[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bardzo prawdziwym, intensywnym cieple które padało na nią, docierało do niej w
falach.
Było coś magicznego w sposobie w jaki ją całował, bo przysięgała że widziała
gwiazdy pod zamkniętymi powiekami. To zabierało powietrze wprost z jej płuc. Powolne,
mocne ciepło wędrowało przez jej żyły. Coś buczało, jak zegar w jej uszach, ale człowieku
o człowieku, nie dbała o to. Nie kiedy Dawson ją całował. Nie kiedy ręka opadła na jej
ramię, prześliznęła się w dół, do jej tali, do jej biodra.
Nie, nawet kiedy białe światło za jej powiekami urosło do bycia tak intensywnym, że
musiała otworzyć oczy.
Rozdział 10
Arum był blisko. Każda komórka w ciele Daemona mu to mówiła. Paskudny SOB był
odważny, za bardzo, bo słońce było za wysoko dla Aum, by był blisko tego co było jego.
Oh, cholera nie, tak to nie będzie.
Dee przestała obracać słomkę w swojej wodzie, kiedy jej rysy się ściągnęły. Przez
moment wszystko co mógł słyszeć to trzeszczenie drewna z kominka. Jocelyn,
kierowniczka Smoke Hole Diner wyprostowała się kiedy jej palce zacisnęły się wokół
pogrzebacza.
Jeden z nich jest blisko? - Wyszeptała Dee.
Jocelyn podeszła do ich stolika, jej blada dłoń głaskająca jej zaokrąglony brzuszek.
Czy ty to czujesz? - jej głos był niski, kiedy jej oczy przeszukiwały okna. -
Nadeszła ciemność.
Daemon spojrzał w dół na swoją w połowie zjedzoną klopsikową kanapkę. Nadszedł,
ale bardziej wrzut na jego dupie. Zabawne, jak widzenie, że sztuka kulinarna zmarnuje się
sprawia, że jesteś złośliwy jak wąż.
Arum będzie martwy.
Chwytając serwetkę, wytarł ręce, kiedy wstał. Widział tylko swoją siostrę.
Zawiadom Adama i Andrew i nie wychodz stąd dopóki po ciebie nie przyjdą.
Rumieniec pokrył jej policzki.
Ale ja mogę pomóc, - powiedziała niskim głosem. - Mogę walczyć.
Po moim trupie. - Odwrócił się do Jocelyn. - Jeśli spróbuje wyjść stąd bez braci
Thompson, daję ci zgodę by ją związać.
Jocelyn spojrzała w dół na swój brzuszek tak jakby próbowała ogarnąć, jak miałaby
to zrobić kiedy Dee wystękała:
Dobra. Tylko wróć żywy jasne?
Zawsze wracam, - odpowiedział.
Zaczął okrążać stolik, ale zatrzymał się i pocałował policzek Dee.
Kocham cię.
Jej oczy wypełniły się łzami i wiedział że po części było to dlatego, że nie pozwolił
jej się zaangażować. Jego rodzeństwo było wszystkim co mu zostało, więc mogła wypłakać
mu rzekę a to i tak nie zmieniałoby cholernej rzeczy. Nie było mowy by pozwolił Dee
postawić się w niebezpieczeństwie. Wystarczająco złe było, że Dawson czasami patrolował.
Jeśli Daemon miałby coś do powiedzenia żadne z jego rodzeństwa nie byłoby na zewnątrz
poszukując Arum. Dzwiganie ciężaru odpowiedzialności chronienia ich nie było czymś co
brał lekko, albo czego żałował. W pewien sposób, to zwracało mu jakiś rodzaj kontroli
kiedy DOD zagarniało wszystko inne.
Na zewnątrz knajpy mimochodem przespacerował się po parkingu, kiwając starszej
parze która się uśmiechała. Spójrzcie na niego, całego cywilizowanego i takie tam. Kiedy
jego obute stopy chrzęściły na opadłych gałęziach, jego ręce zwinęły się. Szedł dalej,
wystarczająco daleko by nikt nie zobaczył, jak robił swoje wyczyny superbohatera. Głęboko
w lasach, zamknął swoje oczy i pozwolił rozprzestrzenić się swoim zmysłom.
Wiewiórki, albo jakieś inne maleńkie leśne stworzenia przemknęły po podłożu lasu.
Ptaki śpiewały. Wiosna była w drodze... tak jak jeden duży, wkurzony, zły kosmita.
Zrzucenie swojej ludzkiej powłoki zajęło sekundę. Moc wezbrała głęboko w nim i
nieodparta chęć, by rozwalić najbliższego Arum przejęła kontrolę. Oni zostawiali ciemną
plamę na skraju świadomości Luxen znak który był jak odcisk palca.
