[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeszywały dreszcze...
Ponownie straciła oddech. Trzęsła się teraz jak galareta, czując jakiś dziwny, dojmujący
ból.
Ból pragnienia.
Po\ądała Mitcha Graingera.
Uświadomienie sobie tego faktu wprawiło Maggie w podniecenie. Zdała sobie sprawę z
tego, \e po\ądała Mitcha od chwili, gdy po raz pierwszy znalazła się w jego gabinecie i po
raz pierwszy spojrzała mu w oczy, ulegając emanującej z niego sile zmysłowego
przyciągania.
Przed przyjściem do kasyna miała ju\ wyrobione zdanie o dyrektorze, na podstawie
tego, co przypadkiem usłyszała w restauracji. Był facetem stanowczym i twardym. Tak
więc z góry była przekonana, \e się jej nie spodoba. Wmawiała to sobie potem przez cały
weekend. Nie przyznając się przed sobą, jak wielkie Mitch zrobił na niej wra\enie i jak
bardzo ją pociągał.
Jak to się stało?
Jak mogło do tego dojść? I dlaczego?
Przestraszona swoją niezwykłą reakcją, Maggie usiłowała dać sobie odpowiedz na te
pytania. Do tej pory była całkowicie przekonana o tym, \e jest kobietą oziębłą. Szczerze
powiedziawszy, niespecjalnie lubiła seks. Uwa\ała go za mierną rozrywkę. W ramionach
mę\czyzny nigdy nie doświadczyła zmysłowych uniesień.
A teraz całe jej ciało a\ pulsowało.
Maggie wiedziała, \e to ból po\ądania.
Pragnęła Mitcha Graingera.
Co powinna teraz zrobić? W pierwszym odruchu pomyślała o natychmiastowej
ucieczce. Nie tylko z budynku, w którym się teraz znajdowała. Chciała jechać do
wynajętego mieszkania, zabrać wszystkie rzeczy i niezwłocznie opuścić
Deadwood.
Dr\ącą ręką podniosła torebkę le\ącą na skraju biurka Karli, gdzie zostawiła ją,
zanim zaniosła Mitchowi posiłek. Na trzęsących się nogach ruszyła w stronę
wyjścia. W stronę wolności.
- Och! właśnie w tej chwili krzyknęła Karla, sprawiając, \e Maggie stanęła
jak wryta. Nie słyszałam, jak wychodziłaś od Mitcha. Po chwili z jej twarzy
zniknął radosny uśmiech. Wyglądasz na zdenerwowaną. Czy dobrze się czujesz?
spytała z niepokojem w głosie.
- Dobrze. Nic mi nie jest odparła Maggie, usiłując błyskawicznie wymyślić
jakieś wyjaśnienie. Po prostu muszę... iść do łazienki.
- Aha. Karla zachichotała. Znam to uczucie. Machnęła ręką w stronę
wyjściowych drzwi. No to biegnij. Wiesz, gdzie jest toaleta.
Maggie jak strzała przemknęła przez drzwi, tu\ za progiem niemal zderzając się
z jednym z ochroniarzy.
Och, bardzo przepraszam, Frank powiedziała. Czuła się głupio, wymijając
młodego człowieka i jeszcze jakiegoś towarzyszącego mu mę\czyznę. Spieszę
się.
Frank zaśmiał się.
- Poczułaś zew natury? zapytał.
- Tak przyznała, skonsternowana. Zbyt du\o kawy wyjaśniła, ruszając w
stronę drzwi z napisem Panie".
Wpadła do środka i oparła się o framugę. Miała przyspieszony puls i nierówny
oddech. Cała się trzęsła.
Po chwili podniosła głowę. W długim lustrze wiszącym nad rzędem umywalek
ujrzała swoje odbicie. Bladą, zgnębioną twarz.
Odetchnęła głęboko. Zmru\ywszy oczy, zbli\yła się do lustra. To szaleństwo,
uznała. A właściwie czysty idiotyzm. Zachowywała się jak małolata przed
pierwszą w \yciu randką.
Ale co miała robić? Co z Mitchem?
Na samą myśl o nim poczuła ponownie przypływ po\ądania. Zmobilizowała
resztki silnej woli, jakie jeszcze jej pozostały, i zaczęła powoli przytomnieć.
Postanowiła, \e z Deadwood nie wyjedzie. Uciekała ju\ przecie\ od wielu
miesięcy. Tylko po to, aby w końcu zrozumieć, \e przed samą sobą uciec się nie
da. Nie udało się jej pozbyć ani gniewu, ani niepewności. Towarzyszyły jej
ka\dego dnia.
