Et unum hominem, et plures in infinitum, quod quis velit, heredes facere licet - wolno uczynić spadkobiercą i jednego człowieka, i wielu, bez ograniczeń, ilu kto chce.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pięść trafiła ją boleśnie w skroń, Keeley zobaczyła przed oczyma różową mgłę.
Zachwiała się i ruszyła niepewnym krokiem, chcąc bronić siebie i swego konia W tym
momencie w drzwiach stanął Brian.
Keeley chwyciła odruchowo Finnegana za uzdę, by go uspokoić i złapać równowagę.
- Już dobrze, już dobrze.
Słysząc jednak niewątpliwe odgłosy uderzeń pięści, wybiegła przed stajnię.
- Brianie, przestań!
Twarz miał bez wyrazu. Istna maska, na której nie malowały się żadne uczucia, skóra
napięta na kościach policzkowych, zimne oczy. Jedną ręką przypierał Tarmacka do ściany,
trzymając go za gardło, drugą miał uniesioną do kolejnego ciosu. Z rozbitego nosa i warg
Tarmacka sączyła się krew. Keeley schwyciła Briana za rękę, próbując go powstrzymać. Była
gorąca, napięte mięśnie twarde jak stal.
- Dosyć! Już dobrze!
Nawet na nią nie spojrzawszy, Brian wyrwał jej się i zadał Tarmackowi cios pięścią
prosto w brzuch.
- Ośmielił się ciebie dotknąć!
- Przestań! - Dysząc, Keeley uwiesiła się na nim znowu. - Nic mi nie zrobił. Puść go,
Brianie. - Słyszała rzężenie Tarmacka, który ledwie mógł złapać oddech, tak mocno Brian
ściskał mu tchawicę. - Nic mi nie jest.
Bardzo powoli Brian odwrócił głowę. Gdy spotkały się ich oczy, Keeley zadrżała.
Spojrzenie Briana było pełne zimnej furii.
- Ośmielił się ciebie dotknąć - powtórzył, wymawiając z naciskiem każde słowo. -
Odsuń się.
- Nie. - Słyszała za sobą okrzyki i kątem oka widziała, że zaczynają zbiegać się ludzie.
Czuła zapach krwi. - Dosyć! Puść go!
- Nie, nie dosyć. - Próbował znów ją strząsnąć niczym natrętnego komara i Keeley
niemal wyobraziła sobie, jak frunie w powietrzu.
Nie przestraszyła się Tarmacka, ale bała się teraz.
- Co się tu dzieje?
Poczuła ogromną ulgę, poznając głos ojca. Tłum rozstąpił się przed nim. Obrzucił jej
twarz przeciągłym spojrzeniem, następnie przeniósł je na rozerwany rękaw.
- Odsuń się, Keeley - powiedział lodowatym tonem.
- Tatusiu. - Pokręciła głową, opleciona wokół ręki Briana jak bluszcz. - Powiedz
Brianowi, żeby go puścił. Mnie nie posłucha.
Brian uderzył głową łapiącego z trudem powietrze Tarmacka o ścianę w odruchu
bezwiednej wściekłości, natomiast głos miał zupełnie spokojny.
- Ośmielił się jej dotknąć - powtórzył po raz trzeci.
- Czy on cię dotknął?
- Tato, na miłość boską - powiedziała Keeley, zniżając głos. - On go za chwilę zabije.
- Puść go, Brianie. - Adelia oceniła sytuację jednym spojrzeniem. Dotknęła delikatnie
ramienia Briana. - Dałeś mu już nauczkę. Teraz napędziłeś strachu Keeley.
- Ma podartą bluzkę! Widzisz, że ma podartą bluzkę? - Nadal mówił powoli, jak
gdyby używał obcego języka - Zabierz ją stąd.
- Zabiorę, zabiorę, ale teraz pozwól odejść temu żałosnemu człowiekowi. Nie jest tego
wart.
Być może to jej głos, z akcentem typowym dla jego ojczystego kraju, dotarł do
rozgorączkowanego Briana. Zwolnił nieco chwyt i Tarmack wciągnął ze świstem powietrze.
- Zaskoczył ją w boksie, uwięził tam i podniósł na nią rękę.
Adelia skinęła głową, rzucając szybkie spojrzenie na męża. Bardzo dawno temu stłukł
na kwaśne jabłko pijaka, który na nią nastawał. Rozumiała hamowaną z trudem wściekłość w
oczach Briana.
- Nic się jej nie stało. Zadbałeś o to.
- Jeszcze nie skończyłem. - Powiedział to tak spokojnie, że Adelia tylko zmrużyła
oczy, gdy jego pięść wylądowała znów na brzuchu Tarmacka. Mężczyzna osunął się na
kolana.
- Przestań! - Nie widząc innego sposobu, Keeley wkroczyła między obu mężczyzn i
spróbowała odepchnąć Briana obiema rękami. Nie ruszyła go nawet o centymetr, ale jej gest
odniósł skutek. - Wystarczy. Rozerwał mi tylko bluzkę. Jest pijany i popełnił głupstwo. Dosyć
już, Brianie.
- Mylisz się. Nigdy nie będzie dość. Masz delikatną skórę, Keeley, a on ją naznaczył.
Nigdy nie będzie dość.
Tarmack krztusił się i pluł zgięty wpół. Travis poderwał go na nogi.
- Proponuję, żebyś przeprosił moją córkę i wyniósł się stąd jak najszybciej, w
przeciwnym razie pozwolę temu chłopcu jeszcze raz dać ci nauczkę.
Obolały Tarmack, czując w ustach smak własnej krwi, doznał jeszcze większego
upokorzenia, gdy zobaczył przed sobą zamazane twarze gapiów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jutuu.keep.pl
  • Menu

    Cytat


    Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
    Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
    Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
    I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.