Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Następnego dnia, parę minut po dwunastej zajechali
przed dom Marsdenów. Rowan, Leonard i Atena ruszyli na
zwiedzanie posiadłości i Karin została z tyłu z państwem
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Marsden. Rowan pchał wózek po wyłożonej pły-tami ścieżce,
zabawiając jednocześnie Atenę i Leonarda rozmaitymi
dykteryjkami. Mój Boże, jakże ten człowiek potrafi być
czarujący, jeśli tylko zechce, pomyślała Karin. A na dodatek
wyglądał, jakby szczerze się bawił.
Gdy ścieżka urwała się, Rowan wziął Atenę w swoje
potężne ramiona i poniósł ją przez miękką, soczystą trawę.
Leonard przepchał wózek przez trawnik. Zagadnął o coś
Rowana, ale słowa zagłuszył perlisty śmiech Ateny,
akompaniujący śpiewom ptaków.
Zatrzymali się przed ogrodzeniem okalającym niewielką
kamienną budowlę, Rowan otworzył furtkę, a potem ostrożnie
usadowił Atenę na wózku, który podsunął Leonard. Obaj
mężczyzni stanęli z boku, czekając, aż Atena zrobi zdjęcia.
Przypatrując się z daleka scenie, Karin prawie przestała
oddychać. Rowan dalej sprawował nad wszystkim kontrolę, ale
był zarazem tak miły, tak uważający. Czy innych też tak
oprowadzał? Inne kobiety? Kochanki? odezwał się w niej cichy
głos. Czy był wobec nich równie czuły i troskliwy, gdy szedł z
nimi do łóżka?
Poczuła przenikliwe zimno. Ile kobiet przewinęło się
przez jego łóżko? Nagle zaschło jej w ustach i zawróciła w
kierunku dworku.
Podczas podwieczorku Rowan dalej okazywał Atenie
względy, a to sugerując ciekawe ujęcia fotograficzne, a to
zadając wnikliwe pytania na temat rynku wydawniczego. Od
czasu do czasu spoglądał ukradkiem na Karin, ale gdy tylko
ich oczy spotykały się, natychmiast odwracał się do Leonarda
lub Ateny i ciągnął dalej rozmowę.
A niech go licho! Ręka jej zadrżała i herbata omal nie
przelała się przez brzeg talerzyka wprost na elegancki stołek
pokryty materiałem w kolorze wina. Rowan obdarzył ją
niewyraznym uśmiechem i ponownie zwrócił się do Ateny.
- Jeśli panią to interesuje, mamy tu też stylowe stajniez
siedemnastego wieku. - Zakołysał lekko filiżanką, zwierając
smukłe palce wokół delikatnej porcelany.
- Mam tu wartego grzechu Wordswortha i oryginalnego
Malory'ego - powiedział Arthur Marsden do Karin. Ich oczy
spotkały się.
- Mój syn bardzo przejmuje się rolą przewodnika -
wyszeptał z uśmiechem. - Chodzmy, warto je zobaczyć.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Karin podążyła za panem Marsdenem do biblioteki,
zostawiając Leonarda i matkę pogrążonych w rozmowie z
Rowanem.
- Muszę ci powinszować, dziewczyno. Od dawna nie wi-
dzieliśmy Rowana w tak dobrej formie. - Pan Marsden spojrzał
na nią z miłym uśmiechem na bladej twarzy. -Przez lata nie
mogliśmy znalezć wspólnego języka. Dopiero ostatnio zaczął
przejawiać zainteresowanie starą posiadłością. - Starszy pan
Marsden popatrzył na nią uważnie. -Mam wrażenie, moja droga,
że to po części twoja zasługa.
Karin zawahała się.
- Ja tylko dla niego pracuję. Nie mam z nim żadnych
kontaktów poza pracą.
- To wielka szkoda, bo moim zdaniem mogłabyś wiele
zrobić, by mu pomóc. Nie żyje mu się łatwo od czasu... od
czasu kiedy jest sam.
- Panie Marsden, nie sądzę, aby... Starszy pan uśmiechnął
się do niej smutno.
- Może to i tylko starcza paplanina, ale upieram się, że
możesz - już tak się dzieje! - zrobić dużo dobrego dla mojego
syna. Jeśli nie zaprzestaniesz, będę ogromnie wdzięczny.
Pan Marsden zatrzymał się przed dwuskrzydłowymi
drzwiami, pchnął jedno ze skrzydeł i odstąpił na bok, by
przepuścić Karin.
- Chcę ci pokazać moją prywatną kolekcję. Jedna tylko
jeszcze rzecz, nim wejdziemy. Niech to, co powiedziałem,
zostanie między nami.
Przez resztę dnia Karin obserwowała Rowana i powtarza-
ła sobie słowa jego ojca. Gdyby tak on zachowywał się wobec
niej... Rzuciła okiem na Leonarda, który pochylał się uważnie
nad jej matką. Mój Boże, pomyślała z rozpaczą. Gdyby tylko
Rowan troszczył się o nią tak jak Leonard o jej matkę.
Póznym popołudniem zasiedli w bawialni. Atena zwróciła
się do pani Marsden.
- Spędziliśmy Z Leonardem cudowny dzień. Tak jesteśmy
państwu wdzięczni.
- Droga pani - pani Marsden uśmiechnęła się - cała
przyjemność po naszej stronie. Było nam bardzo miło móc
państwa poznać i szczęśliwi jesteśmy, że znów zobaczyliśmy
Karin.
Atena odwróciła się do Rowana.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Mam wszystkie zdjęcia, jakich potrzebuję. Wielkie dzięki
za pomoc. To niezwykle piękna posiadłość. A już kaplica to
prawdziwa perła. Przeniosła wzrok na Karin. -Nie zgadzasz się
ze mną?
- Nie widziałam. - Głos Karin zabrzmiał ponuro. -Kiedy
byliśmy tu ostatnim razem, spieszyliśmy się, żeby wrócić do
bazy.
Rozbrzmiały za nią kroki Rowana.
- Teraz się nie spieszymy - powiedział. - Chodz ze mną,
jeśli cię to interesuje.
Karin rzuciła okiem na starszego pana Marsdena, który
skinął głową. Poszli brukowaną alejką na tyłach domu, wzdłuż
muru. Wyłoniła się przed nimi kaplica otoczona wysokim,
starannie przystrzyżonym żywopłotem z ligustru. Stare,
zaokrąglone na szczycie kamienne nagrobki chyliły się ku
ziemi na maleńkim cmentarzyku, rozjaśnione słońcem
ostrołukowe okno nad ołtarzem zdawało się żyć czerwienią,
niebieskością i zielonością. W zagłębieniu grubej, kamiennej
ściany, zaraz za dębowymi drzwiami, kryła się chrzcielnica. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.