Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Schował twarz w dłoniach i westchnął głośno.
- To ja powinienem był wtedy prowadzić, a nie ona. Byłem lepszym kierowcą,
wiedziałbym, jak opanować taki potężny samochód, gdy wpada w poślizg. To była wy-
łącznie moja wina.
- Jak długo zamierzasz się obwiniać za ten wypadek? Przez resztę swojego życia?
Czy to ty rozlałeś olej na drodze? Takie rzeczy po prostu się czasem zdarzają i nie ma w
tym niczyjej winy. Nie możemy czegoś takiego przewidzieć ani temu zapobiec. Myślenie
„co by było, gdyby..." do niczego nie prowadzi, sprawia tylko większy ból i powoduje
zamęt w głowie. Przeszedłeś dziewięć operacji, wciąż nie odzyskałeś pełnej sprawności i
nadal fizycznie cierpisz. Czy to mało? A ty się jeszcze torturujesz myślą, że jesteś winny
tego, co się stało. - Przerwała, by zaczerpnąć tchu. - Postaraj się zostawić za sobą prze-
szłość i żyć od nowa!
- Tak jak ty?
- Tak, ja próbuję właśnie to zrobić. - Uśmiechnęła się do niego czule. - Jesteśmy na
dobrej drodze, by się to udało.
- Masz rację, moja Marianne, zresztą jak zawsze. Teraz, kiedy znów znalazłem się
w tej galerii, zrozumiałem, że nie mogę i nie chcę rezygnować z mojej pasji. To ona da-
wała mi siłę i szczęście.
- I dlatego już nigdy, przenigdy nie możesz myśleć o rezygnacji z tego, co kochasz.
Marianne przysunęła się bliżej, obejmując go w pasie. Oparła głowę na jego piersi i
nagle zrobiło jej się tak dobrze, tak bezpiecznie i błogo, że o mało nie wyszeptała: „ko-
cham cię". Strach, że może zostać odrzucona, powstrzymał ją jednak przed tego rodzaju
deklaracjami.
- Wiesz, co chciałbym teraz zrobić? - wyszeptał jej do ucha, przytulając ją mocno.
Marianne nie miała żadnych wątpliwości. Czuła napierające na nią ciało, jego
twardy uścisk i przyspieszony oddech. Uśmiechnęła się, wyginając ku niemu kusząco
ciało.
- Zabrać mnie do łóżka?
- I to natychmiast.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Eduardo zamknął jej usta słodkim pocałun-
kiem...
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Późnym wieczorem siedzieli na tarasie jednej z najlepszych restauracji znajdują-
cych się przy plaży. Na scenie jakaś kolorowo ubrana piosenkarka śpiewała przy akom-
paniamencie rytmicznych dźwięków samby, co niektórzy wykorzystali, aby rozprosto-
wać kości i przypomnieć sobie, jak się tańczy.
Eduardo wyjaśnił Marianne, że miejsce, do którego przyszli, jest ulubionym barem
mieszkańców, więc możliwe, że natkną się na jego przyjaciół albo znajomych, i spytał,
czy nie będzie jej przeszkadzało, jeśli od czasu do czasu ktoś się zatrzyma przy ich stole,
by się przywitać.
Marianne, widząc w jego oczach mieszankę zakłopotania i prośby, uścisnęła mu
rękę uspokajająco. Miłość do niego sprawiała, że czuła się silniejsza i lepsza. Chciała
pokazać Eduardowi, że jeśli tylko na to pozwoli, będzie go wspierała i będzie u jego bo-
ku tak długo, jak będzie tego potrzebował. Nie traciła nadziei na to, że to się nigdy nie
skończy, że może otrząśnie się z tragedii, która go spotkała, i zapragnie otworzyć nowy
rozdział w swoim życiu, razem z nią.
Rzeczywiście, tak jak Eduardo zapowiadał, wielu ludzi, zatrzymywało się, by go
pozdrowić. Za każdym razem towarzyszył temu wybuch radości i niekłamana sympatia,
jakby wszyscy się cieszyli, że widzą Eduarda zrelaksowanego i w dobrej formie. Pewnie
kiedy ostatni raz mieli z nim styczność, jego twarz wykrzywiały ból i rozpacz. Również
w stosunku do niej byli bardzo mili i serdeczni, a bała się, że będą patrzeć na nią jak na
uzurpatorkę, która bezprawnie zajęła miejsce zmarłej żony Eduarda.
Gdy wreszcie zostali sami, zwróciła ku niemu roziskrzone oczy i wyciągnęła rękę
przez stół, by dotknąć w czułym geście jego dłoni.
- Wszyscy twoi przyjaciele są cudowni! I jak elegancko ubrani! - Zerknęła kątem
oka na swoją długą ciemną sukienkę w stylu cyganki, która, choć czysta i uprasowana,
miała już swoje lata.
Eduardo zrozumiał, że mogła się poczuć nieswojo, więc pospieszył z usprawiedli-
wieniem:
- Brazylijczycy uwielbiają się stroić. Uważają że to, w co się ubierzesz, oddaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.