[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sób dziwny jednak... pózniej dokładniej zdałem sobie z niego sprawę i
dziś ręczyć mogę, że on był tylko boleścią przerażenia.
Cyprian matkę najpierw uściskał, ojca rękę najpierw ucałował, a
potem siostry jedna przez drugą cisnęły się ku niemu, a które z nich
dzieci miały, to mu je wyciągały na ręku do wcześniejszej pieszczoty,
na lepsze powitanie. Ja ostatni się zbliżyłem.
Cyprian objął mię za szyję, lecz nim do piersi przycisnął, zatrzymał
się, jakby zdziwiony oczy jego utkwiły w mej twarzy, dłonie ze-
sztywniały niby na moich barkach i tak mię trzymał przez chwilę odda-
lonego ich wyciągnięciem i tak patrzył ciągle na mnie i tak dziwny
uśmiech zachwycenia z ust jego rozświecił, że sam go nie pojmując,
odśmiechnąłem się także i niby przemocą uwalniając się z narzuconego
rozdziału:
Cóż to? rzekłem. Czy Beniamina tylko nie poznałeś?
Oh! Matko, jaki on cudnie piękny! zawołał Cyprian do stojącej
za nim, odwracając się nieco.
Więc dlaczego już mię i przywitać nie chcesz?... Cyprian przywi-
tał mnie radośniej niż nasze całe rodzeństwo, ale czy serdeczniej?... ja
nie wiem, jednak z pewnym wyrzutem mu rzekłem:
Zdaje mi się, żeś w tej chwili więcej malarzem niż bratem.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
47
Prawda odpowiedział przycichłym, uciętym głosem i znowu pa-
trzył na mnie.
Bo ja podobno piękny, ale to bardzo piękny wtedy byłem dzisiaj
nie wierzyłabyś temu, Anno, i wy wszystkie zaprzeczyłybyście dzi-
siaj oczy mi wpadły, wyblakły, zagasły, włosy zrzedniały, bodaj czy
już i siwieć nie zaczynają, skóra na chudych policzkach urysowała się
szkaradnymi zmarszczkami, cera nie sczerniała i nie zbladła, tylko za-
schła niby jakiś papier zbrudzony, a usta wykrzywiły się w taki nało-
gowy uśmiech niesmaku, że wesołym aż nudno patrzyć na mnie. Co to
jest, tak się zestarzeć w dwudziestym szóstym roku swego życia!...
Wszak prawda, moje panie, że to się nie godzi? Ha! przynajmniej na
pociechę mogę powiedzieć sobie, że kiedyś piękny byłem... piękny...
piękny...
Cyprian ile razy spojrzał na mnie, to mu niby jaśniejsza myśl wi-
domie po twarzy przeciągała czasem zamykał oczy, jak gdyby tej
myśli chciał się lepiej w swojej własnej głowie przypatrzyć, a czasem
też coś go niby gniewało na mnie i brwi marszczył, warg przygryzał.
Ta ostatnia zmiana coraz częściej zaczęła mu z końcem wieczerzy na
rysy wybijać, bo ja także baczniejszą na niego zwróciłem uwagę.
Gdy pierwsze uniesienie wzajemnych powitań uspokoiło się nieco,
gdy twarz Cypriana uściskami ożywiona, przejściem nagłym pod świa-
tło i ciepło rozgrzana, zaczęła powoli do zwyczajnego wracać układu
aż mię zimno wskroś przejęło, tak okropnego wyniszczenia śladów na
niej dostrzegłem.
Cyprian miał wszystkie rysy ojca, lecz jasne włosy i płeć białą
matki. Teraz rysy owe wyciągnęły się bez żadnej proporcji, płeć nie-
gdyś tak świeża nabrała kredowej martwości, otwory oczu zwiększyły
się wprawdzie, ale oczy gdzieś pod czoło głęboko uciekły, wyłysiał, ot
więcej prawie niż ja dzisiaj, nos mu okropnie zgarbaciał, broda naprzód
wyszczerzyła, szczęki kościste ledwo skóry nie przebijały.