A więc zostanie w tym mieście. Rozpoczęła tu przecie\ ustabilizowaną
egzystencję. Wynajęła mieszkanie i postarała się o dobrze płatną pracę. Nale\ało
jeszcze mocno stanąć na nogach, odwa\nie spojrzeć w przyszłość i radzić sobie z
przeciwnościami \ycia.
Ale... ale co z Mitchem Graingerem? Czy z nim tak\e sobie poradzi? A
właściwie nie z nim, lecz z własnym, nieoczekiwanie rozbudzonym po\ądaniem?
Zastanawiając się nad tymi sprawami, zmartwiona Maggie zagryzła wargi.
Dopiero teraz zauwa\yła w lustrze, \e podczas lunchu zlizała z warg prawie całą
szminkę. Powinna tak\e nało\yć trochę ró\u na policzki. Były zbyt blade.
Odkręciła kran z zimną wodą i obmyła ręce. Papierowym ręcznikiem wytarła
zroszone potem czoło i kark.
Po tym zabiegu poczuła się trochę lepiej. Wyciągnęła z torebki małą
kosmetyczkę i przystąpiła do poprawiania urody.
Kilka minut pózniej z zadowoleniem oglądała w lustrze wyniki własnej pracy.
Błyszczące czoło, nos i podbródek pokryła delikatną warstwą przezroczystego
podkładu. Ró\ na policzkach sprawił, \e wyglądały kwitnąco. Starannie nało\ona
szminka, z ciemniejszym obrysem warg, podkreślała ich kształt.
Tak więc, wzorem indiańskiego wojownika, umalowana jak na wojnę,
wyprostowała dziarsko ramiona. Nie będzie ju\ dłu\ej uciekała. Skończyła raz na
zawsze z tym procederem. Zostanie w Deadwood i stawi czoło nie tylko Mitchowi
Graingerowi, lecz tak\e reakcji własnych zmysłów na tego człowieka.
Ponownie spojrzała w lustro. Wygięła wargi w lekkim uśmiechu, odwróciła się
i równym, spokojnym krokiem ruszyła w drogę powrotną do swego biura.
Rozdział 6
Maggie weszła do sekretariatu i cichutko, \eby nie przeszkadzać Karli, wsunęła
się na krzesło przed biurkiem. Wyciągnęła z torebki ksią\eczkę i wypełniła
blankiet na przelew komornego za mieszkanie. Właśnie wydzierała czek, gdy Karla
odwróciła wzrok od ekranu komputera i obdarzyła ją uśmiechem.
- Och, jak dobrze, \e ju\ jesteś powiedziała z ulgą w głosie, z trudem
podnosząc się z krzesła. Teraz ja muszę udać się tam, gdzie królowie chodzą
piechotą. I to... szybko. A ty odbieraj telefony.
- Mitch polecił oddać ci czek z moim komornym oznajmiła Maggie,
machając wypełnionym blankietem.
Karla odwróciła się w drzwiach.
Połó\ czek na biurku. Za parę minut nim się zajmę - obiecała.
Mam odbierać telefony, uzmysłowiła sobie nagle Maggie. I natychmiast
ogarnął ją strach. Co zrobię, kiedy rozdzwoni się to paskudztwo? Co powiem? śe
bardzo mi przykro, ale jestem tu nowa i nie mam zielonego pojęcia o sprawach
firmy? Nie mogłabym uczynić nic gorszego, pomyślała skrzywiona. Obeszła
biurko Karli i usiadła w jej fotelu. Właśnie uznała, \e powinna się modlić, aby
telefon milczał jak zaklęty, kiedy się rozdzwonił.
Popatrzyła z niechęcią na aparat. Przeczekała drugi dzwonek, gdy nagle
przypomniała sobie to, o czym mówiła Karla. śe jeśli teraz nie zareaguje, to po
trzecim dzwonku uczyni to sam Mitch. Szybko chwyciła słuchawkę. .
- Tu Maggie oznajmiła, naśladując Karlę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Pickart Joan Elliott Pocaluj mnie jeszcze raz
- 1834 r Stille Sven Jonas Podróş do Polski
- Holly Lisle World Gates 02 Wreck Of Heaven
- Forgotten Realms Anthologies 03 Realms of Magic
- Asimov, Isaac I, Robot
- Pić tek Tomasz Bagno
- Moja Pierwsza Komunia ÂŚwięta Praca zbiorowa
- Wiktor Willmann Ze wspomnien wojennych lotnika
- CNSS ID Credential Access Manage Secret Fabric
- Aleister Crowley Magick in Theory and Practice
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam123.opx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.