Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mabry i wykazać, że to ona truła skrzaty - udowodnić to nie tylko Ravusowi, ale
i wszystkim tym, którzy go oskarżali.
- Przynajmniej tu ciepło - rzekła Ruth, wchodząc do mieszkania
i obracając się na lśniącej marmurowej posadzce. Jej głos rozniósł się echem po
niemal pustych pokojach. - Skoro już się wkradłyśmy, sprawdzę, co jest
w lodówce. - Wzruszyła ramionami, minęła Val i oddaliła się.
Holly Black Waleczna
W rogu salonu stała gablota. Val zajrzała do środka i zobaczyła kawałek
kory ozdobiony splecionymi karmazynowymi włosami, figurkę baleriny
z rękami na biodrach i butami czerwonymi jak róże, szyjkę rozbitej butelki
i zwiędnięty, zbrązowiały kwiatek. Dziwne skarby.
Uświadomiło jej to, jak niewykonalnego zadania się podjęła. Skąd miała
wiedzieć, co stanowi dowód? Ravus mógłby rozpoznać te przedmioty - znałby
ich zastosowanie, może nawet część historii - ale ona nie miała o nich pojęcia.
Trudno było wyobrazić sobie Mabry jako osobę sentymentalną, ale
pewnie kiedyś taka była - zanim śmierć Tamsona zatruła jej serce nienawiścią.
- Hej! - zawołała z sąsiedniego pokoju Ruth. - Patrz!
Val ruszyła w kierunku, z którego dochodził głos. Ruth siedziała
w pokoju muzycznym obok cytry, na fotelu obitym dziwaczną, różowawą skórą.
Instrument sprawiał wrażenie, jakby go zrobiono z pozłacanego drewna
wyżłobionego w zakrętasy z motywem liści akantu, a każda ze strun miała inny
odcień. Większość była brązowa, złota lub czarna, ale było też kilka czerwonych
i jedna zielona jak liść.
Ruth przyklękła przy cytrze.
- Nie... - zaczęła Val, ale przyjaciółka zdążyła już dotknąć złotej struny.
W pokoju natychmiast rozległ się zawodzący głos.
Byłam ja kiedyś dworką lady Nicnevin - zaintonował łzawo, z dziwnym,
126
silnym akcentem. - Jej ulubienicą, powiernicą, która z przyjemnością pastwiła
się nad innymi. Nicnevin miała ukochaną zabawkę. Był nią rycerz ze Sfornego
Dworu. Gdy łkał z nienawiści do niej, cieszyła się, jakby krzyczał z miłości.
Kiedyś wezwała mnie do siebie, pytając, czy z nim romansuję. Jednak tak nie
było. Potem pokazała mi jego rękawice, każąc się przyjrzeć haftowi przy
mankietach. Był to skomplikowany wzór, wyhaftowany moimi włosami. Na
domiar złego pokazywał nas dwoje razem, a w jego dłoni liścik z wyrazami
uwielbienia. Wszystko to było kłamstwem. Przerażona, padłam na kolana,
błagając Nicnevin o litość. Gdy prowadzili mnie na śmierć, jedna z pozostałych
dworek, Mabry, uśmiechnęła się złośliwie i wyrwała mi kosmyk włosów. Teraz
muszę w nieskończoność opowiadać swoją historię.
- Nicnevin? - zapytała Ruth. - Co to niby za jedna?
- Zdaje się, że królowa Niesfornego Dworu - odparła Val, po czym
jednocześnie przeciągnęła palcami po kilku strunach. W powietrze uniosła się
kakofonia głosów: każdy opowiadał jakąś gorzką historię i w każdej z nich
występowała Mabry. - A to są włosy. Włosy ofiar Mabry.
- To jakiś durny straszak - mruknęła Ruth.
- Ciii! - uciszyła ją Val. Jeden z głosów brzmiał znajomo, ale nie mogła
sobie przypomnieć, gdzie go słyszała. Szarpnęła złotą strunę.
Byłem niegdyś dworzaninem, służącym królowej Silarial - odezwał się
łagodny męski głos. - %7łyłem dla sportu, zagadek, pojedynków i tańca. Potem się
Holly Black Waleczna
zakochałem i to wszystko przestało się liczyć, bo moją jedyną radością stała się
Mabry, Pragnąłem tylko tego, co ją cieszyło. Pławiłem się w jej szczęściu.
Kiedyś, pewnego leniwego popołudnia, gdy zbieraliśmy kwiaty na girlandy,
zauważyłem, że się oddaliła. Poszedłem za nią i podsłuchałem, jak rozmawia
z kimś z Niesfornego Dworu. Wydawało się, że są w dobrej komitywie. Mabry
miękkim głosem zdradzała mu informacje, które miał przekazać Niesfornej
Królowej. Powinienem być wściekły, ale za bardzo się o nią balem. Gdyby
Silarial się dowiedziała, konsekwencje byłyby straszne. Powiedziałem Mabry,
że zachowam to w tajemnicy pod warunkiem, iż natychmiast opuści dwór.
