Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dorzucił pogodnie.  Hugues go zna.
Jasnowłosy Normandczyk skinął głową.
 Dobry człowiek.
 Jules szczególnie przyłożył się do przedsięwzięcia "wilcze stado". Zrobi wam
odprawę i przeprowadzi dalej. Potem będziecie zdani na własne siły. Ale słyszałem,
że przywykliście do tego.  Popatrzył po zaciętych twarzach i pomyślał z arogancją
młodego mężczyzny: Są starzy i zmęczeni. Czy Jensen wie, co robi? Ale przypomniał
sobie, że Jensen zawsze wie, co robi. Mallory ocenił wzrokiem różowe policzki
Evansa, jego wyprasowany mundur. Wszyscy wiemy, że kazano ci to powiedzieć 
pomyślał. I wszyscy wiemy, że to nieprawda. Nie jesteśmy zdani na własne siły.
Jesteśmy na łasce tych Francuzów.
 Ustalono hasło  rzekł Evans.  Kiedy ktoś powie wam UAmiral, odpowiecie
Beaufort. I na odwrót. Nadajemy to w BBC. Niestety, SAS używał tego hasła, a nie ma
czasu na nadanie innego. Zachować ostrożność.  Rozdał pękate brązowe koperty. 
Sygnały. Rozkazy. Mapy. Wszystko, czego wam trzeba. Zapamiętać i zniszczyć.
Jakieś pytania?
Nie było żadnych. Lub raczej było ich zbyt wiele, aby warto było je zadawać.
 "Sztorm"  powiedział Miller, który otworzył kopertę.  Co to?
 Wy. Ta operacja nazywa się "Sztorm"  wyjaśnił Evans.  Byliście "Huraganem" w
Jugosławii. To dalszy ciąg. No i& -Zawahał się.
 Tak?  mruknął Mallory.
 Doprawdy, to żart.  Evans uśmiechnął się szeroko, po chłopięcemu.  Ale, no cóż,
kapitan Jensen powiedział, że możemy równie dobrze nazwać was tak jak w
prognozach meteo.
 Wspaniale  podsumował odprawę Miller.  Po prostu wspaniale. Jeszcze tego
tylko brakowało do tych spadochronów.
Niedziela godz. 19.00 -poniedziałek godz. 09.00
 Panie i panowie& przepraszam, panowie  powiedział podpułkownik lotnictwa
Maurice Hartford.  Mamy godzinę do zrzutu. Linie Powietrzne Pireneje wyrażają
nadzieję, że mieliście przyjemną podróż. Osobiście uważam, że wszyscy jesteście
stuknięci.
Naturalnie, nikt nie mógł go słyszeć, bo interkom był wyłączony. Ale ulżył sobie.
Dlaczego to zawsze ja?  pomyślał.
Wystartowali przyjemnie. Sześciu ludzi plus załoga, niewiele sprzętu. Trywialny
ładunek jak na albemarle'a, lecącego spokojnie z Termoli nad pomarszczonymi
szczytami Apeninów w kierunku zachodzącego słońca. Zachodzącego na czerwono
słońca.
Hartford włączył interkom.
 Kapitanie Mallory  powiedział  może by pan wpadł tu na dziób?
Mallory przekręcił się w stalowym kubełkowym fotelu. Tego popołudnia przespał
kilka godzin. Podobnie Andrea i Dusty Miller. Ordynans obudził ich na obiad. Podano
befsztyk, czerwone wino i rzucili się na to głodni jak wilki. Francuzi dziobali jedzenie.
Nikt nie miał ochoty do rozmowy. Jaime pozostał nachmurzony Hugues, jeśli Mallory
się nie mylił, dostał strasznego pietra. Nic w tym złego  pomyślał. Najodważniejsi to
nie ci, którzy nie znają strachu, ale ci, którzy go poznali i opano-
wali. Na pokładzie samolotu Francuzi nie spali, podczas gdy Andrea ułożył się do
snu z głową na skrzynce z zapalnikami, a Miller zapadł się głęboko w fotelu, oparł nie
kończące się nogi o radiostację i zachrapał, rywalizując z klekotem merli-nów
albemarle'a.
Mallory miał lekki sen. Potrzebował dziesięciu dni nieświadomości, przerywanych
tylko obfitymi posiłkami w czterogodzinnych odstępach. Ale to musiało zaczekać.
Wśród kamiennych i śnieżnych lawin Alp Południowych i podczas długich
niebezpiecznych miesięcy na Krecie nauczył się spać kilka cali pod powierzchnią
świadomości, snem dzikiego zwierzęcia, które w ułamku sekundy przechodzi do
całkowitej czujności.
Wygrzebał się z siedzenia i poszedł do kokpitu. Pilot wskazał fotel drugiego pilota.
Mallory usiadł i podłączył się do interkomu.
 Filiżankę herbaty?  zaproponował pilot. Nosił gogle, żeby koniuszki
gigantycznych wąsów nie właziły mu do oczu.
 Proszę  powiedział Mallory.
 Drugi pilot kima.  Pilot pochylił termos nad kubkiem.  Zachód słońca  wskazał
przed siebie.
To był zachód słońca co się zowie! Niebo zapełniały archipelagi płonących wysp,
obmywanych ostatnimi promieniami słońca w złotym przypływie. Powyżej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.