­
nęła się szeroko. - Gdyby nie twoja dzisiejsza wizyta,
nie wiem, kiedy otworzyłabym wino.
Teraz Cliff się uśmiechnął.
- IrytujÄ™ ciÄ™?
- Chyba masz tego Å›wiadomość - odparÅ‚a cierp­
ko. - W dodatku z jakichś powodów sprawia ci to
wyraznÄ… satysfakcjÄ™.
Cliff upił łyk wina. Było odpowiednio ciepłe,
miało bogaty bukiet.
- Rzeczywiście - przytaknął z taką swobodą, że
Maggie znowu się roześmiała.
- UwziÄ…Å‚eÅ› siÄ™ akurat na mnie czy po prostu
lubisz drażnić ludzi?
- UwziÄ…Å‚em siÄ™ na ciebie.
Maggie miała włosy upięte do góry, podkreślone
kredką oczy, usta nietknięte szminką. Oto kobieta,
która wie, jak subtelnie wyeksponować urodÄ™, po­
myślał Cliff.
- Lubię z tobą przebywać - podjął po chwili.
- Nawet lubię patrzyć, jak się złościsz.
- I prowokujesz mnie tak długo, aż wpadam
w irytacjÄ™.
372
- Tak jest.
- Dlaczego?
- Nie jesteś mi obojętna -powiedział Cliff cicho.
- Chciałbym myśleć, że też nie jestem ci obojętny.
Siedziała przez moment nieruchomo, nie bardzo
wiedząc, jak zareagować, a potem wstała i zaczęła
zbierać naczynia ze stołu.
- Nie jesteÅ›. Napijesz siÄ™ jeszcze wina czy wolisz
kawÄ™?
Położył dłonie na jej dłoniach i podniósł się
powoli.
- Chcę się z tobą kochać.
Nie jest przecież dzieckiem, powiedziała sobie.
Nie raz, nie dwa rozmaici mężczyzni składali jej
podobne propozycje. Nie korzystała z nich. Ale też
żaden z tych mężczyzn nie pociągał jej tak jak
Cliff.
- Już to przerabialiśmy.
Kiedy próbowała się odwrócić, ścisnął mocniej
jej palce.
- I nie doszliśmy do żadnego wniosku.
Nie będzie się wykręcać. Nie ucieknie. Musi
stawić mu czoło.
- Napijmy się kawy. Ty musisz wracać do domu,
na mnie czeka praca.
Cliff odebrał jej wreszcie talerze i odstawił na
stół. Nie wiedzÄ…c, co zrobić z pustymi rÄ™kami, za­
łożyła je swoim zwyczajem na piersi. Zawsze to
robiła, kiedy była zdenerwowana.
- Nie doszliśmy do żadnego wniosku - powtórzył
373
i wyjÄ…Å‚ spinkÄ™ z jej wÅ‚osów. - Nawet nie pró­
bowaliśmy.
Cofnęła się o krok.
- Chyba jasno wyraziłam swoje stanowisko
- oznajmiÅ‚a stanowczym, takÄ… miaÅ‚a nadziejÄ™, to­
nem. Oparła się o blat. Cliff wyciągnął kolejną
spinkę. Zakręciło się jej w głowie, serce zabiło
szybciej. Pożądanie to wielka pokusa. - Nie powie­
działam, że cię nie pragnę...
- Nie, nie powiedziałaś - przerwał jej Cliff.
Wyjął jeszcze jedną spinkę i włosy opadły jej na
ramiona. - Nie potrafisz kłamać.
Jeszcze kilka minut temu czuÅ‚a siÄ™ taka zrelak­
sowana, a teraz była sztywna, jakby każdy mięsień
opierał się temu, co nieuniknione.
- Nie potrafiÄ™. Nie znam ciÄ™ i ty mnie nie
rozumiesz.
- Nie obchodzi mnie, że się nie znamy i nie
rozumiemy. Wiem, że cię pragnę. -Zebrał jej włosy
w dłoń. - Ty też mnie pragniesz. Wystarczy mi cię
dotknąć, by to poczuć.
- Naprawdę uważasz, że to takie proste?
Jeśli chciał wyjść z tego cało, relacje z Maggie
powinny pozostać czysto fizyczne. Będą kochali się
przez całą noc, do całkowitego wyczerpania. Rano
po pożądaniu nie zostanie śladu, uwolnią się od
niego. Chciał w to wierzyć. W przeciwnym razie...
- A dlaczego miałoby być skomplikowane?
- Właśnie. Dlaczego?
Kuchnia straciła przytulność. Maggie odniosła
374
wrażenie, że udusi się, jeśli stąd zaraz nie ucieknie.
W jej oczach pojawił się gniewny błysk, Cliff
natomiast zdawał się zupełnie spokojny. Usiłowała
pozbierać myśli. Skąd u niej te romantyczne rojenia?
Nie była przecież nastolatką, która marzy o wielkiej
miÅ‚oÅ›ci, tylko wdowÄ…, samodzielnÄ… kobietÄ…, umiejÄ…­
cą poruszać się w realnym świecie. A w takim
Å›wiecie ludzie zaspokajajÄ… swoje pragnienia, a po­
tem radzÄ… sobie z konsekwencjami.
- Sypialnia jest na górze - rzuciła i wyszła
z kuchni.
Cliff stal przez chwilÄ™ z ponurÄ… minÄ…. Tego
przecież chciał: żadnych komplikacji. A jednak
zgoda Maggie była zbyt zaskakująca. Nie, jednak
nie tego oczekiwał, pomyślał, ruszając ku schodom.
Dogonił ją na pierwszym stopniu. Ujął za rękę
i poczuł, że Maggie jest spięta. Tak, chciał właśnie
czegoÅ› takiego, a nie zimnej, wypranej z emocji
zgody. Chciał, żeby napięcie narastało, przemieniło
się w namiętność. Zanim noc się skończy, oboje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.