Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wyluzuj - mówi Chaz. - Nie jechałem na górę do taty. Jechałem
do ciebie.
- Do mnie? - Jestem zdumiona.
- Miałem nadzieję, że dasz się namówić na drinka. I że wyciągnę
z ciebie różne informacje na temat mojej byÅ‚ej, które pozwolÄ… mi odbu­
dować moje męskie ego i zacząć się na nowo uczyć kochać.
Zagryzam dolnÄ… wargÄ™.
- Chaz, naprawdę bardzo się staram nie plotkować o ludziach za ich
plecami. Dla mnie to wielka odmiana. W przeszłości zawsze ładowałam
siÄ™ w tyle kÅ‚opotów dlatego, że za dużo gadam, teraz próbujÄ™ siÄ™ zmie­
nić. Bo mimo tego, co twierdzą niektórzy, ludzie potrafią się zmieniać.
- Jasne, że tak - zgadza się Chaz. Winda zjechała już na parter. -
Chodz. WezmÄ™ ciÄ™ na piwo do Honey's.
Mam już powiedzieć, że nie mogę. Wiem, że Chaz cierpi, aleja mam
sukniÄ™ do zaprojektowania. Mam już powiedzieć:  MuszÄ™ iść do zakÅ‚a­
du. Mamy to wielkie zlecenie, o którym też nie wolno mi mówić, i jestem
w okropnym niedoczasie, więc spotkamy się kiedy indziej, dobra?"
Ale potem zerkam na jego twarz i widzę, że już od paru dni się nie
golił i że, o ile się nie mylę, nie zmienił czapeczki bejsbolowej.
I dlatego niebawem siedzÄ™ naprzeciwko niego w jednym z obitych
buraczkowym winylem boksów w Honey's, przed sobą mając zimną
colę light, i słucham, jak karzeł wyśpiewuje Dancing Queen, co nawet
nie jest jakimś specjalnie przykrym doświadczeniem.
- Chciałbym się tylko czegoś dowiedzieć - mówi Chaz znad swojej
butelki piwa. - Wiem, że to zabrzmi gÅ‚upio, ale... To znaczy... Czy two­
im zdaniem zrobiłem coś, co ją zniechęciło do facetów?
- Nic podobnego, Chaz. Zaufaj mi. Niczego takiego nie zrobiłeś. To
jest dokładnie tak, jak wyjaśniła ci Shari. Po prostu zakochała się w kimś
innym. I tak się akurat złożyło, że ta osoba to kobieta. To się niczym nie
184
różni od sytuacji, w której poznałaby jakiegoś faceta i zakochała w nim,
zamiast w tobie.
- Hm. - Chaz nie jest przekonany. - To jednak coÅ› innego.
- Nie. Jedno i drugie to miłość. A miłość wyprawia z ludzmi dziwne
rzeczy. Nie wolno ci obwiniać samego siebie. Wiem, że Shari ciebie nie
obwinia. Ona nadal cię kocha. Mówiła ci to, prawda?
- Wtedy, kiedy wróciÅ‚em do domu z biblioteki i zastaÅ‚em jÄ… na pa­
kowaniu, a ona mnie poinformowaÅ‚a, że zostawia mnie dla innej kobie­
ty i spytaÅ‚a, czy chcÄ™ zamówić chiÅ„szczyznÄ™ do domu, przy której so­
bie o tym wszystkim porozmawiamy? - Chaz się krzywi. - Wspomniała
o tym, owszem.
- Bo to prawda. Ona nadal cię kocha. Tyle że wiesz. Już nie w taki
sposób. To się czasem zdarza, Chaz.
- Więc właściwie mówisz - wnioskuje Chaz - że to do pomyślenia,
że przy jakiejś okazji sam mógłbym się zakochać w jakimś facecie?
- W zasadzie tak - potwierdzam. Chociaż, tak szczerze, nie umia­
łabym sobie wyobrazić Chaza w homoseksualnym związku. Czy raczej
nie wyobrażam sobie żadnego z gejów, których znam (i z którymi się
umawiałam), zakochujących się w Chazie, biorąc pod uwagę, że jego
wyczucie mody jest zerowe, a przy tym wykazuje przerażajÄ…ce upodo­
banie do uniwersyteckiej koszykówki, natomiast żadnych talentów w za­
kresie wystroju wnętrz. Już o wiele łatwiej byłoby mi wyobrazić sobie
Luke'a tworzącego szczęśliwe stadło z innym facetem.
- A tobie się zdarzyło? - pyta Chaz.
- Czy co mi się zdarzyło? - Zerkam na zegar nad barem. Naprawdę
muszę się zbierać do zakładu. Mam mniej więcej z milion pomysłów co
do sukni Jill i palce mnie świerzbią, żeby już zacząć je realizować.
