Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co miałeś na myśli, mówiąc, że to ja powinnam zmieniać
dziadka? - zapytała, kiedy Andy tankował benzynę. - To się nie uda.
- Jesteś jedyną osobą, która może tego dokonać.
145
RS
- Po co? Wszystko jest już w porządku. Problem starego
samolotu sam się rozwiązał.
- Starego samolotu już nie ma, ale nadal jest stary pilot. -
Spojrzenie Andy'ego było niezwykle zawzięte. Zaniepokoiło to Lissę.
- Mam go wysłać na emeryturę? Zrobiłam już wystarczająco
dużo. Dlaczego ja?
- Dlaczego ty?! - Lissa nie widziała jeszcze, żeby Andy był tak
wściekły. - Ponieważ nie możesz dzwigać przez całe życie bagażu
przeszłości! Ponieważ nie chcę, abyś zginęła z winy Willa. Nie chcę
budzić się po nocach z myślą, czy przeżyjesz następny dzień.
Przećwiczyłem już to w wojsku i stanowczo mam dość. Przemyśl to i
podejmij stosowne kroki. Jeżeli stchórzysz i uciekniesz z domu, to nie
licz, że ci pomogę. Chcę być z kobietą, która jest silna i potrafi podjąć
wyzwanie.
Zakończył tankowanie i wsiadł do samolotu.
- Do widzenia, Lisso.
Po tych słowach Andy włączył silnik.
146
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Terry wrócił do domu z kilkoma tylko siniakami. Will przywitał
go jak bohatera, co rozwścieczyło Lissę. Uważała, że należała mu się
raczej surowa nagana.
- Leciałeś samolotem, który nie był bezpieczny, Terry - zaczęła,
gdy zostali sami. - Nie miałeś licencji!
- Nadeszła pocztą, więc wszystko było w porządku. Poza tym
firma ma teraz nowy samolot.
- To nieistotne! Mogłeś zginąć! Terry wzruszył jedynie
ramionami.
- Wszystko wypadło świetnie, więc o co się martwisz? Wiesz, że
dziadek ma rację i to cię gryzie, tak? Brak ci lojalności - spojrzał na
nią spod oka. - Sądziłem, że cię znam, Lisso, ale teraz widzę, że się
myliłem. Może to i dobrze, że się nie pobraliśmy. Muszę już iść. Will
na mnie czeka.
Lissa była rozczarowana, że Terry nie wyraził skruchy z powodu
nieodpowiedzialnego lotu. Jeszcze bardziej irytowało ją jednak to, że
mimo swojej licencji pilota siedziała bezczynnie w domu. Will
powierzał nowy samolot wyłącznie Terry'emu. Ona została odsunięta
na boczny tor. I pomyśleć tylko, że to wszystko dlatego, że walczyła o
bezpieczeństwo firmy Hannelly.
Odkąd znała miejsce spoczynku rodziców, wcale jej nie było
lżej. Nie chciała rozdrapywać starych ran. Zledztwo w sprawie
wypadku nikomu by nie przyniosło korzyści.
147
RS
Tymczasem najgorsze dopiero nastąpiło. Pewnego dnia, gdy
przeglądała papiery, zorientowała się, że babcia zasięgała porady u
adwokata.
- Nie mogę uwierzyć, że składasz wniosek o formalną seperację
z dziadkiem! - krzyczała Lissa, wymachując papierami.
Margaret odebrała jej dokumenty.
- Chodz, Lisso. Pójdziemy na spacer.
- Ależ, babciu...
- Wez żakiet, kochanie. Czekam na ciebie przed domem.
Lissa zrobiła to, o co prosiła ją babcia i za chwilę obie szły już
znajomą ścieżką.
- Cóż za piękny dzień - zaczęła Margaret.
- Jak możesz tak mówić? - Lissa czuła się potwornie. Andy
opuścił ją, dziadek i Terry ignorowali, a babcia również najwyrazniej
szykowała się do odejścia.
- Kiedy się zestarzejesz, to nauczysz się dostrzegać piękno
niezależnie od okoliczności. - Margaret uśmiechnęła się.
Usiadły na zwalonym pniu.
- Chcesz odejść, babciu? - zapytała Lissa ze smutkiem.
Margaret wzięła do ręki patyk i obracała nim, przyglądając się
szybującym w powietrzu jesiennym liściom.
- Muszę wyrwać się z tego miejsca, Lisso. Jeżeli twój dziadek
zdecyduje się iść razem ze mną, to będę bardzo rada. Składam
wniosek o separację, aby mu pokazać, że nie żartuję.
148
RS
- Byliście małżeństwem przez tyle lat. Jak możesz? Lissa była
załamana. Cały jej świat legł w gruzach.