Matka trwożliwie spoglądała na niego zapewne uważać to musiał,
bo przez chwilę milczący i niby znużony, ożywił się znowu, zaczął
głośno rozmawiać, śmiać się, opowiadać tysiączne swej podróży
szczegóły. Nawałem słów, jak widać, i prędkością poruszeń chciał Cy-
prian oszukać ten wzrok matki badawczy, smutny a niemylny, choro-
bliwe usposobienie zwyciężyło go jednak na chwilę zaciął się nagle i
długo tłumionym kaszlem wybuchnął.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
48
Między kobietami ruch niespokojny powstał. Cyprian skinął na nie,
żeby jemu i sobie dały pokój, usta chustką zasłonił, a potem ostatek
napadu w pusty śmiech przeprowadził.
To nic, to nic, zakrztusiłem się tylko rzekł prędko, chustkę do
kieszeni chowając.
Ja siedziałem tuż przy nim i sam jeden spostrzegłem, że krew była
na chustce.
Ten kielich waszej spokojności święcę mówił dalej wesoło.
Napij się lepiej wody szepnąłem mu z cicha i po karafkę się-
gnąwszy, niby nienaumyślnie trąciłem
go tak mocno, że wszystko wino z kieliszka na obrus się rozlało.
Cyprian zwrócił się ku mnie niecierpliwym ruchem.
Braciszku, trochę jesteś niezgrabny, to szkoda i z wyraznym
niezadowoleniem patrzył mi w oczy. Przetrzymałem wzrok jego.
Napij się wody powtórzyłem w pół z prośbą, w pół z rozkazem.
Napiję, czego chcesz, Beniaminku odpowiedział trochę rozja-
śniony uśmiechem napiję, choćby i octu z żółcią, bo znów jesteś
prześliczny, ale jednej rady mojej usłuchać musisz...
Trzech rad twoich, Cyprianie, tylko ty dwa słowa przyjmij ode
mnie jesteś chory rzuciłem mu do ucha.
O tym potem rzekł jak najobojętniej i wypróżnioną szklanką
mocno w stół uderzył, by zgłuszyć zamienione ze mną wyrazy.
Moja rada, Beniaminie, jest ta, że przede wszystkim powinieneś
być szczęśliwym, ale to powiadam ci, koniecznie szczęśliwym, bo jak
nie, to zbrzydniesz, zbrzydniesz tak okropnie, że nawet Ludwinka, któ-
ra wszystko smutne lubi, nie pozna cię wtedy i minie ze wstrętem.
Poczciwa siostra zaprzeczyła temu co prędzej, lecz Cyprian nie
chciał ustąpić.
Z zupełną pewnością wyrokuję w tym względzie mówił on.
Studiowałem jako malarz różne przemiany różnych wrażeń i na róż-
nych rysach; przysiąc wam mogę, że Beniamin okropnie zbrzydnie w
nieszczęściu, bo jego twarz do odbijania samej tylko radości stworzo-
na...
Oh! już co wtedy, to się sam za sobą ująłem.
Radosną ją widzisz w tej chwili rzekłem może nawet dziecin-
ną jeszcze, ale skąd tobie być prorokiem moich uczuć w chwilach od-
miennych, mojej twarzy w niepewnej przyszłości? Więc ja tak słaby i
wątły jestem? A niedawno chwaliłeś piękność moją jaką piękność?
Czy roślinną według gatunku
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
49
i koloru zdrowia i czerstwości? Ja myślałem, że mi z czoła za
pierwszym spojrzeniem wyczytałeś wszystkie ducha tajemnice i doj-
rzawszy w nich własnej istoty odbicie, tym artystycznym słowem
piękny powitałeś a ty, jak teraz poznaję, tylko linię i farby miałeś
na pamięci.
Gniewaj się, gniewaj, dziecko moje z uśmiechem na te wszyst-
kie wyrzuty odpowiedział.
Ja się nie gniewałem, ale mi się okropnie smutno zrobiło.
Cyprianie rzekłem po chwili choćby się nawet miała ziścić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Coelho, Paulo Elf Minuten
- Rozkosze Nocy Day Sylvia
- Boswell_Barbara_Najmlodsza_siostra_RPP139
- Amy Barker (ed) Through the Clock's Workings (pdf)
- 06 R.A. Salvatore Trylogia Doliny Lodowego Wichru 3 Klejnot Halflinga
- Ava March Convincing Leopold [Loose Id MM] (pdf)
- John Buchan Huntingtower
- John Grisham Firma
- Anne Hampson Wings of Night [HP 16, MBS 187, MB 545] (pdf)
- 1016. Lindsay Yvonne Zakazany romans
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- monissiaaaa.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.