Obiecała mi, że to zrobi, i łkała gorzko nad swoją zdradą. Dwa dni pózniej
pojedynkowałem się z przyjacielem w turnieju. Gdy wkładałem zbroję, wydała
mi się dziwnie lekka, lecz nie zważałem na to, Mabry powiedziała mi, że
wplotła w nią swój włos jako talizman. Gdy przyjaciel uderzył, zbroja pękła
i miecz przeszył mnie na wylot. Poczułem jedwab włosa na twarzy
i zrozumiałem, że to jej sprawka. Teraz muszę w nieskończoność opowiadać
swoją historię.
Val opadła na krzesło, gapiąc się na cytrę. A zatem Mabry była szpiegiem
Niesfornego Dworu i osobiście zabiła Tamsona, używając Ravusa jedynie jako
narzędzia zbrodni.
- Kto to był? - zapytała Ruth. - Znałaś go?
Val pokręciła głową.
127
- Ale Ravus tak. To on dzierżył miecz.
Ruth przygryzła wargę.
- Strasznie to skomplikowane. Jak można coś z tego zrozumieć?
- Już coś zrozumiałyśmy - rzekła Val.
Wstała i przeszła do sąsiedniego pomieszczenia. Była to kuchnia,
pozbawiona jednak pieca czy lodówki; stał tam jedynie zlew obudowany
kafelkami. Val otworzyła jeden z kredensów, ale znalazła tylko puste słoiki.
Pomyślała o postaci, którą przybierał Ravus pod wpływem czaru; postaci,
którą zdradzały złote oczy. Było coś niepokojącego w tych idealnych pokojach -
ani drobiny kurzu, włosa czy śladu brudu, żadnego dzwięku prócz kroków
i plusku wody. Jeśli jednak był to czar, nie miała pojęcia, co skrywa.
Gdy Ruth weszła do kuchni, Val zauważyła sypiący się z jej plecaka biały
proszek.
- A to co? - zdziwiła się.
Ruth odwróciła się, spojrzała na podłogę, po czym zdjęła plecak
i parsknęła śmiechem.
- Chyba rozdarłam worek i przedziurawiłam nasze dziecko.
- Kurde. To gorsze niż ścieżka z okruszków chleba. Mabry od razu się
połapie, że tu byłyśmy.
Holly Black Waleczna
Ruth przykucnęła i zaczęła zgarniać mąkę rękoma, ale zamiast zebrać się
w kupkę, ta unosiła się i tworzyła białe obłoczki, które następnie osiadały
w formie warstewki białego pyłu.
Patrząc na podłogę, Val wpadła nagłe na pomysł.
- Czekaj. Kurczę, może będę musiała dokonać dzieciobójstwa...
Ruth wzruszyła ramionami i wyjęła worek.
- Zawsze możemy sobie zrobić nowe...
Val rozdarła papierową torbę i zaczęła rozsypywać mąkę po podłodze.
- Tu musi coś być! Coś, czego nie widzimy...
Ruth chwyciła garść mąki i rzuciła na drzwi. Val cisnęła kolejną. Wkrótce
powietrze było przesycone białym proszkiem, który osiadał na włosach
dziewcząt, a gdy oddychały, wpychał im się do ust.
Pokrył całe mieszkanie, ukazując akwarium jako rurę, z której do wiadra
i na podłogę ciekła woda; odsłaniając zapadnięty dach, obłupane kafelki i ślady
mysich odchodów na podłodze.
- Patrz. - Ruth podeszła do jednej ze ścian. Mąka przylgnęła do
większości powierzchni, ale w środku pozostała spora plama.
Val obrzuciła ją kolejną porcją mąki, ta jednak, zamiast trafić w ścianę,
przeszła przez nią.
- Mamy! - Val uśmiechnęła się szeroko i uniosła pięść. - Aktywacja 128
mocy!
Ruth odwzajemniła uśmiech, uderzając pięścią w pięść przyjaciółki.
- ...dwóch pieprzonych wariatek!
- Mów za siebie - powiedziała Val i przeszła przez ścianę.
W przyciemnionym, obwieszonym aksamitnymi draperiami pokoju, na
dywanie z rysunkiem owoców granatu leżał Luis. Drżał, choć spowijał go
wełniany koc. Głowę miał zakrwawioną i brakowało mu kilku warkoczyków.
W pierwszej chwili Val po prostu gapiła się na niego.
- Luis? - wyjąkała wreszcie.
Podniósł wzrok, mrużąc oczy, jakby spoglądał w ostre światło.
- Val? - Z wysiłkiem podniósł się do pozycji siedzącej. - Gdzie Dave? Nic
mu nie jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.