- Zrozum mnie - mówiła Margaret, grzebiąc patykiem w ziemi. -
Spędziłam całe życie w jednym miejscu. Dopóki miałam dzieci, a
potem ciebie, było mi to obojętne. Teraz chciałabym jednak zobaczyć
trochę świata - westchnęła ciężko. - Nawet nie wiesz, jak
zazdrościłam ci, że widziałaś Wielki Kanion Colorado. Will nigdy nie
miał czasu, żeby mnie tam zabrać. Zdecydowałam, że sama ruszę w
świat. I tak nie pozostało mi już wiele czasu...
- Nie mów tak, babciu - zaprotestowała Lissa, choć w głębi
duszy wiedziała, że Margaret ma rację.
- Może dziadek pojedzie z tobą.
- Z samolotami i Terrym jako wiernym pieskiem? Nie sądzę. -
Margaret uśmiechnęła się z pogardą.
- Cieszę się, że nie myślałaś poważnie o Terrym. To pracowity
chłopak, ale ty zasługujesz na coś więcej - wzięła oddech. - Miałaś
ostatnio wiadomość od Corbetta, Lisso?
- Nie... On chyba bardziej interesuje się wyścigami niż dawnymi
kursantkami.
Margaret parsknęła tak, że aż zdziwiło to Lissę.
- Nie bądz śmieszna, moje dziecko. On czeka, aż staniesz
wreszcie na własnych nogach. To nie jest mężczyzna, który leci
wyłącznie na ładne buzie.
- Ależ, babciu...
149
RS
- Wiem o czym mówię, kochanie. Ty nie chcesz Terry'ego za
męża, prawda? A pan Corbett nie chce damskiej wersji Terry'ego za
żonę. To proste.
- Chcesz powiedzieć, że jestem słaba?
- Czasami tak - odpowiedziała Margaret. - Zdarza się, że
pokazujesz pazurki, ale to raczej rzadko. Siedząc w domu i użalając
się nad sobą nie pokażesz panu Corbettowi na co cię stać. A może nie
zależy ci na jego opinii?
- Jak możesz tak mówić! Bardzo mi zależy! - krzyknęła Lissa.
Babcia spojrzała na nią badawczo.
- Tak właśnie sądziłam. Kochasz go?
Lissa pomyślała o tych wszystkich godzinach, które spędziła z
Andym. W końcu wypowiedziała na głos to, co wiedziała już od
dłuższego czasu.
- Kocham go bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Chcę
spędzić z nim resztę mojego życia. Jak mam mu to okazać?
- Powstrzymując dziadka od latania.
- Ja... Nie rozumiem.
- Pan Corbett bardziej przejmuje się tym, co słuszne, niż tym, co
sądzą ludzie. Tego samego oczekuje od ciebie.
Lissa skinęła głową.
- To ma sens. Andy zawsze walczył o to, w co wierzył.
- Dlatego właśnie powinnaś to zrobić, Lisso. Twój dziadek jest
już za stary na to, aby latać. Ma spózniony refleks. Nie pomoże nawet
nowy samolot. Chcę, abyśmy razem wysłały Willa na emeryturę.
150
RS
- Jak?
- Planuję wszcząć śledztwo w sprawie śmierci twoich rodziców.
Lissa pomyślała o ośnieżonym szczycie gdzieś daleko w górach.
- Niech lepiej spoczywają w spokoju.
- Nie, Lisso. Oni zginęli, ponieważ twój dziadek zapomniał o
wymogach bezpieczeństwa. Jest zbyt samolubny w interesach.Nie
mogę patrzeć bezczynnie na to, jak powtarza te same błędy. Najpierw
twoi rodzice, teraz niewiele brakowało, Terry. - Ból w głosie Margaret
świadczył o tym, że gorzko żałowała swojej bierności.
- Sądzę, że katastrofa kolejnego samolotu była dla niego lekcją.
- Nie, kochanie. On lubi ryzyko.
Lissa pomyślała o swoich rodzicach i zadrżała.
- Nie chcę wiedzieć, jak umarli. Nie po tym wszystkim.
Zledztwo zniszczyłoby dziadka. Tego właśnie chcesz? Zemsty?
Margaret zamknęła oczy i odrzuciła głowę do tyłu, jakby miała
zamiar rozkoszować się jesiennym słońcem.
- Nie, Lisso. Ja chcę tylko prawdy. %7łyłam w kłamstwie przez
siedem lat, udając, że nic się nie stało. Teraz ty robisz to samo. Nie
chcę zniszczyć twojego dziadka. Chcę po prostu, aby pożył jeszcze
przez długie lata. Jak sądzisz, dlaczego on latał tamtym starym
samolotem?
- On... - Lissa spojrzała na twarz babci i urwała w pół zdania. -
Nie, to niemożliwe!
Margaret skinęła głową.
151
RS
- On wolał ryzykować, niż spojrzeć prawdzie w oczy. Wolał
umrzeć, niż przyznać się do winy. Ty robisz to samo. Gotowa jesteś
nawet zrezygnować z miłości, byleby nie przyznać, że dziadek
spowodował śmierć twoich rodziców.
- Bo nie spowodował! - krzyknęła Lissa i poderwała się z
miejsca. - To był wypadek! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.