To działało w ten sam sposób dla Arum poza zasięgiem beta kwarcu, który oplatał
Seneca Rocks. To właśnie dlatego tu było spokojnie. Rodzaj Daemona był chroniony, ale
raz na jakiś czas Arum przybłąkał się za blisko. Kontakt zostawał nawiązany, a wtedy Arum
przyprowadzał swoich koleżków.
Trzech z nich już się pozbyto. Ten powinien być ostatnim.
Kiedy Daemon przemknął przez drzewa w oślepiającej szybkości, zastanawiał się co
do cholery robił jego brat. W soboty, zazwyczaj spędzali dzień oglądając nagrane z tygodnia
odcinki Ghost Investigator.
Ale Dawson go olał.
Oh, tak miał pomysł gdzie on był. Gruchając z człowiekiem...
Aadunek ciemnej energii uderzył go prosto w klatkę, wysyłając go lecącego do tyłu
jak piłka, która została właśnie wykopana z parku. Wbił się w drzewo wystarczająco mocno
by zajęczało i zatrzęsło się kiedy, ześlizgnął się w dół na omszałe łóżko lasu.
Cholera. Jasna.
Zwykła wytrwałość podniosła go z ziemi. Bezgraniczna głupota spowodowała, że
wpadł w gruby cień idący na niego jak podrasowany buldożer.
Arum wszedł w ludzką formę w ostatnim momencie, tracąc podatność na zranienie.
Cały wystrojony w skórzane spodnie...i w nic więcej. Miło. Dokładnie to co Daemon chciał
robić mocować się z w połowie nagim kolesiem.
Okej, więc Arum chciał grać twardo? Cóż, to był jego szczęśliwy dzień. Przybierając
postać człowieka, Daemon zamachnął się ramieniem wprzód, uderzając Arum z zajebiście
dobrym hakiem. Ta rzecz zacharczała i wyrzuciła mięsiste ramię w głowę Daemona.
Daemon uchylił się pod ramieniem, uderzając go z tyłu. Odchylając się, Daemon
umieścił stopę na kręgosłupie Arum. Zabawna rzecz o przybieraniu ludzkiej formy była taka
że skóra krwawiła, a kości się łamały. Obydwa z ich rodzai musiałyby przeskoczyć do
swojej prawdziwej formy by się uleczyć, a potem byliby najsłabsi. Miejmy nadzieję, że ten
Arum będzie na tyle głupi by tak zrobić. Daemon miał ostrze umierające by poznać
przyjaciół.
Ale Arum nie.
Wywinął się podnosząc się jedną ręką. Mroczna energia wystrzeliła naprzód, ledwo
omijając Daemona, który uskoczył na bok.
Będziesz sssmakowity, wyśmiał go Arum.
Jeśli miałbym dolara za każdym razem, kiedy to słyszę. - Daemon wyrzucił rękę.
Strumień światła uderzył grubą gałąz, odrywając ją. Pospieszył naprzód, łapiąc
masywny konar, trzymając go jak pałkę. Uśmiechnął się. - Twoja kolej,
skurwielu.
Arum zasyczał dosłownie na niego zasyczał. Co.Do.Diabła.
Ruszył na Daemona jak pociąg i Daemon zamachnął się. Trzask wstrząsnął całym
jego ciałem, a obrzydliwy łomot zadowolił go na sposoby, o jakie powinien się martwić.
Ale Arum nie padł.
Zbierając się w sobie jakby ktoś umieścił próżnię w jego plecach, Arum wycofał się
w małą, czarną piłkę i wystrzelił przez drzewa, uciekając jak ciota.
Daemon zaczął ruszać w pościg, ale wiedział z doświadczenia że kiedy Arum biegł,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobieranie ^ do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ download ^ ebook
Menu
- Home
- Jennifer L. Jordan Kristin Ashe Mystery 1 A Safe Place to Sleep
- 02. Greene Jennifer Klub bogatych kobiet Pienišdze to nie wszystko
- Jennifer Roberson Sword Dancer 2 Swordsinger
- Jennifer Roberson Cheysuli 6 Daughter of the Lion
- Jennifer Banash The Elite
- Jennifer Roberson Out Of Avalon
- Asprin, Robert Thieves World 03 Shadows of Sanctuary
- James Axler Deathlands 026 Shadowfall
- Book of Shadows Sweep 1 Cate Tiernan
- Cezar wojna_aleksandryjska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- monissiaaaa.pev.pl
Cytat
Fallite fallentes - okłamujcie kłamiących. Owidiusz
Diligentia comparat divitias - pilność zestawia bogactwa. Cyceron
Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat. Joseph Conrad
I brak precedensu jest precedensem. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
Ex ante - z przed; zanim; oparte na wcześniejszych założeniach.