- Czy zakochałaś się kiedyś w kobiecie?
- No cóż - mówię powoli. - W moim życiu było mnóstwo kobiet,
które podziwiałam, do których chciałam być podobna i które chciałam
poznać lepiej. Ale nie od strony seksualnej.
Chaz kciukiem zdrapuje naklejkÄ™ ze swojej butelki piwa.
- A ty i Shari nigdy... hm... nie eksperymentowałyście?
- Chaz! - Rzucam w niego swojąpodstawkąpod napój. -Nie! Uch!
Wystarczy tego, wychodzÄ™...
- No co?! - woÅ‚a, naprawdÄ™ przestraszony i Å‚apie mnie za ramiÄ™, za­
nim zdążyłam na dobre wyjść z boksu. - Ja tylko spytałem! Myślałem,
że może wszystkie dziewczyny to robią...
185
- No cóż, nie robiÄ… - informujÄ™ go. - Nie żeby byÅ‚o w tym coÅ› zÅ‚e­
go. A teraz puść mnie. Naprawdę muszę iść do pracy.
- Właśnie z niej wyszłaś - zauważa.
- Do mojej drugiej pracy - wyjaśniam. - W zakładzie z sukniami
ślubnymi. Mamy duże nowe zlecenie i chcę się tym zająć.
- Lubisz tę pracę przy sukniach ślubnych, prawda? - pyta, kiedy
na barowej scenie karzeł przerzuca się z Abby na małąAshley Simpson
i oÅ›wiadcza, że mimo tego, co wszyscy myÅ›lÄ…, wcale nie ukradÅ‚ mi chÅ‚o­
paka. - Wierzysz w to mocno... W te szczęśliwe zakończenia, w sypanie
ryżem, w to wszystko...
- Owszem. Oczywiście, że wierzę. I wiem, że teraz jest ci smutno,
Chaz, do czego masz zresztą pełne prawo. Ale któregoś dnia ciebie też to
spotka, obiecuję. Zupełnie tak, jak spotka i mnie. I to może szybciej, niż
siÄ™ to komukolwiek wydaje.
- Mam nadzieję, że nie liczysz nadal na to, że uda ci się to z panem
Płochliwe Leśne Stworzonko - mówi Chaz.
PatrzÄ™ na niego.
- A dlaczego nie? - A potem, kiedy widzę, że przewraca oczami,
dodaję: - Och, przestań, Chaz. Tylko nie ta sama gadanina o koniach.
Dla twojej informacji, Luke'owi na zajęciach idzie bardzo dobrze, a co
więcej, mam wrażenie, że dojrzał do tego, żeby nasz związek jeszcze
bardziej scementować.
Chaz unosi brwi.
- Jakiś trójkącik?
Uderzam go w sam środek bejsbolowej czapeczki.
- Kupił dla mnie prezent na gwiazdkę - mówię. -1 ten prezent ma
być inwestycją w moją przyszłość.
Chaz marszczy brwi.
- Ale co to niby znaczy?
- No, a co to może znaczyć? To na pewno pierścionek zaręczynowy.
Chaz siÄ™ chmurzy.
- Nic mi nie powiedział, że kupuje jakiś pierścionek.
- A dlaczego miaÅ‚by ci o tym mówić? BiorÄ…c pod uwagÄ™, że zda­
je sobie sprawÄ™, przez co ostatnio przechodziÅ‚eÅ›. Czy ty naprawdÄ™ sÄ…­
dzisz, że będzie się przechwalał zaręczynami ze mną, kiedy wie, że twoja
dziewczyna właśnie cię zostawiła dla innej kobiety?
- Dzięki - mówi Chaz. - Naprawdę wiesz, jak facetowi poprawić
humor.
186
- No cóż, sam też nie jesteś zbyt miły z tą całą gadaniną o Luke'u,
który nie jest koniem, na którego stawiałbyś w wyścigach. Ale pewnie
już zmieniłeś zdanie na ten temat, co?
- Mam powiedzieć prawdę? - Chaz kręci głową. - Nie. Inwestycja
w twojÄ… przyszÅ‚ość może oznaczać cokolwiek. Niekoniecznie pierÅ›cio­
nek. Ja bym na twoim miejscu nie robił sobie nadziei, mała. No bo, nie
obraz się, ale wy dwoje nawet świąt razem nie spędzacie. A co dopiero
mówić o tym twoim  i żyli długo i szczęśliwie"?
- Chaz. - PatrzÄ™ mu przez chwilÄ™ prosto w oczy, a potem wstajÄ™
i wychodzÄ™ z boksu. - Shari ciÄ™ zraniÅ‚a. Szczerze mówiÄ…c, jest mi trud­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.