[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowiedzieć – czegokolwiek.
Dopiero telefon wykonany do innego Alfy – Lamonta, z watahy oddalonej od nich
o trzy terytoria – okazał się pomocny. Lamont zaoferował nawet, że przyśle swojego
najlepszego Strażnika i syna Caina, jeśli Gage będzie potrzebował pomocy.
Świadomość, że ma poparcie starszego Alfy sprawiła, że Gage w końcu się odprężył.
Jak stwierdził Lamont – z byłą Sforą Marissy od zawsze było coś nie tak. To było tylko kwestią
czasu, aż znajdą dokumenty potwierdzające, że Marissa należy do nich, z drugiej strony,
Gage mógł grać na zwłokę i złożyć odwołanie, dotyczące jej wyrzucenia z watahy i braku
opieki ze strony Sfory. Gage wiedział, że ma na to mocne dowody. Marissa żyła na własną
rękę przez ostatnie dziesięć lat.
To również oznaczało, że Gage będzie musiał przyjąć ją do swojej Sfory, aby móc
wystąpić z oficjalnymi zarzutami i utrzymać z daleka Brandona. Nie miał nic przeciwko temu.
Wiedział, że Marissa będzie dobrym członkiem stada, ale chciał od niej czegoś więcej. Chciał
jej zaangażowania. W końcu znalazł swoją życiową partnerkę.
Delikatne pukanie do drzwi odwróciło jego uwagę od tych myśli. Podszedł cicho do
drzwi i otworzył je. Na progu stała Hannah, jedna ze starszych samic pomagających w jego
domu. Pracowała jeszcze dla jego ojca i od zawsze pełniła rolę jego zastępczej matki.
- Przyniosłam wam trochę zupy i chleba. Zaparzyłam też dla niej herbatę –
powiedziała mu.
Gage otworzył szerzej drzwi, żeby wpuścić ją do środka. Postawiła tacę z jedzeniem
na pustej części stołu, uprzednio patrząc na niego. Hannah była z jego Sforą od piętnastu lat.
Przyszła do jego ojca po tym, jak została napadnięta przez członka własnej Sfory. Jej Alfa nie
zrobił niczego w tej sprawie, a Hannah uciekła. Ojciec Gage’a chętnie ją przyjął do swojej
watahy i swojego domu. Od tamtej pory, gotowała dla innych wilków i zajmowała się
domem.
- Dobrze postępujesz – powiedziała, a Gage mógł dostrzec łzy w jej oczach.
67
W odpowiedzi na widoczny w jej oczach podziw, Gage wzruszył jedynie ramionami. –
Nie robię tego wyłącznie dla niej.
- Wiem. – Położyła mu dłoń na policzku. – Nie wytrzymałaby tam. To by ją zabijało
kawałek po kawałku, aż w końcu sama by umarła.
Gage nakrył jej dłoń własną, starając się ją pocieszyć. – Będę ją chronił. Nawet,
gdybym miał przez to zginąć.
- Wiem. – Uśmiechnęła się smutno. – I właśnie z tego powodu postanowiłam ci
służyć, tak samo, jak twojemu ojcu. – Po tych słowach opuściła pokój.
Gage podszedł do Marissy. Spała skulona na łóżku, ze śladami zaschniętych łez na
twarzy. Przebiegł palcami po jej policzku i czekał, aż się obudzi.
- Cześć – przywitał ją, kiedy uniosła do góry jedną powiekę.
Zarumieniła się i odwróciła wzrok. – Cześć.
Pochylił się nad nią i zawładnął jej ustami. Marissa oplotła jego szyję rękami, po czym
rozchyliła dla niego swoje wargi. Gage jęknął w jej usta, nie przerywając pocałunku i docisnął
jej ciało do materaca. Czuła moc i siłę falującą pod powierzchnią swojej skóry. Podciągnęła
jego koszulkę i w końcu zdjęła mu ją przez głowę. Sięgnęła do niego i przejechała językiem po
jego piersi. Jego mięśnie zadrżały pod jej ustami, a jego ciepły oddech owiał jej policzek.
Gage błądził ustami po jej ramionach, po czym zsunął z nich ramiączka sukienki.
Ciągle miała na sobie strój, który założyła na ceremonię, a on chciał ją widzieć nago. Sięgnął
za nią i rozpiął suwak jej sukienki, następnie obnażył jej ciało, jakby rozpakowywał tabliczkę
czekolady.
Reszta ubrań szybko zniknęła, gdy całowali się i dotykali swojej nagiej skóry. Ułożył się
na niej i rozsunął szeroko jej nogi własnymi. Patrzyli sobie w oczy, gdy wchodził w nią powoli.
Marissa uniosła biodra do góry, aby mógł się w nią gładko wsunąć. Wypełnił ją sobą, a
ona zaczęła się pod nim poruszać. Gage wchodził w nią powoli i głęboko, obserwując emocje
odbijające się w jej oczach, kiedy dawał jej rozkosz. Otworzyła usta i wydała kilka cichych
68
dźwięków. Gage sapnął, gdy jego ruchy naturalnie przyspieszyły. Jego ciało domagało się, aby
ją posiadł, a wilk żądał, aby ją oznaczył.
Jęcząc, Marissa oplotła go nogami w pasie, aby przyjąć go jeszcze głębiej. – Tak. Gage,
och tak.
- Moja – zawarczał. – Moja.
- Tak. – Oczy Marissy świeciły, ukazując rzadki obraz jej wilka. – Tak Gage, weź mnie.
Gage wbijał się w nią wciąż i wciąż. – Więcej. Chcę więcej.
- Tak – wykrzyczała.
- Powiedz mi, że jesteś moja. Moja.
- Tak. Jestem twoja. Weź mnie Gage. Oznacz mnie. – Słowa same wypłynęły z jej ust,
bez udziału woli.
To było wszystko, czego potrzebował Gage. Pociągnął ją i przewrócił na brzuch.
Ustawił ją na czworaka i wszedł w nią szybko, aż do samej nasady.
Gage poruszał się w niej mocno i szybko, wykonując kolejne pchnięcia. Pompował ją,
przytrzymując jej biodra, jego usta błądziły po jej plecach. Gdy poczuł, że jej ciało zaczyna
drżeć w oczekiwaniu na spełnienie, otworzył usta. Jego kły się wydłużyły. Opuścił głowę w
dół, zatapiając zęby w jej ramieniu. Jej krew napełniła mu usta, a on oznaczył ją, jako swoją.
Gdy znalazł własne spełnienie, polizał jej ranę, aby ją oczyścić, po czym wziął ją
jeszcze raz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.1
- Liu M. Marjorie PocaĹunek Ĺowcy 01 PocaĹunek Ĺowcy
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Duncan, Dave Das Siebente Schwert 01 Der ZÜgernde Schwertkämpfer
- Julie Kenner Code breaking 01 The Givenchy Code
- Sean Michael Center 01 Center of the Earth and Sky
- Jo Clayton Skeen 01 Skeen's Leap (v1.2)
- Chloe Lang [Brothers of Wilde, Nevada 01] Going Wilde (pdf)
- Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf)
- Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- worqshop.xlx.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.