Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

metody.
Weszli do przeszklonego budynku. Nikos nagle ujął dłoń Mii. Wbiła z całej siły
paznokcie w jego ciało, lecz jego twarz ani drgnęła, kiedy rozmawiał z recepcjonistką i
wypełniał odpowiednie dokumenty przed odlotem. Wyszli bocznymi drzwiami z budyn-
ku, po czym Nikos pomógł jej wejść po schodkach do kabiny czekającego na nich śmi-
głowca. Kazał jej usadowić się w wygodnym, pluszowym fotelu, sam natomiast zajął
miejsce najdalej od niej. Mia odebrała to jako bolesny policzek.
Helikopter wzbił się w górę. Tamiza z wysokości wyglądała jak srebrna wstążka
błyszczącą w słońcu. Mia nadal czuła na wargach posmak pocałunku. Oblizała wargi, by
się go pozbyć, lecz to sprawiło, że wspomnienie wróciło z impetem.
Przez całą drogę Nikos rozmawiał przez telefon komórkowy lub wpatrywał się w
ekran laptopa, co chwila zerkając na Mię. Nie potrafiła zinterpretować jego spojrzenia.
Dostrzegała jedynie w jego oczach płomień pożądania, który nie do końca jeszcze zdążył
zgasnąć.
Dolecieli wreszcie na miejsce. Mia ujrzała ogromną wiejską posiadłość usytuowa-
ną przy czarującym jeziorku. Zbliżywszy się do kremowej fasady budynku, doszła do
wniosku, że to musi być hotel. Klasycystyczna willa na pewno nie zainteresowałaby Ni-
kosa, który lubił nowoczesne, chłodne przestrzenie. To się świetnie składa, pomyślała.
Hotel jest terenem neutralnym, będę się czuła bardziej komfortowo, a przecież bardzo
teraz tego potrzebuję.
Kiedy jednak Grek wszedł przez główne drzwi i przywitał go mężczyzna eleganc-
ko ubrany z burzą srebrnych włosów, Mia uświadomiła sobie swoją pomyłkę.
- To jest... dom? - mruknęła, rozglądając się po przestronnym hallu.
- A myślałaś, że co? - zapytał zdziwiony.
- Hotel.
Uśmiechnął się ironicznie.
- Nie. To mój dom. Zatrzymuję się tu na weekend, ilekroć jestem w Anglii.
Mia nie mogła się powstrzymać przed zadaniem kolejnego pytania.
- Ile w sumie posiadasz domów?
- Zapewne zbyt wiele. Ale nie lubię hoteli - wyjawił, krzywiąc się. - Wolę prze-
strzeń, która jest wyłącznie moją własnością.
Wcale jej nie zdziwiło to wyznanie. Wiedziała, że Nikos strzeże swojej prywatno-
ści w stopniu niespotykanym u zwykłych ludzi.
W korytarzu pojawił się siwy mężczyzna, którego Mia widziała wcześniej. Niósł
jej torbę i sukienkę w pokrowcu.
- To Lukas. Dzięki niemu wszystko w tym domu chodzi jak w szwajcarskim ze-
garku - rzekł Nikos. - Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała, zwróć się do Lukasa.
- Dzień dobry, panno Balfour - odezwał się uprzejmie lokaj. - Zaprowadzę panią do
pani pokoju, a następnie przygotuję posiłek.
Weszła za nim schodami na górę, a następnie w szeroki korytarz. Zauważyła, że
wszystkie drzwi po obu stronach korytarza są otwarte na oścież. Zdziwił ją ten demon-
stracyjny objaw gościnności. Zajrzała do jednego z pomieszczeń i ujrzała piękny salon
wypełniony sofami obitymi welwetem i skórzanymi fotelami. Na środku stał wielki for-
tepian. Pokój był zalany słońcem, które wpadało przez ogromne okna.
Cały dom bardzo się różnił od willi Balfourów, która przypominała w gruncie rze-
czy wielkie muzeum; zastawiony był zabytkami, a ściany poobwieszane były dziełami
sztuki. Natomiast ta willa Nikosa była jasna, bardziej słoneczna i przyjazna.
Bardzo mi się tu podoba, przyznała w duchu Mia.
Lukas zaprowadził ją do jej pokoju, gdzie rozgościła się i rozpakowała.
Pół godziny później do jej drzwi zapukał Nikos; zaproponował jej zwiedzanie do-
mu w swoim towarzystwie. Mia była pod jeszcze większym wrażeniem tego miejsca,
kiedy ujrzała wielki kryty basen, nasłonecznioną jadalnię wielkości sali balowej, a przede
wszystkim przepiękny, zadbany ogród. Nikos ani razu jej nie dotknął, lecz Mia ciągle
czuła, jak przeskakują pomiędzy ich ciałami iskry. Nadal czuła smak pocałunku. Teraz
już wiedziała, że ma do czynienia z zupełnie nieprzewidywalnym mężczyzną. Fascyno-
wał ją, przyciągał, przerażał.
- Jak daleko jest stąd do posiadłości D'Lassio? - zapytała, kiedy usiedli na tarasie,
by odpocząć.
- Pięć minut helikopterem, dwadzieścia samochodem - poinformował ją skwapli-
wie.
Pojawił się Lukas z aromatyczną kawą i apetycznymi przekąskami. Widok z tarasu,
który podziwiała Mia, przypominał jej ukochane, toskańskie krajobrazy. Poczuła nostal-
gię za domem i ciocią. Za ciepłem, którego tak bardzo jej brakowało.
- No i co myślisz? - przerwał jej rozmyślania Nikos.
- O czym?
- O tym domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.