Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potem panienka z Dinard i drobne radości zaspokojonej miłości własnej, kiedy Couchet
został bratankiem pułkownika.
Wreszcie Nina& Randki w Selekcie i hotel Pigalle.
I syn, który go naciągał na forsę! I pani Martin, czatująca pod sklepieniem bramy, może w
nadziei obudzenia w nim wyrzutów sumienia.
Dziwny kres życia! Sam jeden, w gabinecie do którego starał się jak najrzadziej zaglądać.
Oparty o przymkniętą kasę pancerną, z rękoma na biurku&
Nikt nic nie zauważył. Dozorczyni, przechodząc przez podwórze, przez cały czas widziała
go przez matową szybę na tym samym miejscu. Ale przede wszystkim martwiła się o panią de
Saint Marc, która właśnie rodziła!
A na górze krzyczała wariatka! To znaczy, że stara Matylda na filcowych podeszwach
czaiła się pod drzwiami korytarza&
Pan Martin w jasnobeżowym płaszczu zszedł na dół szukał rękawiczki koło śmietnika.
Jedno było pewne: ktoś był teraz w posiadaniu skradzionych trzystu sześćdziesięciu
tysięcy franków!
I ktoś zabił!
Wszyscy mężczyzni to egoiści!  mawiała pełna goryczy pani Martin ze zbolałą twarzą.
Czy to ona miała trzysta sześćdziesiąt tysięcy franków w nowiuteńkich banknotach, prosto
z banku? Czy to ona dorwała się wreszcie do pieniędzy, do dużych pieniędzy, do całego pliku
wielkich banknotów, reprezentujących lata wygodnego życia, bez troski o jutro i o rentę,
którą otrzyma po śmierci Martina?
A może to Roger, zniewieściały, przeżarty eterem, razem z Celiną, którą wynalazł, aby
odurzali się razem w lepkiej pościeli hotelowego łóżka?
Może Nina, albo pani Couchet?
W każdym razie było jedno miejsce, z którego wszystko było widać: mieszkanie państwa
Martin.
I kobieta, która szwendała się po całym domu, przykładając ucho do każdych drzwi,
powłócząc rozczłapany  mi pantoflami po korytarzach.
 Muszę złożyć wizytę starej Matyldzie  pomyślał Maigret.
Ale kiedy nazajutrz rano przyszedł na plac des Vosges, dozorczyni, sortując pocztę (wielki
plik do pracowni szczepionek i tylko parę listów dla innych lokatorów), zatrzymała go:
 Pan idzie na górę do Martinów? Nie wiem, czy pan dobrze robi& Pani Martin tej nocy
strasznie się rozchorowała. Trzeba było wezwać lekarza& Jej mąż lata jak oszalały.
Przez podwórze przechodzili pracownicy szczepionek, udający się do roboty w
laboratorium i w biurach W jednym z okien pierwszego piętra lokaj trzepał dywan.
Słychać było płacz niemowlęcia i monotonne zawodzenie mamki.
VI. CZTERDZIEZCI STOPNI GORCZKI
 Psst! Właśnie zasnęła& Ale proszę wejść!
Martin, zrezygnowany, usunął się z drogi. Pogodził się z myślą, że obcy zobaczy bałagan
panujący w mieszkaniu. Pogodził się z myślą, że on sam pokazuje się w negliżu, ze
zwisającymi pożółkłymi wąsami, co świadczyło, że zazwyczaj je farbował.
Nie spał całą noc. Był zmordowany, przestał reagować.
Na koniuszkach palców podszedł zamknąć prowadzące do sypialni drzwi, za którymi
można było dojrzeć nogi łóżka i miskę stojącą na ziemi.
 Dozorczyni panu powiedziała?
Mówił szeptem, rzucając niespokojne spojrzenia w kierunku drzwi, jednocześnie zakręcał
gazową kuchenkę, na której postawił kawę do odgrzania.
 Filiżaneczkę?
 Dziękuję. Nie chcę panu długo przeszkadzać. Przyszedłem zapytać, jak się miewa pani
Martin.
 Bardzo to miłe z pańskiej strony  powiedział Martin z przekonaniem.
Naprawdę, nie dopatrzył się w tym żadnej złośliwości Był tak wstrząśnięty, że zatracił
wszelki zmysł krytyczny A zresztą, czy go kiedykolwiek miał?
 Straszne są te ataki! Pozwoli pan, że przy panu napiję się kawy?
Zmieszał się, zauważywszy, że szelki dyndają mu po łydkach, pośpiesznie uporządkował
strój, zdjął ze stołu walające się fiolki lekarstw.
 Często się to pani Martin zdarza?
 Nie& W każdym razie nie takie gwałtowne. Ona jest bardzo nerwowa. Podobno jako
panna miewała ataki nerwowe co kilka dni.
 Teraz także?
Martin obrzucił go wzrokiem zbitego psa, z trudem odważył się wyznać:
 Muszę bardzo ją oszczędzać. Byle sprzeczka, a ona cała się gotuje&
W swym jasnobeżowym płaszczu, z dobrze wypomadowanymi wąsami, w skórzanych
rękawiczkach, był przede wszystkim śmieszny. Karykatura drobnego urzędniczyny w
pretensjach.
Ale teraz zarost stracił barwę, oczy były podkrążone. Nie zdążył nawet obmyć twarzy. Pod
starą marynarką nosił jeszcze nocną koszulę.
Biedak! Maigret ze zdumieniem stwierdził, że ma co najmniej pięćdziesiąt pięć lat.
 Miała wczoraj wieczorem jakieś przykrości?
 Nie& nie&
Plątał się, rozglądając wokół ze strachem.
 Nie przyjmowała żadnych gości? Na przykład syna?
 Nie& Pan przyszedł. Potem jedliśmy kolację. Potem &
 Co, potem?
 Nic& Nie wiem& To nastąpiło samo. Ona jest bardzo wrażliwa. Tyle przeszła
nieszczęść w życiu!
Czy naprawdę wierzył w to co mówi? Maigret odniósł wrażenie, że mówi, żeby przekonać
siebie samego.
 Krótko mówiąc, pan osobiście nie ma żadnego zdania na temat tej zbrodni?
Martin upuścił na ziemię filiżankę którą trzymał w ręku. Czyżby on też miał schorowane
nerwy?
 Skąd ja mogę mieć zdanie? Przysięgam panu& Gdybym coś wiedział&
 Tak?
 Nie wiem& To straszne! I to właśnie w chwili, kiedy w biurze mamy tyle roboty&
Dziś rano nie miałem nawet czasu uprzedzić szefa.
Dłonią przetarł twarz, potem zabrał się do zbierania z ziemi fajansowych skorup. Długo
szukał ścierki, żeby przetrzeć podłogę.
 Gdyby mnie posłuchała, nie zostalibyśmy w tym domu& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.